Pracodawca będzie mógł kontrolować trzeźwość kierowców, ale czy to coś da?
Sejm w grudniu ub. roku wprowadził zmiany w kodeksie pracy pozwalające pracodawcy kontrolować trzeźwość swoich pracowników. Jest to odpowiedź na postulaty wielu firm transportowych, a zwłaszcza przedsiębiorstw komunikacji miejskiej. W mediach pojawiły się informacje, że teraz będzie znacznie bezpieczniej i lepiej. Zmniejszy się prawdopodobieństwo, że autobusem lub tramwajem kieruje osoba nietrzeźwa. Czy aby na pewno?
Spis treści:
Wypadki kierowców autobusów pod wpływem narkotyków
Przypomnijmy dwa znamienne wypadki. W czerwcu 2020 roku w Warszawie miejski autobus przegubowy spadł z estakady. 27-letni kierowca był pod wpływem narkotyków. Niecały miesiąc później inny autobus komunikacji publicznej uderzył w trzy zaparkowane samochody i w latarnię uliczną. I znów okazało się, że kierowca był pod wpływem substancji odurzających.
Oczywiście jestem za przeprowadzaniem jak najczęstszych kontroli kierowców autobusów, trolejbusów i motorniczych, bo tu chodzi o bezpieczeństwo setek ludzi. Jeżeli dla kogoś kontrola trzeźwości jest problemem, jeśli traktuje ją jako coś "uwłaczającego jego godności", to po prostu niech zmieni pracę. Osoba, która przewozi autobusem czy tramwajem setki ludzi, musi być absolutnie trzeźwa i nie może zażywać narkotyków.
Można domyślać się, że firmy komunikacyjne, które obecnie będą miały już podstawę prawną do przeprowadzania kontroli przesiewowej kierowców autobusów i motorniczych, zaczną stosować kontrole przed przystąpieniem tych pracowników do służby.
Kierowca MPK zawsze może się napić na pętli
W tym momencie przypomina mi się list, jaki napisał dwa lata temu do naszej redakcji pewien kierowca miejskiego autobusu. Oto jego fragment:
Kontrole trzeźwości kierowców w naszej firmie wcale nie rozwiązują problemu. Bardzo często zdarza się, że zmiennik obejmuje autobus na mieście, a nie w zajezdni. Na przykład o godzinie 14:05 na przystanku przy ul. X czeka na mnie mój zmiennik, który obejmie autobus, a ja wracam do domu. Kilka dni temu zjawił się mój kolega, od którego wyraźnie poczułem woń piwa. Oczywiście mogłem wezwać policję albo nadzór ruchu, oni dokonaliby kontroli trzeźwości mojego kolegi, ale wówczas zrobiłaby się afera na całe przedsiębiorstwo. Byłbym wytykany palcami jako kapuś lub donosiciel. Co zrobiłem? Powiedziałem temu palantowi, aby jak najszybciej wracał do domu i powiadomił firmę, że jest chory. Ja pojechałem dalej i zgłosiłem, że zmiennik nie stawił się. Kiedy za parę dni spotkałem tego kolegę, nawet nie powiedział dziękuję, lecz wymownie popukał się w czoło. Zastanawiam się, ilu kierowców z mojej firmy udałoby, że nic nie widzą i przekazało autobus niezupełnie trzeźwemu kierowcy. A poza tym są i tacy kierowcy, którzy rano przychodzą do pracy zupełnie trzeźwi, ale podczas pracy, np. podczas dłuższego postoju na pętli potrafią łyknąć sobie piwko. A młodzi kierowcy, tacy co pracują rok albo dwa lata, często opowiadają jak, to marihuana albo amfetamina doskonale pomaga zwalczać senność, zmęczenie itp. Nigdy na nikogo nie donosiłem, ale chcę po prostu zasygnalizować, że problem istnieje i jest to poważny problem.
Ten list mówi sam za siebie. Wyrywkowe kontrole trzeźwości przeprowadzane przed przystąpieniem do pracy bynajmniej nie gwarantują, że pasażerów nie będzie wiózł kierowca po spożyciu alkoholu albo wspomagający się narkotykami. Kto skontroluje zmiennika obejmującego autobus na mieście? Niewielu zapewne kierowców zdecyduje się w wątpliwym przypadku na zawiadomienie nadzoru ruchu, bo w Polsce niestety funkcjonuje dziwnie pojmowana "solidarność zawodowa" i niechęć do "donoszenia".
