Hołek i premedytacja

Fantastycznie na 13. etapie Rajdu Dakar - z La Rioja do Cordoby - pojechał Krzysztof Hołowczyc. Hołek zajął drugie miejsce przegrywając wyłączenie z fabrycznym kierowcą Mitsubishi Nani Romą.

To największy sukces polskiego kierowcy w tej imprezie. Hołowczyc wyrównał osiągnięcie Jacka Czachora, który dwukrotnie kończył etap Rajdu Dakar na drugiej pozycji - między innymi również w tegorocznej edycji.

Organizatorzy Rajdu Dakar przyzwyczaili już nas do skracania i modyfikowania trasy etapów. Również przedostatni miał mniej kilometrów niż przewidziano. Z powodu obfitych opadów deszczu w nocy w okolicach La Rioja droga stała się trudno przejezdna i zdecydowano, że odcinek specjalny, który miał liczyć 545 km zostanie skrócony do 220 km. Ostatnie kilometry wiodły szutrami dobrze znanymi kierowcom WRC, bowiem tutaj rozgrywane są Rajdowe Mistrzostwa Świata. W 2000 roku na tych drogach startował Krzysztof Hołowczyc wspólnie z Jeanem-Markiem Fortinem.

Reklama

Polsko-belgijska para świetnie sobie poradziła uzyskując drugi czas na OSie. Wygrał Nani Roma, który pomimo wcześniejszych informacji ze strony organizatorów o wycofaniu się Hiszpana z zawodów, dotarł do mety poprzedniego etapu. Został doholowany przez serwisową ciężarówkę Mitsubishi. Stracił ponad siedem godzin, ale w klasyfikacji generalnej spadł tylko na szóste miejsce - do Hołowczyca traci 50 minut.

Stosunkowo łatwa trasa trzynastego etapu była wymarzona dla kierowców rajdowych, ale również motocykliści ORLEN Team byli zadowoleni. Jakub Przygoński i Jacek Czachor są już mocno zmęczeni i z utęsknieniem czekają na koniec rajdu, podobnie jak wszyscy pozostali uczestnicy tej wyczerpującej imprezy. Dzisiaj Przygoński zajął 18. miejsce, a Czachor był 29.

Krzysztof Hołowczyc: Niesamowite uczucie zająć drugie miejsce na etapie Rajdu Dakar. Przyznam, że mieliśmy trochę przewagi nad innymi zawodnikami, bo to są nasze odcinki. To było nasze WRC. Dwa kawałki z Rajdu Argentyny, które pamiętaliśmy z Jean-Markiem. To było wprawdzie prawie dziesięć lat temu, ale frajda była duża jechać po tym odcinku. I bardzo nie szaleliśmy, bo jednak musimy pilnować wyniku. Raczej jechaliśmy czysto, spokojnie, ale szybko, bo jak jedzie się powoli, można stracić koncentrację. Wynik sam się zrobił. Nani Roma bardzo szalał, bo liczył, że coś odrobi. My z premedytacją pojechaliśmy dosyć szybko, żeby mieć pewność, że jutro nas nie dogoni. Ostatni etap będzie spokojny. Musimy go po prostu bezbłędnie przejechać i będzie wielkie szczęście, bo nie marzyłem, że będę w pierwszej piątce Rajdu Dakar.

Jakub Przygoński: Cieszę się, że ten etap był krótszy, bo bardzo źle się czuje po wczorajszym wypadku. Wczoraj upadłem na głowę i mnie boli. Jechałem ostrożnie, by nie popełnić błędu, nie wywrócić się i żeby nic mi się nie stało. Stąd spokojniejsza jazda. Kontrolowałem czasy wiedząc kto jest przede mną i kto jest za mną. Jechałem tak, by nie stracić mojej pozycji.

Jacek Czachor: Liczę już kilometry do końca rajdu. Bardzo chciałbym ukończyć te zawody i to będzie pozytywne. Później zrobię analizę tego rajdu. Chciałbym tu wystartować znów za rok i pojechać zdecydowanie lepiej, bo teraz było za dużo błędów. Skupię się na tym, by poprawić pozycje z tego rajdu.

Dowiedz się więcej na temat: Mitsubishi | etap | Przygoński | hołowczyc | Krzysztof Hołowczyc | Dakar | hołek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy