Szaleńcza ucieczka motocyklisty. Na końcu "dzwon"

W rowie zakończyła się szaleńcza ucieczka motocyklisty, który nie zatrzymał się do policyjnej kontroli w okolicach Beska na Podkarpaciu. Mężczyzna nie doznał poważniejszych obrażeń. Jak się okazało, uciekał przed patrolem policji, bo nie miał prawa jazdy. Stracił je w 2007 roku.

Funkcjonariusze patrolujący drogę krajową numer 28 przed miejscowością Besko zauważyli w miniony piątek motocyklistę jadącego z bardzo dużą prędkością w kierunku Sanoka. Chociaż policyjne auto rozpędziło się do ponad 160 km/h, dystans między obydwoma pojazdami niewiele się zmniejszył. Ostatecznie funkcjonariusze dogonili motocyklistę już w Besku, kiedy skręcił w boczną drogę. Przy próbie zatrzymania do kontroli mężczyzna zawrócił i rozpoczął szaleńczą ucieczkę wąską, krętą drogą.

Rajd nie trwał jednak długo. Po chwili uciekinier stracił panowanie nad motocyklem i wylądował w przydrożnym rowie. Jadący z tyłu policjanci udzielili mężczyźnie pierwszej pomocy. Na miejsce przyjechała też karetka pogotowia. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że pirat drogowy nie ma poważniejszych obrażeń.

Reklama

Uciekinierem okazał się 38-letni mieszkaniec gminy Besko. Mężczyzna był trzeźwy. Okazało się jednak, że 5 lat temu stracił prawo jazdy. Za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów grozi do 3 lat więzienia. Mężczyzna odpowie również za kilka wykroczeń - m.in. niezatrzymanie się do kontroli i niezastosowanie się do znaku "Stop".

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy