Polski egzamin na prawo jazdy to przeżytek. Wiem, co trzeba zmienić

Obserwując zawodowo ruch drogowy w Polsce, analizując wypadki i kolizje, a także pisząc teksty na temat BRD stwierdzam z całym przekonaniem, że wiedza teoretyczna i praktyczna polskich kierowców jest na bardzo niskim poziomie. Decydenci od ponad 30 lat wciąż zmieniają system szkolenia i egzaminowania kierowców, ale żadnej poprawy to nie daje. Chciałbym więc zaproponować radykalną zmianę systemu egzaminowania, co pozwoliłoby na uproszczenie egzaminów, a z drugiej strony wymagałoby od każdego zdającego wykazania się rzetelną wiedzą i umiejętnościami praktycznymi na niezbędnym poziomie.

Place manewrowy to przykład anachronizmu
Place manewrowy to przykład anachronizmuAdam Staskiewicz/East News

My wszyscy, zarówno autorzy ustaw i rozporządzeń, jak i zwykli ludzie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: czy chcemy, aby kierowcy byli rzetelnie przygotowani do bezpiecznego kierowania samochodem lub motocyklem, czy też bazujemy na fikcji i radosnych urzędniczych pomysłach mających się nijak do rzeczywistości.

Zdalny ustny egzamin teoretyczny

Mimo wprowadzonych zmian w egzaminie teoretycznym, wzbogacenia go o zdjęcia i materiały filmowe kandydaci na kierowców nadal w ogromnej większości uczą się pod testy, bez zrozumienia chociażby podstawowych zasad i przepisów.

Proponuję więc coś innego, egzamin zdalny za pośrednictwem internetu. W dzisiejszych czasach nawet konferencje rządowe lub biznesowe, a nawet rozprawy sądowe mogą odbywać się w sposób zdalny. Dlaczego więc egzamin teoretyczny na prawo jazdy nie mógłby przebiegać w ten sam sposób? Nie trzeba wychodzić z domu, można wybrać dowolną porę od godziny 6:00 do 22:00. Wnosisz opłatę, a następnie w wyznaczonym czasie logujesz się na specjalną stronę WORD-u i łączysz się z egzaminatorem:

 

Ty widzisz egzaminatora na swoim laptopie, on widzi ciebie. Egzamin składa się tylko z 5 pytań, ale są to pytania odnoszące się do najważniejszych kwestii mające wpływ na bezpieczeństwo jazdy: pierwszeństwa, wyprzedzania, używania świateł pojazdu, zawracania, omijania itd. Egzaminator losuje dla ciebie za pomocą komputera zestaw pięciu pytań, które będą wyświetlane na ekranie twojego monitora. Masz 30 sekund na udzielenie odpowiedzi TAK lub NIE na każde pytanie.  Różnica polega tylko na tym, że po udzieleniu odpowiedzi egzaminator poprosi cię o jej uzasadnienie.

 

Odpowiadasz zatem: TAK (mam pierwszeństwo przed tramwajem).

Egzaminator mówi: Proszę uzasadnić tę odpowiedź.

Ty odpowiadasz: Mam pierwszeństwo przed tramwajem, bo mój samochód znajduje się na drodze z pierwszeństwem, a tramwaj na drodze podporządkowanej.

Odpowiedź zostaje zaliczona.

Pytanie drugie:

 

Odpowiadasz: NIE

Egzaminator: Proszę uzasadnić odpowiedź.

Ty: Nie mogę zawrócić na tym skrzyżowaniu, bo sygnalizator kierunkowy do skręcania w lewo nie zezwala na zawracanie.

Kolejna odpowiedź zaliczona.

Cały przebieg egzaminu jest nagrywany. Oczywiście może zdarzyć się ktoś sprytny (we własnym mniemaniu), który zorientuje się, że pytanie egzaminacyjne mu "nie podeszło" i przerwie egzamin udając, że coś go rozłączyło. Raz rzeczywiście coś takiego może się zdarzyć i wtedy zdający ma prawo ponownie przystąpić do drugiego egzaminu bez wnoszenia kolejnej opłaty. Jeśli jednak kolejny raz powtórzy się taka sytuacja, będzie już musiał zapłacić za następne podejście. Jeżeli nie zgadzasz się z decyzją egzaminatora, może wnieść zażalenie, ale po wniesieniu odpowiedniej kaucji. Jeśli miałeś rację, WORD zwraca ci kaucję, jeśli nie, kaucja przepada. Chodzi o to, by zdający złośliwie nie składali bezpodstawnych zażaleń.

Zasadniczą zaletą takiej formy egzaminu jest możliwość sprawdzenia, czy kandydat na kierowcę zna przepisy i rozumie je, czy może tylko wykuł na pamięć odpowiedzi, ale nie potrafi ich uzasadnić. Testy tego wykryć nie pozwalają. Na takim egzaminie nie byłoby pytań o jakieś mało znaczące znaki drogowe, np. "Uwaga na zwierzęta leśne". Nie wiesz co taki znak oznacza, no to trudno. Każdy kierowca musi jednak wiedzieć, czy ma pierwszeństwo czy nie, kiedy może wyprzedzać itd.

Likwidacja placu manewrowego

Proponuję całkowitą rezygnację z pierwszej części egzaminu na placu manewrowym. Zajmuje ona sporo czasu, dodatkowo stresuje zdających, a pożytek z tego jest niewielki. Kontrola świateł w samochodzie czy sprawdzanie poziomu oleju? Jeśli ktoś tego nie potrafi, to zapłaci kiedyś mandat albo zatrze silnik.

