Auta w Polsce są lepsze niż w Niemczech! Naprawdę?

Ciekawe wnioski płyną z danych przekazywanych do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców przez Stacje Kontroli Pojazdów (SKP). Wynika z nich, że stan samochodów w Polsce jest nawet sześciokrotnie lepszy niż tych, które poruszają się po niemieckich drogach.

Ministerstwo Cyfryzacji pochwaliło się statystykami dotyczącymi systemu CEPiK. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że w 2018 roku na terenie całej Polski przeprowadzono 18 277 548 badań technicznych pojazdów. Kierowcy aż 17 654 508 z nich otrzymali od diagnostów upragnioną pieczątkę dopuszczającą pojazd do ruchu. Dla porównania wynikiem negatywnym zakończyło się zaledwie 615 177 przeglądów, a kolejnych 7 863 badań zostało przerwanych.

Prezentowane dane pozwalają stawiać pod wątpliwość kondycję polskiego systemu kontroli stanu technicznego pojazdów. Z prostej matematyki wynika bowiem, że zaledwie 1 na 28 pojazdów (!) nie przechodzi w naszym kraju badania technicznego! Dla porównania, wg szacunków takich organizacji jak TUV, w ubiegłym roku w Niemczech (na stacjach zrzeszonych w TUV - przyp. red) stosunek ten wynosił - uwaga - 5:1!

Reklama

Czyżby więc diagności świadomie przymykali oko na niektóre usterki, a przegląd wciąż dało się załatwić "po znajomości"? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest łatwa. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że wiele "badań" kończy się jeszcze zanim cała procedura w ogóle zdąży się rozpocząć. Diagności odsyłają "z kwitkiem" auta, które już na pierwszy rzut oka nie mają szans na pozytywny wynik kontroli. Takie działanie to, wbrew pozorom, ukłon w stronę samych kierowców. Zgodnie z przepisami diagnosta powinien bowiem wykonać kompletne badanie techniczne (i skasować za to pieniądze...), nawet gdy od pierwszej chwili ma pewność, że auto nie spełnia wymogów technicznych stawianych przez ustawodawcę.

Diagności nie odnotowują takich przypadków w CEPiK-u, właśnie z tego względu, że każdy wpis oznaczałby dla właściciela pojazdu konieczność uiszczenia opłaty za przegląd.

Ciekawie prezentują się też dane dotyczące samej liczby przeglądów. Z informacji opublikowanych przez Ministerstwo Cyfryzacji wynika, że w ubiegłym roku przeprowadzono dokładnie 18 277 548 badań technicznych. W tej grupie znalazły się zarówno badania obowiązkowe (cykliczne), jak i te wykonane w związku z zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego przez policję. Dla porównania wg danych GUS na dzień 30.06.2017 (dane za rok 2018 nie są jeszcze dostępne) w Polsce było 29 149 178 pojazdów silnikowych z czego 22 109 572 stanowiły samochody osobowe. Oczywiście nie każdy pojazd silnikowy wymaga rejestracji, ale same tylko auta osobowe, ciężarowe i motocykle to grupa licząca - uwaga - 26 720 871 pojazdów. Oznacza to, że poza kontrolą diagnostów znalazło się blisko 8,5 mln pojazdów!

Liczba ta obejmuje wprawdzie "nowe" auta, zwolnione z obowiązkowych badań technicznych przez trzy lata od czasu pierwszej rejestracji, i samochody na "żółtych" tablicach rejestracyjnych, które nie podlegają okresowym badaniom technicznym. Problem w tym, że sumaryczna sprzedaż wszystkich nowych pojazdów w Polsce oscyluje wokół 500 tys. egzemplarzy rocznie. Od owego 8,5 mln odjąć więc można - maksymalnie - 1,5 mln. Ostateczną liczbę wypadałoby też pomniejszyć o tzw. "martwe dusze" czyli samochody, które istnieją dziś już tylko na papierze. Nie zmienia to jednak faktu, że każdego roku po polskich drogach porusza się kilka(!) milionów pojazdów bez obowiązkowego badania technicznego.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy