Beata Szydło sprawczynią kolizji w Krakowie. Prowadziła sama

Była premier Beata Szydło sprawcą kolizji w centrum Krakowa. Do stłuczki doszło przed północą w okolicy domu handlowego Jubilat.

Według ustaleń reportera RMF FM, Beata Szydło, siedząc za kierownicą, wyjeżdżała z ulicy Zwierzynieckiej na aleję Krasińskiego. Według świadków - jej auto miało wjechać na lewy pas. Wtedy jadący główną ulicą samochód nie zdążył wyhamować i uderzył w tył auta byłej premier. Samochód Beaty Szydło miał oznaczenie członka Parlamentu Europejskiego.

"Gazeta Krakowska" informuje, że była premier skręcała w prawo na tzw. zielonej strzałce, co oznacza, że to właśnie ona była sprawczynią kolizji. Jak informuje dziennikarz RMF, Marek Balawajder, wątpliwości nie miała policja, która ukarała europarlamentarzystę mandatem w wysokości 450 złotych oraz 6 punktami karnymi.

Reklama

Co o tzw. zielonej strzałce mówią przepisy?

1. Nadawany przez sygnalizator S-2 sygnał czerwony wraz z sygnałem w kształcie zielonej strzałki oznacza, że dozwolone jest skręcanie w kierunku wskazanym strzałką w najbliższą jezdnię na skrzyżowaniu, z zastrzeżeniem ust. 3. (...)

3. Skręcanie (...), o którym mowa w ust. 1, jest dozwolone pod warunkiem, że kierujący zatrzyma się przed sygnalizatorem i nie spowoduje utrudnienia ruchu innym jego uczestnikom.

Na Gorącą Linię RMF FM zadzwonił kierowca auta, które brało udział w kolizji. - Auto nasze do kasacji, trzy straże pożarne, policja - mówił nam.

Mężczyzna miał bardzo dużo szczęścia. Jego opel combo po zderzeniu z ssangyongiem korando prowadzonym przez byłą premier uderzył bowiem bokiem, drzwiami kierowcy w latarnię. Auto zostało kompletnie zniszczone, kierowca doznał jednak tylko niewielkiego urazu kolana.

- Uczestnikom nic się nie stało, dlatego to zdarzenie jest traktowane jako kolizja drogowa. Oboje byli trzeźwi, kobieta przyjęła mandat, jak również punkty karne związane z mandatem - powiedziała Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji.

Również minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, który pojawił się na miejscu zdarzenia poinformował, że osoby, uczestniczące w stłuczce nie ucierpiały i czują się dobrze.

- To jest najważniejsze, że uczestnicy wypadku czują się dobrze - wiem że pani premier czuje się dobrze i wiem, że kierowca białego samochodu dostawczego czuje się dobrze i odjechał do domu - to jest najważniejsze, całą resztę ustala policja - powiedział szef resortu infrastruktury, myląc przy tym pojęcia kolizji i wypadku (wypadek to zdarzenie z rannymi na okres dłuższy niż 7 dni).

Beata Szydło w Krakowie pojawiła się, by wziąć udział w mszy na Wawelu i odwiedzić razem z prezesem PiS grób Lecha i Marii Kaczyńskich.

Beata Szydło może nabawić się traumy dotyczącej jazdy samochodem. Wciąż nie zakończył się proces dotyczący wypadku, do którego doszło w Oświęcimiu w lutym 2017 roku. Przypomnijmy, że wówczas doszło do zderzenia fiata seicento z opancerzonym audi a8, które jako drugie jechało w kolumnie rządowej i którym wówczas premier była wieziona do domu. Na skutek kolizji audi zjechało z drogi i uderzyło w drzewo, poważnie ranny został jeden z ochroniarzy, obrażenia odniosła również sama premier.

Policja próbowała obciążyć winą młodego kierowcę fiata, który jednak nie przyznał się do winy. Sprawa toczy się w sądzie, zeznania są utajnione. Media informowały również, że w sądzie doszło m.in. do... uszkodzenia płyt zawierających zapis z kamer monitoringu, na których widać przejazd kolumny rządowej (w tym zbyt duży odstęp między pierwszym pojazdem a kolejnym, które nie miało świateł uprzywilejowani i które zderzyło się z fiatem).

W październiku 2018 roku doszło natomiast do zdarzenia zakwalifikowanego jako kolizja, tyle że bardzo droga. Premier ponownie była wieziona do domu, a na światłach w Imielinie kierowca rządowego audi Q7 nie wyhamował i najechał na tył BMW serii 7 z Beatą Szydło na pokładzie, które popchnięte, uderzyło w samochód stojący przed przejściem dla pieszych. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale koszt naprawy samochodów rządowych przekroczył 135 tys. zł.

Sama premier na Twitterze określiła to zdarzenie "drobną stłuczką".


INTERIA.PL/RMF/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy