...a kierowca wraca do szoferki i jakby nigdy nic włącza światła awaryjne
Środowe popołudnie, Kraków. Poprzedniego dnia po długiej przerwie ponownie otwarto centra handlowe. Zmotoryzowani krakowianie oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości gremialnie ruszyli na zakupy.
![article cover](https://i.iplsc.com/000C0NPVVK9MBRW7-C322-F4.webp)
Niestety, pech chciał, że obwodnica autostradowa została zablokowana wskutek groźnego wypadku. Na domiar złego pada deszcz. Wszystko to spowodowało, że miasto stanęło w korku.
Do wiaduktu oddzielającego ulice Jugowicką i Podmokłą w Krakowie powoli zbliża się lora z toyotami aygo na naczepie. Kierowca przezornie zatrzymuje się, wysiada i sprawdza wzrokowo, czy jego pojazd zmieści się pod przeszkodą. Dochodzi do wniosku, że nie. Wraca do szoferki i jakby nigdy nic... włącza światła awaryjne.
Kierowcy innych aut próbują jakoś sobie radzić i samorzutnie organizują mijankę.
Takie incydenty w tym miejscu to niemal codzienność.
Kierowcy ciężarówek, autobusów innych wielkogabarytowych pojazdów nie zauważają znaków, które już w znacznej odległości ostrzegają, że pod wspomnianym wiaduktem przejadą samochody o maksymalnej wysokości 3,1 metra. Nie zauważają, ignorują je, zanadto zawierzają nawigacji albo zwyczajnie nie znają wymiarów swoich wozów. Potem dokonują karkołomnych manewrów, usiłując zawrócić na wąskiej drodze. Zdarzają się jednak i optymiści, którzy mają nadzieję, że a nuż uda jakoś przejechać...
Cóż, często zdarza się, że się nie udaje i wtedy ulica jest przyblokowana na dłużej.
Piszemy o Krakowie, ale podobne sytuacje zdarzają się przecież w wielu innych miejscach w kraju.