Zawracanie – czy zawsze trzeba ustąpić wszystkim pojazdom?
W polskim kodeksie drogowym panowała kiedyś bardzo mądra zasada, że pojazd zawracający musi ustąpić pierwszeństwa wszystkim innym pojazdom, nawet tym wyjeżdżającym z drogi podporządkowanej. Uzasadnienie było następujące: zawracanie jest manewrem nietypowym, nie można zamiaru wykonania takiego manewru odpowiednio sygnalizować, a więc to kierowca pojazdu zawracającego jest zawsze w sytuacji podporządkowanej. W 1983 roku przepis ten wykreślono i odtąd mamy mnóstwo problemów.
Popatrzmy na najprostszą sytuację:
Skrzyżowanie równorzędne, do którego zbliżają się dwa samochody: czerwony i żółty. Żółty nadjeżdża z prawej strony względem samochodu czerwonego, a więc będzie miał pierwszeństwo. Przypominam, że kolejność przejazdu ustala się przed wjechaniem na skrzyżowanie, co wynika z art. 25 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym:
Proszę zwrócić uwagę na zwrot "zbliżając się". A zatem już podczas zbliżania się do skrzyżowania kierujący powinien znać kolejność przejazdu na tym skrzyżowaniu.
Oznacza to, że również w tej sytuacji samochód żółty, który będzie zawracał na skrzyżowaniu, ma pierwszeństwo przed samochodem czerwonym, gdyż nadjeżdża z jego prawej strony. Tak stanowi teoria, ale trzeba zadać sobie pytanie: skąd kierowca czerwonego samochodu ma wiedzieć, że żółto auto będzie zawracać? Samochody nie są wyposażone w specjalny kierunkowskaz służący do sygnalizowania zamiaru zawracania. Kierowcy czerwonego samochodu pozostaje więc jedynie uważne obserwowanie poczynań żółtego auta.
Jeśli jednak kierujący tym pojazdem gwałtownie "zawinie" na skrzyżowaniu wykonując energicznie manewr zawracania, może dojść do kolizji.
Jeżeli zawracacie na skrzyżowaniu tak jak ten żółty pojazd, to radzę mimo wszystko postępować bardzo ostrożnie i przepuścić czerwone auto. Chyba, że tamten kierujący wyraźnie ustępuje wam pierwszeństwa.
Czasem nieustąpienie pierwszeństwa zawracającemu pojazdowi może wynikać również z chwilowo ograniczonej widoczności. Na skrzyżowaniu skręca w prawo duża ciężarówka. Kierowca jadącego za nią czerwonego samochodu nie widzi w tym momencie prawej strony skrzyżowania, lecz w tym samym czasie z prawej strony nadjeżdża bus. Jego kierowca zamierza zawrócić na tym skrzyżowaniu. Aby to uczynić musi wykonać dużą pętlę. I co się dzieje?
Po skręceniu ciężarówki kierowca czerwonego auta dostrzega busa ze swojej lewej strony. Skąd ma wiedzieć, że ten samochód zawraca?
Jeżeli znajdziecie się w takiej sytuacji jak kierowca busa, również radzę wam przepuścić czerwone auto.
A teraz bardziej rozbudowane skrzyżowanie. Kierowca żółtego samochodu rozpoczynając tu zawracanie znajdował się na drodze z pierwszeństwem, natomiast czerwony samochód znajduje się na drodze podporządkowanej. Gdyby trzymać się ściśle litery przepisów należałoby przyjąć, że żółty samochód ma pierwszeństwo przed czerwonym. Istnieje jednak kolejna wątpliwość, spójrzcie na następny rysunek:
Granatowy samochód znajduje się w tym momencie dokładnie w takim samym miejscu, jak żółty na poprzednim rysunku. Różnica jest jednak diametralna, bo samochód granatowy wyjechał z drogi podporządkowanej i w tej sytuacji jako skręcający w lewo powinien ustąpić pierwszeństwa jadącemu prosto czerwonemu autu. Czy na dużym, rozbudowanym skrzyżowaniu można jednak oczekiwać, że kierowca czerwonego auta rozpozna, skąd nadjechał dany pojazd? Oczywiście nie.
