Na drodze każdy jest piratem!
Nie ma dnia bez policyjnego komunikatu o piratach drogowych, zbierających rekordowe żniwo punktów karnych.
"112! Tyle punktów zdobyli dwaj mieszkańcy Bytomia, którzy na swoich motocyklach łamali wszelkie granice zdrowego rozsądku, nie wspominając o przepisach ruchu drogowego".
"Policjantów drogówki, jadących nie oznakowanym radiowozem wyprzedził motocyklista, który nie zważając na łuk jezdni, ograniczający widoczność, wyprzedził kolejne auto. Gdy następnie przejechał na czerwonym świetle skrzyżowanie, drogówka włączyła sygnały, wzywające do zatrzymania się. Kierujący zaczął uciekać. Pościg trwał przez prawie 8 km, do momentu, gdy mężczyzna porzucił jednoślad i próbował dalej pieszej eskapady. Wówczas został zatrzymany. Gdy policjanci podliczyli wszystkie popełnione wykroczenia, otrzymali trzycyfrowy wynik - 180 punktów."
"Bełchatowscy policjanci zatrzymali po pościgu 23-letniego nietrzeźwego kierowcę mazdy. Mężczyzna odpowie za 28 wykroczeń i dwa przestępstwa drogowe. W ciągu kilkunastu minut na jego koncie znalazły się 144 punkty karne."
Nie trzeba być szaleńcem...
Itd. itd. Podobnych do opisanych wyżej zachowań oczywiście nie pochwalamy, mamy jednak wątpliwości co do podawanych wyników punktowych. Czy rzeczywiście jest się czym podniecać? Nie trzeba być przecież szaleńcem, by w krótkim czasie przekroczyć limit 24 punktów, oznaczający utratę prawa jazdy. Jeżeli tak się nie dzieje, to wyłącznie dzięki odrobinie szczęścia, a przede wszystkim braku skrupulatnej kontroli na drogach.
Zasiądźmy w wyimaginowanym radiowozie z wideorejestratorem i pojedźmy za hipotetycznym, przeciętnym kierowcą na jego typowej trasie.
Jest to właściciel forda focusa, mieszkający i parkujący na obrzeżach dużej aglomeracji. Codziennie o 7. rano wyrusza samochodem do pracy w mieszczącym się w centrum miasta biurze.
Pierwsze skrzyżowanie i od razu pierwsze wykroczenie: nie zasygnalizowanie zamiaru skrętu. No bo i po co włączać kierunkowskaz, skoro w pobliżu nie widać żadnego innego pojazdu, a nawet gdyby taki się napatoczył, to przecież i tak wszyscy w okolicy wiedzą, że nasz bohater będzie skręcał w prawo. Jak zawsze o tej porze...
100 metrów dalej wyjeżdżamy na świeżo wyremontowaną ulicę, która wyprowadza ruch z osiedla. Znajduje się w tzw. strefie zamieszkania, co oznacza ograniczenie prędkości do 20 km/godz., ale kto będzie wlókł się w tak żółwim tempie po gładkim jak stół asfalcie. Na liczniku focusa 55 km/godz.
Jedziemy dalej. Z przystanku rusza autobus komunikacji miejskiej. Należałoby umożliwić mu włączenie się do ruchu, ale kierowca forda wie, że jeżeli tak uczyni, będzie musiał jechać kilkaset metrów za dużo wolniejszym od swojego pojazdem. Dlatego szybkim manewrem omija autobus, przekraczając linię ciągłą.
Dlatego lepiej dodać gazu
Długa, prosta, lecz wąska i gęsto zabudowana ulica. Domy stoją tuż przy chodnikach. Znaki zabraniają jechać tu szybciej niż 40 km/godz., ale nikt nie schodzi poniżej sześćdziesiątki. Wiadomo, że dalej będą korki, więc teraz trzeba skorzystać z okazji i nadrobić trochę czasu.
Przed przejściem dla pieszych czeka grupka porannych przechodniów. Zatrzymać się i pozwolić przejść im na drugą stronę? To niebezpieczne. Jadący tuż za fordem samochód może nie zdążyć zahamować i wpakuje mu się w bagażnik. Albo, co gorsza, zechce go ominąć tuż przed zebrą. I nieszczęście gotowe. Dlatego lepiej dodać gazu. Zresztą rano wszędzie jest pełno ludzi i gdyby chcieć ustępować im pierwszeństwa, to nigdzie nie dojechałoby się na czas.
Zbliżamy się do skrzyżowania. Na sygnalizatorze zapala się żółte światło. Focus przyspiesza, bo jego kierowca nie jest wszak marudą. Przejechał na żółtym? Prawdę mówiąc, już na czerwonym...
Na następnych dwóch krzyżówkach sytuacja się powtarza. Co za pech...
"Halo, słucham cię kochanie..."
Odcinek dwupasmówki. Jak zwykle samochody na sąsiednim pasie jadą szybciej niż na naszym. Kierunkowskaz i myk, na lewy pas. Przez ciągłą. I z powrotem na prawy, i znowu lewy.
Dzwoni komórka. To żona. Ma coś pilnego do zakomunikowania. Kierowca forda sięga po telefon: "Halo, słucham cię kochanie..."
Obserwowany przez nas samochód zbliża się do ruchliwego ronda. Jego pokonanie wymaga szczególnego sprytu. Focus ustawia się na mniej zakorkowanym pasie ze strzałką, nakazującą skręt w prawo. Jedzie jednak na wprost, jak wielu innych. No nie... Jakiś kretyn zablokował przejazd ciężarówką! Ręka sama wędruje na klakson...
Kierowca forda w drodze do pracy zawozi dziecko do szkoły. Wybór ma następujący: zlekceważy zakaz zawracania lub pojedzie 500 metrów dalej, tracąc w korku przynajmniej 7 minut. Nietrudno zgadnąć, jaką podejmuje decyzję. Przed szkołą nie wolno się zatrzymywać, ale to przecież tylko moment... Na wszelki wypadek można włączyć światła awaryjne. Jeszcze kawałek i focus dociera do celu. Teraz trzeba znaleźć miejsce do zaparkowania...
...nie jest bynajmniej piratem
100 punktów dla motocyklisty? Kto chce, niech sięgnie po taryfikator mandatów i punktów, podliczając wyczyny kierowcy "śledzonego" przez nas forda.
Tylko w ten jeden poranek i na jednej, kilkukilometrowej trasie. A przecież właściciel focusa nie jest bynajmniej piratem, od lat nie uczestniczył też w jakiejkolwiek kolizji. Ma wieloletni staż za kółkiem. I głębokie przeświadczenie, że całkowicie zgodnie z przepisami po prostu jeździć się nie da, ponieważ kompletnie sparaliżowałoby to ruch drogowy, zwłaszcza w miastach; tak jak strajk włoski, czyli praca z drobiazgowym przestrzeganiem wszelkich formalnych wymogów i procedur paraliżuje funkcjonowanie dowolnej instytucji.