Makabryczna zbrodnia. Poszło o katalizator!

Kradzieże katalizatorów to plaga, która doskwiera nie tylko polskim kierowcom. Wysokie ceny w skupach napędzają patologiczne zjawisko na całym świecie. W niektórych krajach chętni na łatwy zarobek ryzykują jednak zdecydowanie więcej...

Zarzuty porwania i morderstwa usłyszał niedawno pewien kierowca z Lakewood w amerykańskim stanie Waszyngton. Michael Campbell przyłapał złodzieja katalizatorów na gorącym uczynku. Próba kradzieży skończyła się koszmarną zbrodnią. Rozwścieczony kierowca najpierw dwukrotnie postrzelił złodzieja, a następnie przywiązał go do haka swojego Forda F-150 i przeciągnął po parkingu. Złodziej nie przeżył próby kradzieży.

Do zdarzenia doszło w sobotę 12 czerwca. Campbella, który spał w swojej półciężarówce, obudziły dziwne odgłosy. Gdy otworzył drzwi od strony pasażera ujrzał wystające spod pojazdu nogi. Kierowca sięgnął po broń strzelił. Sekcja zwłok mężczyzny ujawniła, że otrzymał on dwa bezpośrednie trafienia. Świadkowie mówią jednak o kilku strzałach i jękach mężczyzny, który wzywał pomocy krzycząc że krwawi.

W tym miejscu warto dodać, że policja wezwana została nie do strzelaniny lecz... nietypowego zachowania kierowcy. Zgłoszenie dotyczyło ponoć dziwnego - "przypominającego człowieka" - przedmiotu ciąganego za pickupem po parkingu jednej z firm. Według policji makabryczna przejażdżka liczyła około 400 stóp czyli ponad 120 metrów.

W czasie przesłuchania Campbell przyznał, że skrępował ręce postrzelonego złodzieja, a następie przywiązał je do haka swojego Forda F-150. Mężczyzna wciąż miał jednak żyć, gdy kierowca odczepił go od pojazdu i zostawił na okolicznym polu.

Zatrzymany kierowca usłyszał zarzut porwania drugiego stopnia i morderstwa pierwszego stopnia. Mężczyzna jest znany policji i był już wcześniej karany.

***

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama