List otwarty do Rzecznika Praw Obywatelskich

Zwracam się do Pana z prośbą o interwencję w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Problem ten jest ważny nie tylko dla mnie, ale także dla wielu obywateli korzystających z dróg publicznych w Polsce.

Zwracam się do Pana z prośbą o interwencję w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Problem ten jest ważny nie tylko dla mnie, ale także dla wielu obywateli korzystających z dróg publicznych w Polsce.

Sprawa dotyczy przepisów, które zezwalają na uprawianie drzew w bliskiej odległości od krawędzi jezdni. Uważam, że przepisy te są niezgodne z Konstytucją RP, naruszają podstawowe prawa obywatelskie i przyczyniają się do około 20% łącznej liczby tragicznych wypadków na polskich drogach.

Zwyczaj sadzenia przydrożnych drzew wywodzi się z dawnych czasów, kiedy to podróżowano konno, a drogi były nieutwardzone.

Wtedy to drzewa wyznaczały linię drogi; miało to niemałe znaczenie w nocy czy po obfitych opadach śniegu. W czasie wojen drzewa osłaniały ruchy wojsk. Latem cień drzew dawał ulgę w czasie upałów. Wtedy to przydrożne drzewa spełniały bardzo pożyteczną rolę.

W miarę rozwoju motoryzacji, poprawy jakości dróg i wzrostu prędkości podróżowania, przydrożne drzewa stawały się coraz większym zagrożeniem w ruchu drogowym, gdyż każde wypadnięcie pojazdu z drogi i zderzenie z pniem drzewa przeważnie kończy się tragicznie.

Reklama

Wypadnięcie z drogi może się przydarzyć każdemu kierowcy, szczególnie młodemu, początkującemu, ale ci najbardziej doświadczeni też popełniają błędy. Wystarczy chwila dekoncentracji, odwrócenie uwagi, zła ocena stanu nawierzchni, zbyt szybkie wejście w zakręt, nagłe hamowanie, przemęczenie, zasłabnięcie, czy nawet zaśnięcie za kierownicą.

Do wypadnięcia z drogi nie zawsze dochodzi z winy kierującego. Często następuje to z winy innych użytkowników dróg np.: gdy pojazd jadący z przeciwka wpadł w poślizg, lub gdy ma nagłą awarię i kierowca stracił panowanie nad pojazdem, gdy kierowca pojazdu jadącego z przeciwka jest pijany, lub zasłabł za kierownicą, gdy niedoświadczony kierowca niebezpiecznie prowadzi pojazd, czy zajeżdża drogę. Do tego samego doprowadzić może próba ominięcia pieszego, zwierzęcia lub rowerzysty, gdy nagle wtargną na jezdnię.

Jeżeli przy drodze nie ma drzew, takie sytuacje nie oznaczają zazwyczaj nic groźnego. Pojazd ląduje na poboczu, w krzakach lub w polu, a w najgorszym przypadku w rowie. Nawet gdy dojdzie do przewrócenia się pojazdu lub tzw. „dachowania”, podróżni mają ogromne szanse wyjść z takiej przygody bez szwanku.

Niestety, zarządcy dróg publicznych w Polsce uprawiają na poboczach, blisko krawędzi jezdni miliony drzew, czego efektem jest śmierć lub kalectwo tysięcy podróżnych, których pojazd wypadł z drogi.

Często wypadnięcie z niej spowodowane jest fatalnym stanem nawierzchni. Do utraty panowania nad pojazdem i wypadnięcia z drogi może przyczynić się nie oznakowana dziura w jezdni, koleina, garb lub wybój, śliska nawierzchnia (nawet gdy jest sucho), kałuża, rozlany olej, rozsypany żwir, błoto lub glina naniesione na jezdnię przez maszyny rolnicze, czy zła geometria drogi.

Dla motocyklistów niebezpieczne są nawet poziome znaki na jezdni malowane zbyt śliską farbą, czy okruchy hartowanego szkła leżące na jezdni po kolizji. Wypaść z drogi możemy również wskutek niemożliwej do przewidzenia nagłej awarii technicznej pojazdu np.: nagłe pęknięcie opony w czasie jazdy, pęknięcie drążka układu kierowniczego, pęknięcie półosi koła, wyciek w czasie jazdy płynu hamulcowego itp. Jeżeli przydarzy się to na drodze, gdzie rosną przydrożne drzewa, wówczas te pożyteczne rośliny mimowolnie wykonają makabryczną egzekucję na niewinnych użytkownikach dróg.

Największy tego typu wypadek z udziałem autobusu i drzewa wydarzył się 2.5.1994 pod Gdańskiem. Wskutek pęknięcia opony w czasie jazdy, autobus wypadł z drogi i uderzył w przydrożne drzewo. Siła bezwładności w zetknięciu z pniem drzewa spowodowała krwawą masakrę, w której zginęło około 30 osób.

Drzewo, rosnące blisko krawędzi jezdni, jest tak samo niebezpieczne, jak wojskowa mina przeciwpancerna i podobnie jak mina nie robi nikomu krzywdy, dopóki ktoś na nią nie najedzie.

Czy urzędnikom odpowiedzialnym za nasze drogi, tak trudno porównać skutki wypadnięcia pojazdu z drogi na odcinku porośniętym drzewami, do skutków identycznego zdarzenia na odcinku wolnym od przydrożnych drzew?

Przydrożne drzewa powodują wiele zagrożeń w ruchu drogowym. Zasłaniają widoczność na poboczach, na zakrętach i łukach jezdni, przed skrzyżowaniami czy przejściami dla pieszych.

Utrudniają swobodny zjazd na pobocze w celu ominięcia niebezpiecznej sytuacji na drodze lub nagle zauważonej przeszkody. Utrudniają poruszanie się pieszych, rowerzystów i zwierząt poboczem drogi. Utrudniają obsychanie jezdni, a system korzeniowy powoduje rozsadzanie nawierzchni.

Szybko odrastające gałęzie często zasłaniają ważne znaki drogowe, co dla podróżnych nie znających drogi jest śmiertelnie niebezpieczne. Do poślizgu i wypadnięcia z drogi może doprowadzić warstwa leżących na jezdni liści, pod którą nieraz znajduje się szron. Taki sam efekt może spowodować warstwa rozgniecionych owoców dębu lub kasztanowca, zwłaszcza po opadach deszczu. Zimą cień rzucany przez gęste konary na jezdnię utrudnia stapianie powłoki lodu, co powoduje, że sucha jezdnia na odcinku wolnym od przydrożnych drzew niespodziewanie zamienia się w ślizgawicę na porośniętym drzewami odcinku drogi.

Dużym zagrożeniem dla podróżnych są gałęzie leżące na jezdni po burzy, lub opadach śniegu. Zmuszają one kierujących do gwałtownego hamowania, co grozi poślizgiem i wypadnięciem z drogi wprost na drzewo lub do bardzo niebezpiecznego manewru ich omijania; co z kolei grozi czołowym zderzeniem z pojazdem jadącym z przeciwka.

W podobnych okolicznościach doszło do tragicznego wypadku w dniu 17.10.2004 pod Lublinem, w którym zginęło kilku sportowców ze Świdnika. Gdyby nie gałąź leżąca na jezdni, tej tragedii by w ogóle nie było.

Drzewa, rosnące blisko jezdni, przyczyniają się do tysięcy tragicznych wypadków na polskich drogach. Ale to nie drzewa są winne, gdyż o tym, gdzie one rosną, decydują ludzie mający zdolność logicznego myślenia i przewidywania skutków i następstw swoich decyzji.

Drzewa mogą rosnąć w lesie, w parku, na skwerze czy w ogrodzie i cieszyć człowieka swym pięknem, pełniąc jednocześnie wiele pożytecznych funkcji. Niestety, mogą też rosnąć na poboczach dróg, siejąc niepotrzebnie zniszczenia i kalectwo, cierpienia i śmierć.

Drzewa rosnące blisko jezdni stwarzają szczególne zagrożenie w czasie silnych wiatrów, a zagrożenie to dotyczy nie tylko użytkowników dróg. Gdy prędkość wiatru przekroczy 100km/h na jezdnię spadają duże ułamane konary, które mogą przygnieść pojazd i ranić lub zabić podróżnych. Gdy prędkość wiatru wzrośnie, walą się na jezdnię powyrywane z korzeniami drzewa, całkowicie tarasując drogi.

Tylko w jednym dniu 18.11.2004 miało miejsce kilka tego typu wypadków: w Starogardzie Gdańskim na jadący w kierunku Chojnic samochód upadło przydrożne drzewo, zabijając dwie osoby, w Pruszczu Gdańskim drzewo runęło na samochód raniąc dwie osoby, w Giżycku drzewo przewróciło się na samochód, zabijając osobę, która kierowała pojazdem itd.

Odblokowywanie zatarasowanych przez powalone drzewa dróg trwa nieraz bardzo długo i w tym czasie podróżni zmuszeni są do długich postojów lub objazdów, przez co ponoszą straty materialne. Natomiast mieszkańcy miejscowości, do których prowadzą zatarasowane drogi, pozbawieni są możliwości korzystania z pomocy Pogotowia Ratunkowego, Straży Pożarnej, Policji i innych służb ratowniczych.

Przykładem może tu być huragan, jaki miał miejsce w rejonie Pisza 4.7.2002. Silny wiatr powyrywał z korzeniami około tysiąca przydrożnych drzew, całkowicie tarasując ponad 250 kilometrów dróg publicznych. Podobne huragany wydarzają się w różnych rejonach kraju i w naszym klimacie są zjawiskiem całkowicie normalnym.

Dlaczego obecnie obowiązujące przepisy pozwalają na to, aby w takich sytuacjach pozbawić ludzi możliwości podróżowania i korzystania z pomocy służb ratowniczych? Jaką wartość w świetle tych przepisów ma zdrowie i życie ludzkie, skoro można spokojnie je poświęcić dla wartości, jaką przed

stawia drzewo?

Dlaczego ktoś zgodnie z „przepisami” może igrać życiem, zdrowiem i mieniem obywateli? Ile potrzeba jeszcze strat, ile cierpienia i śmiertelnych ofiar, by odpowiednie władze zaczęły wyciągać właściwe wnioski?

Szanowny Panie Profesorze, już 24.1.1986 Rada Ministrów w swym Rozporządzeniu w sprawie wykonania niektórych przepisów o drogach publicznych stwierdziła w paragrafie 16 ...zadrzewienia zagrażające bezpieczeństwu ruchu na drodze stanowią drzewa (...) rosnące w odległości mniejszej niż 2,5 m od krawędzi jezdni...

W dniu 2 marca 1999 Minister Transportu i Gospodarki Morskiej wydał Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie (Dz.U. Nr 43, poz. 430) i w części dotyczącej „pasów zieleni”, w paragrafie 53 p. 3 stwierdził ...Odległość pnia drzewa od krawędzi jezdni nie powinna być mniejsza niż 3,0 m...

Tym przepisem pozornie poszerzył strefę bezpiecznego pobocza na korzyść użytkowników dróg. Pozornie, bowiem w drugiej części tego przepisu czytamy ...a w wypadku przebudowy lub remontu drogi dopuszcza się mniejszą odległość..., a przecież przebudowa czy remont drogi nie sprawiają, że zagrożenia powodowane przez przydrożne drzewa znikają, wręcz przeciwnie, poszerzenie drogi powoduje wzrost zagrożenia.

Ponieważ na wszystkich drogach przeprowadza się jakieś drobne remonty, ten zapis umożliwia urzędnikom odpowiedzialnym za drogi publiczne, uprawianie drzew w dowolnej odległości od krawędzi jezdni, ignorując całkowicie problem bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego.

Uważam, że zapisy tego rozporządzenia w istotny sposób naruszają Konstytucję RP, a mianowicie Art. 38. Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia, Art. 66.1. Każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Art. 68.1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Art. 76. Władze publiczne chronią (...) użytkowników (...) przed działaniami zagrażającymi ich zdrowiu i bezpieczeństwu..., dlatego też proszę Pana o wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego, z wnioskiem o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisów dopuszczających uprawianie drzew w pobliżu jezdni.

Proszę Pana również o wystąpienie z inicjatywą ustawodawczą do właściwych organów państwa, o takie uregulowanie prawne przedstawionego problemu, by drzewa przydrożne nigdy więcej nie zagrażały bezpieczeństwu użytkowników dróg publicznych.

Na zagrożenia związane z uprawianiem drzew przydrożnych zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie Nr ewid. 14/2000/P99/054/DTL. Jednak sprawa ta została przez władze całkowicie zlekceważona.

Uważam, że na obecnym etapie rozwoju motoryzacji, dalsze ignorowanie tego problemu jest niedopuszczalne. Utrzymywanie obecnego stanu, to niekończąca się seria makabrycznych wypadków, do jakich niepotrzebnie dochodzi na naszych drogach. To pasmo bezsensownej śmierci i cierpienia rannych. To gigantyczne koszty płacone przez nas wszystkich; według krajowych analiz śmierć jednej osoby w wypadku drogowym to koszt około 860 tys. złotych, a koszt jednej osoby rannej 128 tys. złotych. Usprawiedliwianie obecnej sytuacji ochroną przyrody i ekologią jest wielkim nadużyciem. Te piękne idee powinny służyć wartości nadrzędnej, jaką jest dobro człowieka. Ich realizacja nie może odbywać się kosztem życia i zdrowia tysięcy obywateli i ogromnych strat moralnych i materialnych.

Przecież funkcje przyrodnicze i ekologiczne, jakie spełniają przydrożne drzewa, mogą w zupełności zastąpić bezpieczne dla użytkowników dróg, odpowiednio dobrane przez biologów krzewy.

Szanowny Panie Rzeczniku, statystyki dotyczące wypadków na polskich drogach są przerażające. W 2003 r. doszło do 51 078 wypadków, w których zginęło 5 640 osób a 63 900 odniosło rany. Na 100 wypadków w Polsce ginie aż 11 osób, a na przykład w Niemczech tylko jedna osoba. Taki stan, to w dużej części efekt zaniedbań, nieudolności i indolencji wielu instytucji, których celem jest dbanie o bezpieczeństwo obywateli.

Dlatego też, zwracam się do Pana z prośbą o rozważenie czy w tej sytuacji nie ma potrzeby utworzenia nowego, niezależnego urzędu do spraw bezpieczeństwa użytkowników dróg publicznych, którego celem byłoby rzetelne analizowanie przyczyn, okoliczności i skutków wypadków drogowych, a następnie skuteczne eliminowanie ustalonych zagrożeń.

Liczę, że Pana mądrość, rozwaga i wrażliwość na problemy zwykłych obywateli zaowocują korzystnymi dla uczestników ruchu drogowego rozwiązaniami przedstawionych problemów.

Z wyrazami należnego szacunku

Edward Woźniak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowca | nie żyje | pęknięcie | niebezpieczeństwo | Pojazd | list otwarty | drzewo | drzewa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy