Stolica kraju "komorą gazową". Szokujące oświadczenie premiera

"Pełną parą" ruszył właśnie sezon grzewczy, można się więc spodziewać, że wkrótce na pierwsze strony gazet powróci temat smogu.

W Polsce smog ma charakter sezonowy i kończy się z nastaniem wiosny. Oznacza to, że głównymi winowajcami nie są samochody, bowiem natężenie ruchu kołowego na naszych ulicach jest odwrotnie proporcjonalne do obfitości opadów śniegu.

Nie oznacza to oczywiście, że samochody nie mają żadnego wpływu na zjawisko smogu. Trzeba przecież pamiętać o cząstkach stałych wydobywających się z rur wydechowych starych diesli, czy np. pyle ze zużytych okładzin hamulcowych. Dowodzi tego chociażby przykład stolicy Indii - New Delhi . która stara się walczyć ze smogiem w nietypowy sposób.

Reklama

W przypadku Indii głównym problemem jest stan pojazdów i kultura techniczna ich użytkowników. Na drogach spotkać można wszystko, co ma koła. O przestrzeganiu jakikolwiek norm emisji spalin nie ma mowy - jednym z popularniejszych środków transportu osobistego są np. dwusuwowe jednoślady. W efekcie stężenie pyłu zawieszonego w New Delhi jest tak wysokie, że w jednym z wywiadów premier Indii Arvind Kejriwal nazwał stolicę kraju "komorą gazową".

Ambasada amerykańska w New Dehli opublikowała badania dotyczące pyłu zawieszonego PM 2,5. Wynika z nich, że w stolicy Indii jego stężenie określono na 523 punktów. W ocenie ekspertów za granicę "dobrego powietrza", którego wdychanie nie powoduje szkodliwych następstw zdrowotnych, uznaje się wynik 50 punktów! Przedstawiciele amerykańskich władz zostali niejako "wywołani do odpowiedzi" w związku z licznymi narzekaniami amerykańskich obywateli, którzy skarżyli się, że nie mogą dotrzeć do Indii na pokładach samolotów United Airlines. Amerykański przewoźnik zawiesił rejsy do New Dehli ze względu na... ograniczoną widoczność na lotnisku!

W kategoriach ciekawostki można też traktować to, w jaki sposób lokalne władze próbują radzić sobie z problemem. Do walki ze smogiem  oddelegowano armię specjalnych śmigłowców wyposażonych w zbiorniki na wodę. Ich zadaniem - podobnie jak miało to miejsce chociażby po katastrofie w Czarnobylu - jest zraszanie powietrza wodą, której krople wiążą zanieczyszczenia i zapobiegają pyleniu. Sęk w tym, że by działania tego typu były skuteczne, opryski muszą być wykonywane z wysokości około 100 metrów, a na loty przy tak niskiej wysokości nie pozwala... ograniczona przez pył widoczność.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama