Kierowcy tirów dzisiaj nie mają już "ani miodu, ani malin"

Spotykamy je podczas wyjazdów i dziennikarskich, i całkiem prywatnych, w najdalszych zakątkach Europy. Polskie ciężarówki, chociaż raczej należałoby powiedzieć: ciężarówki z Polski.

W przeszłości nie było chyba kierowcy, który nie marzyłby o pracy w transporcie międzynarodowym. Pozwalała ona zobaczyć kawałek niedostępnego dla większości Polaków świata, a przy tym dobrze zarobić. Wysokie pensje, diety w walutach wymienialnych, prywatny handelek... Miód, malina.

Dzisiaj nie ma ani miodu, ani maliny. Pieniądze nie te co kiedyś, a i wyjazd do Włoch, Francji czy Hiszpanii to już żadne mecyje. Oznacza wielodniową rozłąkę z rodziną, koczowanie na zagranicznych parkingach, korowody z załatwianiem rozmaitych formalności, narażanie się na bliskie, niekoniecznie miłe kontakty z obcą policją. I to wszystko pod presją czasu, przy nieustannym nadzorze ze strony przełożonych, możliwym dzięki nowoczesnym technologiom komunikacyjnym.

Reklama

Jedyne chyba, co zmieniło się na plus, to same samochody. Jakiś czas temu mieliśmy okazję odwiedzić targi pojazdów użytkowych w Amsterdamie. Byliśmy wówczas pod wrażeniem funkcjonalności i wygód zapewnianych przez współczesne ciężarówki. Kabiny, w których nawet mężczyzna o wzroście 190 cm może się swobodnie wyprostować. "Szoferki", które wyposażeniem i rozmiarami przypominają pokój w niezłej klasy hotelu. Wyciszenie, skuteczność tłumienia nierówności, wygodne fotele, które sprawiają, że takim wielotonowym cudem jeździ się bardziej komfortowo niż niejedną luksusową limuzyną. Supernowoczesne stanowisko pracy kierowcy, tak kosmicznie odległe od podobnych miejsc z czasów poczciwych, starych jelczy czy starów.

Czy to wszystko rekompensuje wspomniane wcześniej niedogodności? Raczej niekoniecznie. Dodajmy jednak, że uwaga o braku "miodu i maliny" dotyczy również kierowców zatrudnionych w kraju.

- Od trzynastu lat pracuję w przedsiębiorstwie oczyszczania miasta. Jeżdżę śmieciarką - opowiada pan Zenon. - Wstaję codziennie o czwartej rano. O wpół do piątej wychodzę z domu, by zdążyć na czas do pracy. Zaczynam ją o szóstej. O której kończę? Oficjalnie obowiązuje mnie ośmiogodzinny dzień pracy, ale od chwili wejścia w życie nowej ustawy śmieciowej to tylko teoria. Nasza firma wygrała kilka przetargów, lecz brakuje sprzętu, przeciążone samochody się psują, więc żeby jakoś zdążyć z robotą jeździmy po 10-12 godzin dziennie. Za nadgodziny nie płacą. Mówią, że mamy sobie odbierać wolne, ale kiedy proszę o taki dzień, to słyszę od kierownika, że nie ma mowy, bo się nie wyrobimy z harmonogramem i będą kary. Szefostwo daje do zrozumienia, że skrupulatnie analizuje wszystkie zwolnienia lekarskie. W domyśle: będziesz za dużo chorował, to cię zwolnimy. Mam uprawnienia do prowadzenia autobusów, więc chciałem rzucić to wszystko i przejść do prywatnej firmy, która świadczy w moim mieście usługi przewozowe w komunikacji publicznej. Powiedzieli, że owszem, mają wolne miejsca, ale zaoferowali mi na rękę 8 zł za godzinę pracy. Nie żartuję: osiem złotych netto!

Profesja kierowcy była w przeszłości jednym z najpopularniejszych zawodów wśród mężczyzn, którzy prawo jazdy najwyższych kategorii zdobywali często w wojsku. Po zniesieniu obowiązkowej służby wojskowej ta droga została zamknięta, co nie znaczy, że zmniejszyła się konkurencja na rynku pracy w samochodowej branży.

Posadą kierowcy tira, pomimo wszelkich uciążliwości związanych z tym zajęciem, był zainteresowany m.in. pan Zbyszek.

- Powiedzieli mi, że jestem do tego za stary, a przecież skończyłem dopiero 40 lat! - oburza się i mówi, że chcąc nie chcąc schował zawodowe prawo jazdy do szuflady. Zarabia na życie układaniem i cyklinowaniem parkietów.

Pan Zenon nadal celuje w etat kierowcy miejskiego autobusu, ale już nie w prywatnej firmie, lecz w spółce komunalnej. Płacą lepiej, zapewniają socjal, nawet "wczasy pod gruszą". Kłopot w tym, że chociaż już ponad roku temu złożył wszystkie papiery, to wciąż czeka, aż zwolni się dla niego jakieś miejsce. A kolejka chętnych jest długa...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy