Piękna "julka" to tak naprawdę bestia
Marka z długą, bogatą tradycją i rzeszą zagorzałych fanów. Samochód o uznanej renomie lub nawiązujący - nazwą, lecz także zapożyczonymi z przeszłości stylistycznymi szczegółami - do otoczonego legendą modelu sprzed lat.
Nadwozie o relatywnie niewielkich gabarytach, ale niebanalnej sylwetce i z paroma zewnętrznymi wyróżnikami, wskazującymi, że nie mamy do czynienia z pojazdem przeznaczonym dla masowego klienta. Dyskretnie pachnące luksusem wnętrze kabiny. Nietuzinkowy silnik, zapewniający ponadprzeciętne osiągi... Oto przepis na współczesny kompakt prestiżowej klasy premium.
Według tej recepty została "przyrządzona" alfa romeo giulietta QV.
Rozpoczynając w 2010 r. produkcję giulietty Włosi chcieli upiec na jednym ogniu dwie pieczenie: zapewnić następczynię alfie romeo 147, a jednocześnie, przez odwołanie się do słynnej "julki" z lat 50 i 60 oraz modelu giulietta nuova z przełomu lat 70 i 80, jednoznacznie zasygnalizować jej wysokie aspiracje.
Litery QV w oznaczeniu topowej wersji giulietty można by odczytywać na przykład jako "Quality Vehicle", czyli "pojazd wysokiej jakości". W tym przypadku jest to jednak skrót od włoskich słów "Quadrifoglio Verde", czyli "czterolistna koniczyna". I właśnie emblemat z wizerunkiem tej rośliny ozdabia błotniki ekskluzywnej "julki".
Wnikliwy uliczny obserwator z pewnością zwróci jeszcze uwagę na dwie końcówki wydechu, fantazyjne, 18-calowe alufelgi i diodowe światła dzienne...
Wnętrze giulietty QV nie pozostawia wątpliwości, że wsiedliśmy do auta, przy którego projektowaniu i wyposażaniu nie oglądano się zanadto na koszty: dobrej jakości tworzywa, skórzana tapicerka, wstawki z aluminium, automatyczna klimatyzacja, wysokiej klasy system audio, nawigacja, komplet poduszek itp.
Na szczęście dopieszczając urodę auta nie zapomniano o jego funkcjonalności. Pokryta skórą i obszyta czerwoną nicią wielofunkcyjna kierownica dobrze leży w dłoniach. Fotel kierowcy jest wygodny, a jego regulacja (opcjonalnie elektryczna, z pamięcią ustawień) każdemu pozwoli znaleźć odpowiednią pozycję za kółkiem.
Piorunujące przyspieszenie, rasowy ryk chętnie wkręcającego się na obroty silnika (aż zaczynamy żałować, że kabina jest tak skutecznie wyciszona), hamulce błyskawicznie reagujące na dotyk stopy kierowcy...
Jak w większości współcześnie produkowanych samochodów osoby siedzące z przodu z pewnością nie będą narzekać na brak miejsca. Na tylnej kanapie jest nieco gorzej jak podróżują tam osoby o wzroście powyżej 185 cm. Nie zachwyca również - i to też klasyka - widoczność przez tylną szybę. Kto obawia się problemów przy trudniejszych manewrach, niech pomyśli o zakupie opcjonalnych czujników parkowania. To minusy.
Do plusów należy za to zaliczyć logiczne rozmieszczenie stylowych, estetycznych pokręteł i przycisków urządzeń pokładowych. Z ich obsługą nikt nie powinien mieć kłopotów. Nie będzie również narzekał na czytelność wskaźników. Biorąc pod uwagę sportowy charakter giulietty QV, mile zaskakuje jej bagażnik - ma całkiem pokaźną pojemność (350 litrów) i regularne kształty.
Alfa romeo giulietta QV
Fot. spheresis.com
W dobie mody na downsizing i paranoiczną często pogoń za zmniejszaniem, choćby na papierze, emisji dwutlenku węgla, podkreślić należy odwagę konstruktorów giulietty QV, którzy zdecydowali się na umieszczenie pod jej maską turbodoładowanego silnika benzynowego o pojemności 1742 ccm i niebagatelnej mocy 235 KM (maksymalny moment obrotowy 340 Nm przy 1900 obr/min).
Jednostka ta, według danych fabrycznych, potrafi rozpędzić niewinnie wyglądające auto do 242 km/godz. i zapewnia mu przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w ciągu niespełna 7 sekund. Miód malina. I to już w trybie jazdy "normal". Gdy przełącznik obok dźwigni zmiany biegów przestawimy w położenie "D" - dynamic (każda giulietta jest standardowo wyposażona w system D.N.A., pozwalający kierowcy wybrać jeden z trzech trybów pracy silnika, układu kierowniczego i hamulcowego; obok dwóch wymienionych jest jeszcze tryb "all weather", wykorzystywany przy gorszej przyczepności nawierzchni), czujemy się jak pilot myśliwca włączający dopalacze. Piękna "julka" przeobraża się wówczas w bestię, w pełni objawiając swój ognisty, śródziemnomorski temperament.
Piorunujące przyspieszenie, rasowy ryk chętnie wkręcającego się na obroty silnika (aż zaczynamy żałować, że kabina jest tak skutecznie wyciszona), hamulce błyskawicznie reagujące na dotyk stopy kierowcy...
Na kolorowym ekranie fabrycznego systemu nawigacji możemy obserwować zmiany ciśnienia doładowania i stopień wykorzystania mocy silnika. Jest fajnie. Nawet bardzo fajnie. Aż do chwili, gdy na stacji benzynowej zorientujemy się, że sportowe szaleństwa sporo kosztują. W trybie "D" średnie spalanie w naszym teście przekroczyło 12 litrów na 100 km. Przy w miarę spokojnej jeździe w trybie "N" zużycie paliwa udało się nam ograniczyć do około 9 l/100 km. Cóż, czterolistna koniczynka oznacza szczęście, a szczęśliwi czasu i pieniędzy nie liczą...
A propos pieniędzy... Na zakup alfy romeo giulietty QV w podstawowej konfiguracji trzeba przeznaczyć niemal 110 000 zł. Gdy dorzucimy parę ekstrasów: lakier metalik, audio firmy BOSE, przednie fotele regulowane elektrycznie, nawigację, czujniki parkowania, alufelgi 18'' - rachunek wzrośnie o około 20 000 zł.