Polak zabił ludzi i zdemolował Pendolino
22 lipca w Czechach, w miejscowości Studenka kierowca TIR-a, Polak, wjechał na przejazd kolejowy i spowodował katastrofę. W stojącą na torach ciężarówkę uderzył pociąg Pendolino, jadący z prędkością 160 km/h. 3 osoby zginęły, 18 innych zostało poważnie rannych, dwóch pasażerów pociągu nadal walczy o życie w szpitalach. Straty materialne sięgają 24 milionów złotych. Dlaczego doszło do tej tragedii?
50-letni kierowca polskiego TIR-a, załadowanego elementami stalowymi, zbliżał się do przejazdu kolejowego, na którym już włączyła się sygnalizacja świetlna - dwa migające przemiennie sygnały czerwone. Nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać, iż takie sygnały bezwzględnie zabraniają wjechania na przejazd. Ich włączenie następuje na około 20-30 sekund przed opuszczeniem zapór, czyli szlabanów. Stanowią więc ostrzeżenie, iż za chwilę zapory zaczną się opuszczać.
Jak pokazuje nagranie z monitoringu na przejeździe w Studence, Polak zignorował sygnalizację świetlną i wjechał na przejazd. Uczynił to w chwili, kiedy czerwone sygnały migały już od około 20 sekund, a więc z pewnością nie można powiedzieć, iż został zaskoczony ich pojawieniem się i nie zdążył wyhamować. Nie, z pełną premedytacją wjechał na przejazd. Kiedy to uczynił, zapory akurat opuściły się. Kierowca zatrzymał zestaw na środku przejazdu i czekał. Nie wiadomo na co...
W chwili, kiedy dojrzał zbliżający się pociąg, podjechał tylko dwa metry do przodu. To uratowało mu życie, gdyż w przeciwnym razie pojazd szynowy trafiłby wprost w kabinę kierowcy.
Jadące z prędkością 160 km/h Pendolino nie miało oczywiście szans na wyhamowanie. Pociąg przeciął TIR-a i zatrzymał się 500 metrów za przejazdem. Kabina kierowcy została wyrwana i odłączyła się od ciągnika siodłowego. Polak nie odniósł obrażeń.
Wystarczyło, by kierowca ciężarówki po prostu zjechał z przejazdu, wyłamując zapory. Są one tak skonstruowane, aby w razie zagrożenia można było łatwo je złamać. Można to uczynić nawet samochodem osobowym, tym bardziej więc TIR nie miałby żadnego problemu z pokonaniem takiej delikatnej przeszkody. Dlaczego więc polski kierowca stał i czekał na wypadek?
Liczył, że pociąg zahamuje? Myślał, że staranuje tylko naczepię i nic takiego się nie stanie?
Gdyby jeszcze tak postępował jakiś kierowca osobówki (amator) albo przysłowiowa blondynka za kierownicą, można by to łatwo wyjaśnić brakiem wyobraźni, czy jak ja to określam - coraz bardziej powszechnym odmóżdżeniem. W tym przypadku był to jednak zawodowiec, kierowca z wieloletnim doświadczeniem. Dlaczego więc zachował się tak głupio?
W tym miejscu muszę podkreślić, że daleki jestem od oceniania czy osądzania tego konkretnego człowieka. Tym zajmie się zresztą czeski sąd, który już go aresztował.
Chcę natomiast wskazać na pewne zjawiska, które towarzyszą pracy kierowców zawodowych, a przede wszystkim właśnie TIR-owców.
Okazuje się, że bardzo wielu polskich kierowców, w tym również zawodowych tak bardzo się spieszy, iż nawet kilkuminutowe oczekiwanie przed przejazdem kolejowym staje się dla nich kwestią życia lub śmierci. Dosłownie!
Można odnieść wrażenie, że ci wszyscy polscy "mistrzowie kierownicy" uczestniczą w jakimś wyścigu.
Popatrzcie na kolejny filmik. Jeden tylko przejazd i ilu durniów.
A może każdy z tych kierowców wiezie ciężko chorego do szpitala albo kobietę w trakcie porodu? Akurat!
To jest po prostu polska mentalność, polskie warcholstwo. Polak potrafi...
- A co tam, będę czekał? Zdążę przejechać! Ja wiem lepiej! Nikt mi nie będzie rozkazywał, co mam robić!
I dokąd tak się spieszycie? Zbawią was 2-3 minuty? Gnacie na złamanie karku, a potem siedzicie bezmyślnie i dłubiecie w nosie, gapicie się w telewizor czy komórkę.
Polak ma za nic przepisy ruchu drogowego, bo one są tylko dla naiwnych. Polak jest sprytniejszy (we własnym mniemaniu). Okazuje się jednak, że są już tysiące kwater na cmentarzach, w których spoczywają ci "sprytniejsi". Ale nie tylko oni. Także ofiary ich głupoty, brawury, lekkomyślności. Bogu ducha winni ludzie, którzy mieli tego pecha, że trafili na tych "sprytniejszych".
Od pewnego czasu kierowcy zawodowi przechodzą specjalne dodatkowe szkolenia. Kwalifikacja wstępna, kwalifikacja okresowa itd. Można by więc pomyśleć, że są to specjalistyczne szkolenia na najwyższym poziomie, kształcące prawdziwych profesjonalistów. Setki godzin wykładów, egzaminy, testy...
Okazuje się jednak, iż jest to następna polska fikcja. Proszę sobie zobaczyć przykładowe pytania z egzaminów kwalifikacyjnych:
Jaką prędkość obrotową należy utrzymywać jadąc ze stałą prędkością?
a) 1000-1200 obr./min
b) 1300-1700 obr./min.
c) Zgodną z instrukcją obsługi pojazdu
O czym informuje charakterystyka jednostkowego zużycia paliwa?
a) O warunkach pracy silnika, w których pracuje on największą sprawnością
b) O wskaźniku dynamicznym pojazdu
c) O tym, jakie zużycie paliwa będzie miał pojazd przy prędkości 40 km/h.
Ludzie, przecież to jest bełkot! Na co potrzebne są takie dywagacje kierowcy TIR-a lub autobusu? Kolejny przerost formy nad treścią, kolejne wypociny różnych pseudo-specjalistów, którzy za to biorą ciężką kasę.
A dlaczego nie ma pytań naprawdę potrzebnych:
- Co zrobisz, jeśli utkwiłeś na przejeździe kolejowym?
- Ile wynosi droga hamowania pociągu przy prędkości 100 km/h?
- Jak będziesz się ratował, jeśli przyczepa zacznie ściągać cię do rowu?
A może lepiej zamiast pseudonaukowego bełkotu wyświetlić po prostu taki filmik? Co lepiej utkwi w pamięci szkolonego kierowcy? Rozbicie ciężarówki przez pociąg czy testowe wypociny?
Skutki takich pseudo-szkoleń, rezultaty prania ludziom mózgów widać na każdym kroku. W Polsce znalezienie dobrego spawacza, dobrego ślusarza, dobrego mechanika czy elektryka graniczy z cudem. Ci, którzy byli naprawdę dobrzy, od dawna pracują zagranicą.
Podobnie jest niestety z kierowcami zawodowymi. Kiedyś, aby jeździć TIR-em, trzeba było ładnych parę popracować na zwykłej ciężarówce, nabyć doświadczenia. A dziś? Zrobiłeś prawko, to jedź. Najwyżej się rozwalisz. Im młodszy kierowca, tym lepiej, bo można go skuteczniej eksploatować, wyzyskiwać.
Popatrzcie na kierowcę tego autobusu. Utkwił na przejeździe. Po co w ogóle wjeżdżał na przejazd, skoro widział, że za nim jest korek? Bariera opuszcza się, uderza w autokar. Kierowca nie czyni nic, a przecież w tym autobusie są ludzie, dzieci! Prawdziwy zawodowiec nakazałby pasażerom natychmiastowe opuszczenie autobusu. A ten kierowca na co liczy? Że pociąg zahamuje? Albo może jeszcze nie nadjedzie albo się spóźni? Identycznie, jak ten Polak w Czechach.
Na szczęście pojawia się policjant, który nakazuje pozostałym bezmyślnym kierowcom przesunięcie się do przodu, ratuje autokar i jego pasażerów przed wypadkiem.
Profesjonalizmu nie można też przypisać dziennikarzom. Kiedy wydarzył się ten wypadek, wszystkie niemal gazety i portale internetowe, a także telewizje relacjonowały, że polski kierowca TIIR-a wyskoczył z pojazdu w ostatniej chwili. Bzdura, czeski monitoring nie zarejestrował czegoś takiego. Po prostu ktoś wypowiedział taką "rewelację" i wszyscy pismacy powtarzali ją bezmyślnie, bez sprawdzenia.
Kolejny popis redaktorski to kwestia odległości, w jakiej Pendolino zatrzymało się za przejazdem po zderzeniu. Zobaczcie sobie choćby w Internecie. 2 kilometry... 800 metrów... 100 metrów..
Jakaś inteligentna inaczej redaktoreczka napisała nawet, że "ciężarówka była wleczona przez pociąg przez kilkanaście metrów!" No coś takiego? Niesamowite! Oczywiście ta odległość nie ma większego znaczenia, ale jeśli już dziennikarz - profesjonalista podaje jakąś informację, powinien ją sprawdzić.
I jak tu można wierzyć mediom? Jak można się dziwić, że ludzie wjeżdżają pod pociąg, skoro "dziennikarka" podnieca się tymi kilkunastoma metrami? Piszecie bzdury!
Na Polaku można wymusić przestrzeganie prawa tylko przemocą albo waląc go po kieszeni. Pierwsze rozwiązanie prezentuje powyższy filmik. Może warto przed naszymi przejazdami kolejowymi instalować takie urządzenia? Spieszysz się? Wjechałeś na przejazd? No to masz załatwione auto. Tuż obok przejazdu warto zainstalować warsztat blacharski, który świetnie by prosperował. Może wystarczą tylko podnoszone kolce? A zaraz za przejazdem zakład wulkanizacyjny.
Drugi wariant to surowe karanie tych, którzy tak bardzo się spieszą. Przecież część przejazdów jest monitorowana. Załóżmy kamery na wszystkich, nawet tych najmniejszych. Niechaj szanowne państwo polskie pozwoli mi powołać do życia taką firmę, a założę kamerki na każdym przejeździe i będę was kosił po kieszeniach bez litości, wy rzekomo sprytniejsi.
Objechałeś półzapory? - 3.000 zł. Wjechałeś po zapaleniu się sygnałów czerwonych? - 3000 zł. Złamałeś barierę? - 5.000.
Ktoś powie, że to za drogo? A ile kosztuje życie tych, którzy zginęli w pociągu w Czechach? Ile kosztuje zdemolowane Pendolino?
Dowody będę miał czarno na białym, nikt się nie wyprze. A na koniec roku, kiedy wypełnicie swój PIT, dowiecie się nagle, że musicie jeszcze dopłacić 35.000 zł. za wykroczenia popełniane na przejazdach.
Ha ha ha! Będę milionerem... Zarobię fortunę na waszej bezmyślności, głupocie, na waszym warcholstwie! Tylko tyle mi pozostaje, bo już nie liczę na to, że zmądrzejecie.
Polski kierowca