I znowu moja rada: jeżeli znajdziecie się w takiej sytuacji jak żółty samochód, to zawracając na rozbudowanym skrzyżowaniu przepuśćcie czerwone auto. Po co stwarzać niejasne i groźne sytuacje?
Ja mam natomiast propozycję dla drogowców i inżynierów ruchu.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości na takich skrzyżowaniach, wystarczy tylko zmienić nieco ich oznakowanie. Na powierzchniach, które łączą obie jezdnie wystarczy umieścić znaki A-7 "ustąp pierwszeństwa", a na jezdni dodatkowo znaki poziome - linie warunkowego zatrzymania złożone z trójkątów.
Zwróćmy uwagę, że wspomniane powierzchnie na skrzyżowaniu można nazwać "ciągami podporządkowania".
Kierowca żółtego samochodu, który znajdzie się w tym miejscu, musi przecież ustąpić pierwszeństwa pojazdom jadącym drogą poprzeczną. Patrząc inaczej, wspomniana powierzchnia zatrzymania stanowi niejako przedłużenie drogi podporządkowanej dochodzącej do skrzyżowania.
Tak wyglądają te "ciągi podporządkowania" dla obu kierunków ruchu.
Zwróćmy uwagę, że przy takim oznakowaniu żółty samochód i zielony samochód znajdują się na drodze podporządkowanej. Kierowcy obu tych samochodów muszą oczywiście ustąpić pierwszeństwa pomarańczowemu autu, które znajduje się na drodze z pierwszeństwem. Z kolei kierowca żółtego samochodu, jeśli będzie skręcał w lewo, musi ustąpić pierwszeństwa zielonemu autu i to zarówno wtedy, gdy tamten pojazd jedzie prosto, jak i wtedy gdy skręca w prawo.
Podobnie jest w sytuacji, kiedy lewy skrajny pas jezdni przeznaczony jest tylko do skrętu w drogę poprzeczną.
Tutaj też mamy "ciąg podporządkowany", gdyż droga z pierwszeństwem biegnie przecież prosto, a nie skręca w lewo. Nie ma tu pierwszeństwa łamanego.
Przy takim oznakowaniu pojazd zielony i żółty znajdują się na drogach podporządkowanych, a zatem, jeśli żółte auto zawraca, czyli de facto skręca w lewo, musi ustąpić pierwszeństwa skręcającemu w prawo zielonemu pojazdowi. Zwróćmy uwagę, że przy takim oznakowaniu, które proponuję, nie jest istotne, czy pojazd znajdujący się na środku skrzyżowania (czyli na "ciągu podporządkowanym") zawraca, czy też nadjechał drogą podporządkowaną. To oznakowanie niweluje tę różnicę, bo pojazd zawracający znajduje się również na drodze podporządkowanej, tak samo jak pojazd wyjeżdżający z drogi podporządkowanej.
Takie oznakowanie rozbudowanych skrzyżowań pozwoliłoby uniknąć wielu nieporozumień. Jest to szczególnie istotne, bo na rozbudowanych skrzyżowaniach nie można oczekiwać, aby kierowca obserwował ruch każdego pojazdu i ustalał, którą drogą on nadjechał. Jest to po prostu niemożliwe. Dlatego proponuję, aby drogowcy i inżynierowie ruchu wzięli sobie mój pomysł do serca. Może warto wprowadzić odpowiednie korekty w rozporządzeniu dotyczącym szczegółowych warunków technicznych znaków i sygnałów drogowych.
Dopóki to nie nastąpi, jeszcze raz apeluję: jeżeli zawracacie i formalnie z przepisów wynika, że przysługuje wam pierwszeństwo, to pamiętajcie o naczelnej zasadzie również wynikającej z przepisów: manewr zawracania nie powinien spowodować utrudnienia dla innych uczestników ruchu. Nie egzekwujcie więc na siłę tego swojego pierwszeństwa, czasem warto z niego zrezygnować wykazując zdrowy rozsądek za kierownicą.