Zabili kierowcę bryłą lodu. Są wyroki. Za niskie?
Na kary 6, 5 i 4 lat pozbawienia wolności skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Tarnowie trzech nastolatków, którzy w lutym rzucili bryłę lodu na autostradę, powodując śmierć 46-letniego kierowcy tira.
Do wypadku doszło 21 lutego wieczorem w miejscowości Biadoliny Radłowskie pod Tarnowem. Kierowca - po tym jak bryła lodu rozbiła szybę - stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w energochłonne bariery po prawej stronie drogi. W szoku wyszedł jeszcze z samochodu, ale stracił przytomność. Pomimo reanimacji zmarł.
Po wypadku policja zatrzymała 17-latka i dwóch 16-latków. Wszyscy usłyszeli zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Zdaniem prokuratury, mieli oni świadomość, że zrzucenie bryły lodu o wadze co najmniej 16 kg na autostradę, po której samochody poruszają się z dużą prędkością, może spowodować śmierć kierowcy; powinni byli to przewidywać i się z tym liczyć. Dlatego też powinni odpowiadać przed sądem jak dorośli.
Prokuratura oskarżyła Grzegorza S., Bartłomieja H. i Artura M. o tzw. zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Sąd w wyroku zmienił kwalifikację czynu, uznając oskarżonych za winnych spowodowania ciężkich obrażeń ciała i nieumyślnego spowodowania śmierci. Ze względu na młody wiek oskarżonych i deficyty intelektualne niektórych z nich proces toczył się z wyłączoną jawnością.
Grzegorz S. skazany został na karę 6 lat pozbawienia wolności, Bartłomiej H. na 4 lata, a Artur M. na 5 lat więzienia. Wszyscy mają zapłacić na rzecz rodziny kierowcy po 30 tys. zł zadośćuczynienia; wyrok nie jest prawomocny. Orzekając karę, sąd brał pod uwagę stopień winy i późniejszą postawę oskarżonych. Ustalając przebieg wydarzeń, oparł się na pierwszej wersji wyjaśnień jednego z oskarżonych i ustaleniach biegłych.
W uzasadnieniu stwierdził, że do śmiertelnego wypadku doprowadził splot tragicznych okoliczności. Powołał się przy tym na opinię biegłego, według którego o tragedii, tj. rozbiciu szyby samochodu, przesądziło 0,8 sekundy. Gdyby nastąpiło przesunięcie wydarzenia o 0,8 sekundy, do tragedii by nie doszło - podkreślił sąd w ślad za biegłym.
Według sądu oskarżeni wspólnie zrzucili co najmniej 16-kilogramową bryłę lodu, co potwierdził eksperyment procesowy. Składali jednak różne wyjaśnienia, przez co sąd miał do czynienia łącznie z siedmioma wersjami wydarzeń, licząc z opiniami biegłych.
Sąd wskazał, że oskarżeni - nawet mimo deficytów intelektualnych - powinni zdawać sobie sprawę z negatywnych skutków swojego zachowania. Trudno jednak przypisać im zabójstwo. Sąd przyznał, że sprawa nie jest oczywista, ponieważ w grę wchodziły cztery kwalifikacje prawne.
Jak poinformował sąd, wszyscy trzej oskarżeni odpowiadali już przed sądem rodzinnym w błahych sprawach - dlatego są zdolni do ponoszenia odpowiedzialności. Ich działanie określił jako formę złowrogiej zabawy, w której następowała eskalacja. Zgłaszali się bowiem świadkowie, którzy zgłaszali zrzucanie bryłek śniegu i lodu na autostradę w tym miejscu.
"Kara nieadekwatna kompletnie do czynu. Jesteśmy nieusatysfakcjonowani, z głębokim smutkiem i żalem przyjęliśmy ten wyrok, ale jeszcze jest inny sąd i my w ten sąd wierzymy, że będzie sprawiedliwszy" - powiedziała po wyroku matka zmarłego kierowcy, zapowiadając także apelację.
"Ta kara powinna być naprawdę bardzo surowa, bo to jest ostrzeżenie dla innych, żeby takich rzeczy nie robili. To jest przypadek szczególny: takie zabójstwo, z taką premedytacją powinno być surowo ukarane. A te 0,8 sekundy, co zdaniem sądu może by syn ocalał, to jest śmieszne. Być może syn by ocalał, ale tego sąd nie powinien przecież brać pod uwagę" - mówił z kolei ojciec kierowcy.
Obrońcy oskarżonych także zapowiadali apelacje.
Sekcja zwłok kierowcy wykazała, że mężczyzna zmarł wskutek wielonarządowych obrażeń klatki piersiowej i brzucha. Miał złamane wszystkie żebra i uszkodzone narządy wewnętrzne. Prokurator i biegły, którzy prowadzili oględziny na miejscu wypadku, znaleźli w kabinie tira duże bryły lodu. Po zważeniu odłamków lodu okazało się, że ważyły one 16 kg