Jazda pasem ruchu i ruszanie pod górkę? Takie umiejętności wyjdą podczas egzaminu w ruchu drogowym. Jaki pożytek jest z manewrowania samochodem pomiędzy pachołkami i tyczkami, skoro potem w prawdziwym ruchu raczej nie będziesz miał z tym do czynienia?

Cały plac manewrowy jest przeżytkiem i anachronizmem. Ja proponuję zupełnie coś innego.

Egzamin w prawdziwym ruchu, ale nie wokół WORD-u

Po zaliczeniu egzaminu teoretycznego wykupujesz egzamin praktyczny i w uzgodnionym terminie przychodzisz do WORD-u. Możesz sobie wcześniej wybrać model i markę samochodu (w ramach tego, czym dysponuje WORD). Wsiadasz do auta i przygotowujesz się do jazdy. Egzaminator już w tym momencie będzie mógł ocenić, czy ustawiłeś prawidłowo lusterka, czy zapiąłeś pasy, czy umiesz włączyć światła. Następnie egzaminator mówi (przykładowo): Proszę jechać na dworzec PKP, na lotnisko, do szpitala takiego i takiego itp. A ty po prostu jedziesz!

Nie ma więc krążenia wokół WORD-u, po tych samych skrzyżowaniach i ulicach. Przecież prawa jazdy nie robi się tylko na określony rejon miasta! Co gorsza, kursant podczas nauki jazdy, jeśli jeździ do znudzenia to tych samych drogach i skrzyżowaniach, przestaje myśleć, lecz działa automatycznie (podobnie jak przy wkuwaniu na testowe pytania). A na drodze najbardziej potrzebne jest myślenie kierowcy.

Poza tym, należy znieść te sztuczne kryteria, jakie obowiązują na obecnych egzaminach: jazda drogami jednokierunkowymi, jazda drogami dwukierunkowymi, przejazd przez skrzyżowania trójwlotowe, czterowlotowe itd. Po prostu zdający egzamin ma jechać bezpiecznie i zgodnie z przepisami. Samochód egzaminacyjny powinien być wyposażony w kilka kamer, także zewnętrznych, aby pozwalały one rejestrować obraz i w razie wątpliwości mieć pewność, czy zdający popełnił błąd czy nie. Jeżeli osoba ubiegająca się o prawo jazdy sprawnie i zgodnie z przepisami kieruje samochodem, egzaminator ma prawo zakończyć egzamin już po 10 minutach.

Czy to nie jest proste i logiczne?

Obowiązkowy ranking ośrodków szkolenia

I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Należałoby wprowadzić obowiązkowy ranking ośrodków szkolenia kierowców - chodzi tu o zdawalność absolwentów kursów.

 

Obecnie najczęstszym kryterium wyboru ośrodka szkolenia przez kursantów jest cena kursu. Im taniej, tym lepiej. Tyle tylko, że niska cena zazwyczaj oznacza, że kurs jest tandetny i mało rzetelny. Obowiązkowy ranking zdawalności pokazywałby wyraźnie, który ośrodek ma dobrych instruktorów i potrafi rzetelnie szkolić, a który wręcz przeciwnie. Oczywiście można zakładać, że na kursie w jakimś pechowym ośrodku pojawiło się dużo osób niemających predyspozycji do kierowania samochodem, wyjątkowo mało pojętnych i to spowodowało słabe wyniki ośrodka. Ale po dłuższym czasie prawda i tak wyjdzie na jaw.

Każda osoba ubiegająca się o prawo jazdy miałaby więc możliwość sprawdzenia w oficjalnych statystykach WORD-u, jakie są wyniki danego ośrodka szkolenia. Jeżeli w ciągu roku okaże się, że spośród absolwentów danego OSK za pierwszym podejściem zdaje egzamin tylko 5 czy 10% kursantów, o czymś to świadczy. Może więc lepiej wybrać ośrodek, w którym kurs jest droższy, ale za to mamy szanse zdać egzamin za pierwszym podejściem, a nie zdawać go pięć razy. Przecież to też generuje dodatkowe koszty i może się okazać, że niska cena kursu wcale nie była opłacalna.

Prosta droga jest zawsze najlepsza

Zdaję sobie sprawę, że moja propozycja wywoła wiele wątpliwości i kontrowersji. Zwracam jednak uwagę, że prawo powinno być dostosowane do realiów, iść z duchem czasu. Obowiązujący obecnie system egzaminowania jest nasycony różnymi urzędniczymi pomysłami tworzonymi zza biurka, a nie zza kierownicy.  Tak naprawdę sprawa jest prosta: zamiast uczyć kursanta 400 znaków drogowych i 300 artykułów lub paragrafów, z góry wiedząc, że i tak tego nie zapamięta, o wiele lepiej nauczyć go skutecznie 50 najważniejszych zasad.

Egzamin praktyczny nie powinien składać się ze sztucznie wymyślonych zadań, lecz po prostu pozwalać egzaminatorowi na ocenę, czy kursant prowadzi samochód bezpiecznie, zgodnie z przepisami i może już jeździć samodzielnie, czy nie. Jeżeli nie zmienimy obecnego anachronicznego systemu egzaminowania, to ludzie nadal będą uczyć się pod testy, instruktorzy będą jeździć z kursantami wokół WORD-ów, a potem na drogach będziemy spotykać coraz więcej niedouczonych, kiepskich kierowców. Takich, którzy nie potrafią myśleć.

Decydenci powinni sobie odpowiedzieć na pytanie: czy tego chcemy? Czy wciąż będziemy przodować w tragicznych wypadkowych statystykach?

***

Moto Flesz - odcinek 60. Debiut BMW M2, nowe kursy reedukacyjneINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas