Strzelać do wyprzedzających na podwójnej...
Właśnie wróciłam z dzieckiem z zimowiska... Ale nie o zimowisku chciałam napisać.
Piraci drogowi ich niebezpieczne furiactwo wyczerpuje mnie nerwowo - jak się zdarzy wypadek, to wszyscy zwalają winę na pijane drzewa znienacka wyskakujące na środek drogi, drogowców, którzy zaskakują zimę i inne takie ciekawostki.
A mało kto widzi piractwo jako takie, za mało jest woli, powszechnej woli eliminowania takich z naszych dróg. Mnie (przy tym dzisiejszym powrocie) przelała się czara goryczy.
Uważam, że powinno być prawne pozwolenie strzelania (bez ostrzeżenia) do facetów (kobiet też, jak się taka zdarzy), którzy wyprzedzają na podwójnej ciągłej i zajeżdżają drogę (o metr przed maską! dosłownie na błysk lakieru!) zmuszając jadących poprawnie i zgodnie z przepisami, do nagłego hamowania, w dodatku na śliskiej nawierzchni!!!
Pomijam "kwiaty" w rodzaju rozpychania się przez takich buców (a tam z boku drogi są betonowe słupki, piesi i inne przeszkody, których nie chciałabym "zaliczyć". Pomijam, bo szkoda mi słów - normalni ludzie nigdy tego nie robią, a do piratów i tak nie dotrze.
Bardzo mnie to piractwo "boli", bo jak mnie (jadącą poprawnie) taki rąbnie, to zważywszy niekorzystny rozkład naprężeń oraz inne okoliczności, to zginę raczej ja (niewinnie) a nie on... Jakoś nie mam na to ochoty.
Co prawda mam świetne autko, ale:
1 - nie mam ochoty wypróbowywać zamontowanym w nim systemów bezpieczeństwa.
2 - inni mają mniej świetne "bryczki", a też chcą żyć...
Na tej samej trasie widziałam jak dziś jeden "abs" (absolutny brak szyi - przyp. red) w "merolu" potraktował faceta jadącego spokojnie i w zgodzie z Kodeksem drogowym takim sobie zwyczajnym autkiem. Nie napiszę Wam, bo nie chcę się bardziej denerwować. Wyobraźcie sobie sami...
A teraz bardziej konstruktywnie (żeby nie było samego tylko żalenia się): może jakieś testy psychologiczne (na poziom agresji u kandydata na kierowcę), zamiast tego strzelania? A może ja za dużo wymagam? A może po prostu jakaś solidarność kierowców nie-piratów? Np. solidarne dzwonienie na policję (zgłaszanie zagrożenia), podawanie sobie info o piracie przez CB (ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem)?
Ja akurat dziś komórkę miałam rozładowaną, zresztą z doświadczenia wiem, że takie dzwonienie nie bardzo pomaga. Zresztą to też mnie "boli". - No, bo jeśli policja nas nie obroni przed piratami, to kto?!
Teraz przyznam się Wam do czegoś bardzo niefajnego (ale ja już naprawdę miałam dość po TEJ dawce chamstwa, jakiej dziś doświadczyłam na drodze)...
Dla własnego zdrowia psychicznego (póki nie wolno strzelać) oraz dla bezpieczeństwa (uciec z jego zasięgu), odegrałam się na jednym takim piracie na Niebyleckiej Górze (trasa Barwinek - Medyka - w dużym przybliżeniu) - wrzuciłam trójkę, włączające się turbo dało potężnego kopa mojemu i tak niemałemu silnikowi, auto dostało skrzydeł, mnie wgniotło w fotel, cudowne zimóweczki (sprowadzone specjalnie na zamówienie) gryzły śnieg i asfalt; i wyprzedziłam buca (jadąc ostrym sprintem pod ostrą górę), moja volvuchna majestatycznie a konsekwentnie płynęła przez czasoprzestrzeń (przy tej prędkości czas się wydłuża, autko też - hihi), ja z buddyjskim wręcz uśmiechem na twarzy płynęłam z nią razem a buc (ten od zajeżdżania drogi i spychania z niej) został z tyłu i nawet nie mógł mnie ugryźć w tylną część (wiecie o co chodzi...), bo nie zdążył.
Zaznaczam, że w tym miejscu są dwa pasy ruchu w jednym kierunku, żeby uprzedzić tych, którzy zaraz się rzucą na babę - za - kółkiem - w - dodatku - blondynkę.
Dodam jeszcze jedno na swoją obronę: czemu Wam (piraci i inni frustraci) wolno przekraczać dozwoloną prędkość a ludziom, którzy (ze strachu) przed Wami uciekają - nie? Zastanówcie się zanim zaczniecie mnie krytykować w żywe kamienie.
Zamiast konkluzji pytanie: co radzicie, jak się bronić przed piratami i możliwą śmiercią z ręki takiego szaleńca? (blond)