Auto dachowało, kierowca mógł zamarznąć
Zima to trudne warunku dla kierowców. Czasem jednak nawet nie zdajemy sobie sprawy, jakie z nią wiążą się zagrożenia.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 28 lutego w w jednej z miejscowości małopolskiej gminy Dobczyce.
Około godziny 4 rano policjanci otrzymali zgłoszenie o leżącym w rowie pojeździe. Zgłaszającym był przejeżdżający kierowca. Powiedział, że nie widział nikogo w pobliżu auta, dlatego pojechał dalej.
Na miejscu patrol zastał leżący w rowie, przewrócony na dach samochód. Kiedy podeszli bliżej, zobaczyli, że w środku jest mężczyzna. Był przytomny, jednak nie potrafił o własnych siłach wydostać się na zewnątrz. Jak się wkrótce okazało, nie miał fizycznych obrażeń, ale był w szoku. W takich warunkach pogodowych (mróz około -15 stopni) taka sytuacja mogła skończyć się tragicznie - niezauwazony mężczyzna mógł po prostu zamarznąć w samochodzie.
Funkcjonariusze wyciągnęli 46-latka przez okno i udzieli mu pomocy. Przede wszystkim zabrali go w ciepłe miejsce i ogrzali - okazało się, że mieszkaniec powiatu wielickiego przebywał w samochodzie około 40 minut.
Mężczyzna nie dostosował prędkości i techniki jazdy do warunków drogowych, utracił panowanie nad pojazdem doprowadzając do dachowania swojego samochodu. W lecie zdarzenie skończyłoby się na zniszczonym samochodzie. Zimą, gdyby nie telefon od przypadkowego kierowcy, kierowca przypłaciłby je śmiercią z wychłodzenia...