Wierzysz w przyszłość aut elektrycznych?
Citroen C-ZERO i peugeot ION - 145 tys. zł, mitsubishi i-MIEV - 160 tys. zł, dziwaczny, miniaturowy re-volt - 77 tys. zł.
Horrendalne ceny dostępnych w Polsce samochodów z napędem elektrycznym odstraszają od ich zakupu nawet największych entuzjastów ekologii i nowych technologii. Nie inaczej jest za granicą.
Ze zleconych przez firmę Continental międzynarodowych badań (Continental Mobility Study) wynika, że najprzychylniej do elektrycznych pojazdów nastawieni są... Chińczycy. W tym kraju gotowość zakupu e-aut zadeklarowało 14 proc. ankietowanych.
Dla uczestników wspomnianego sondażu najważniejszy problem stanowi właśnie wysoka cena "elektryków". Na ten czynnik wskazało 49 proc. pytanych Francuzów i Chińczyków, 43 proc. Niemców i 41 proc. Amerykanów. Do kupna samochodu elektrycznego zniechęca również słabo rozwinięta infrastruktura ich obsługi oraz długi czas "tankowania". Gdyby zasięg e-aut udało się zwiększyć z obecnych 150 kilometrów do 300 km, wówczas średni odsetek osób zdecydowanych rozważyć zakup takiego pojazdu we wszystkich krajach objętych badaniem Continental Mobility Study wzrósłby z 4 proc. do 6 proc. A w Chinach - ze wspomnianych wyżej 14 proc. do 27 proc.
Mimo dość zniechęcającej teraźniejszości, znaczna część respondentów zdeklarowała zamiar zakupu e-auta w przyszłości. Tak stwierdziło 10 proc. Francuzów, 27 proc. Niemców, 29 proc. Amerykanów i aż 65 proc. Chińczyków. Nie sądzą oni jednak, by nastąpiło to wcześniej niż w 2020 r.
Każda podwyżka cen tradycyjnych paliw, każdy test samochodu elektrycznego, pokazujący, jak tanio można nim jeździć, budzi nowe nadzieje wśród zmotoryzowanych. Dodatkowo podsycają je doniesienia z imprez wystawienniczych, podczas których wszyscy czołowi producenci aut (a także wiele mało znanych, niszowych, wyspecjalizowanych firm) prezentują efektowne modele pojazdów z e-napędem. Niestety, przejście z etapu prototypów i aut koncepcyjnych do fazy masowej produkcji okazuje się bardzo trudne. Barierą jest wciąż wysoki koszt i niedostateczna wydajność źródeł energii dla takich samochodów.
Nie wszyscy wierzą w autentyczność tych problemów. Miłośnicy teorii spiskowych twierdzą, że rzekomo wolny postęp w tej dziedzinie to sprawka lobby naftowego, a w sejfach koncernów zajmujących się wydobyciem i przeróbką ropy spoczywają gotowe projekty nowych, znakomitych akumulatorów. Zakupione lub wykradzione po to, by wciąż można było zarabiać krocie na sprzedaży benzyny i oleju napędowego. Ponieważ nie da się owych podejrzeń zweryfikować, musimy przyjąć za dobrą monetę, że w dobie niebywałego rozwoju nauki i techniki, pojazd napędzany elektrycznie nie może przejechać na jednym ładowaniu więcej niż 200-250 km.
Wymienione wyżej ograniczenia powodują, że zakupem samochodów elektrycznych są zainteresowani przede wszystkim klienci biznesowi. Czynią tak ze względów ekonomicznych (np. firmy kurierskie funkcjonujące w dużych miastach) lub wizerunkowych. Po prostu dobrze, nie bacząc na koszty, pokazać się światu w szatach pioniera nowych technologii, zatroskanego o przyszłość środowiska naturalnego.
Wszystko to sprawia, że prognozy na najbliższą przyszłość są tylko umiarkowanie optymistyczne. Zdaniem autorów studium, przygotowanego przez IHS Automotive Supplier Business, do roku 2015 globalna sprzedaż e-aut powinna sięgnąć 700 tys. - 1 mln sztuk. Do tego czasu na rynku pojawi się około 75 nowych modeli takich pojazdów, z czego ok. 35 będzie pochodzić z Chin. Trudno powiedzieć, czy nowi gracze zagrożą pozycji potentatów w rodzaju Grupy PSA (Peugeot - Citroen), lidera rynku pojazdów elektrycznych, z niemal 30-proc. w nim udziałem.
Według raportu firmy doradczej KMPG, Automotive Executive Survey 2012, do 2025 r. udział samochodów z napędem elektrycznym w ogólnej sprzedaży nowych aut nie przekroczy 15 proc. Co ciekawe, największą popularnością mają się one cieszyć w obszarze tzw. BRIC, w którego skład wchodzą ogromne, szybko rozwijające się rynki Chin, Indii i Brazylii. Znacznie mniej obiecująco przedstawiają się w tej mierze perspektywy dla Stanów Zjednoczonych. Cóż, paliwa ropopochodne są dla zmotoryzowanych mieszkańców USA nadal relatywnie bardzo tanie, co nie skłania do zmiany środka lokomocji. Ważną do tego zachętą byłyby z pewnością ulgi podatkowe dla nabywców e-aut, a także ułatwienia w parkowaniu i dostępie do centrów wielkich miast.
A na filmie nasze pierwsze jazdy... elektryczną teslą roadster. Samochód ten przyspiesza od 0 do 100 km/h w niecałe 4 sekundy, może poruszać się z prędkością 210 km/h. Na naładowanych bateriach przejeżdża sporo, bo aż 354 kilometrów.