W Polsce brakuje norm dotyczących poziomu wpływu narkotyków na kierowców
Ponadto wykrycie, że kierowca obejmujący autobus znajduje się pod wpływem narkotyków, jest dla niefachowca praktycznie nie możliwe. Kto będzie przyglądał się, czy kierowca obejmujący autobus ma nieco rozszerzone źrenice, wykazuje pewną niezborność ruchu i jest nadmiernie pobudzony itp.
W Polsce przepisy prawa dokładnie określają, kiedy kierowca jest w stanie po użyciu alkoholu, a kiedy w stanie nietrzeźwym. Nie ma natomiast żadnych norm określających poziom wpływu narkotyków na organizm. Jeżeli policjanci za pomocą narkotestu wykryją, że kierowca zażywał narkotyki, to każdorazowo przed sądem musi wypowiedzieć się biegły, który oceni, na ile dawka substancji odurzającej miała wpływ na sprawność kierującego. A biegli bywają różni... Warto też wiedzieć, że np. u osoby używającej marihuany lub amfetaminy można stwierdzić obecność narkotyku we krwi nawet po 30 dniach od jego zażycia.
Jedynym rozsądnym wyjściem jest stosowanie jak najczęstszych kontroli kierowców i motorniczych w mieście, już w trakcie pracy. Wystarczy, aby podczas postoju na pętli podjechała załoga nadzoru ruchu i przeprowadziła kontrolę kierującego za pomocą alkotestu i narkotestu. Takie badania trwają dosłownie chwilę.
To samo zresztą powinna czynić policja, a także straż miejska. Wówczas nieodpowiedzialni kierowcy mieliby świadomość, że mogą zostać skontrolowani nie tylko przed rozpoczęciem pracy, ale także w trakcie jej wykonywania. W praktyce takie kontrole na pętlach odbywają się dopiero wtedy, gdy ktoś zgłosi, że z kierowcą jest coś nie tak.
Warto też zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko, które coraz bardziej nasila się. Według szacunków policji gwałtownie wzrasta liczba Polaków, którzy zażywają narkotyki i zasiadają za kierownicą. Według szacunków Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii około 7% Polaków zażywa narkotyki okazjonalnie lub regularnie, a 1,1% ankietowanych przyznało, że prowadzi samochód po użyciu substancji odurzających.
Można stąd wysnuć wniosek, że po polskich drogach porusza się ponad 300 tysięcy kierowców po użyciu narkotyków. Oczywiście są to dane czysto orientacyjne, bo przecież znaczna część osób nigdy się do tego nie przyzna...
Poranne kontrole trzeźwości zawodowych kierowców to za mało
Ja natomiast przepuszczam, że zmiany w kodeksie pracy tak naprawdę niewiele dadzą. Wiele firm autobusowych i tak przeprowadza od jakiegoś czasu przesiewowe kontrole trzeźwości. Na tym zapewne skupią się pracodawcy, kupując być może więcej alkotestów. Obawiam się natomiast, że problem narkotyków zażywanych przez kierowców nadal pozostanie nierozwiązany. Wątpię, by firmy przewozowe kupowały masowo narkotesty, bo problem substancji odurzających wciąż traktowany jest jako marginalny. Zupełnie błędnie!
Obawiam się również, że firmy komunikacyjne skupią się głównie na kontrolach trzeźwości przed rozpoczęciem pracy, co jak wyjaśniłem powyżej, nie daje szans na zwalczenie pijaństwa wśród niektórych kierowców. Powtarzam wciąż uniwersalną prawdę, że nawet najlepsze przepisy nie okażą się skuteczne, jeśli ich realizacją będą zajmować się osoby nieznające realiów i tworzące rozmaite procedury zza biurka.
Dlatego radzę wszystkim dyrektorom czy prezesom firm komunikacyjnych przeczytać uważnie cytowany wyżej list napisany przez jednego z kierowców autobusów komunikacji miejskiej. Ten list mówi więcej niż być może widzicie z okien swoich gabinetów.
Polski kierowca.
***