Gdybyś złowił złotą rybkę...
Byliśmy na rybach. Nic nie brało. Gdy zniechęceni wielogodzinnym pobytem nad rzeką mieliśmy już wracać do domu, nagle spławik zniknął nam z oczu.
Szybkie szarpnięcie i oto naszym oczom ukazała się... złota rybka.
Pech. Tylko złotych rybek nam brakowało. No, ale cóż było robić. Jak nakazuje tradycja, trzeba ze złotą rybką porozmawiać.
Złota rybka zagadnęła jednak pierwsza (chyba zawsze pierwsze zaczynają). Witam dzielny wędkarzu - powiedziała i od razu przeszła do rzeczy. Czego chcesz ,abym mogła znowu być wolna? Pewnie samochodu, bo widzę, że masz jakiegoś stareńkiego golfa.
No tak. Rybka okazała się fachowcem od motoryzacji. Błyskawicznie rozpoznała markę naszego samochodu, choć nie stał zbyt blisko przy brzegu. Nie każdy by to potrafił wisząc na żyłce metr nad wodą.
Nie chcieliśmy jej robić jeszcze dodatkowej przykrości (rozmawialiście kiedyś z haczykiem w gardle? Nie może to być nic miłego), dlatego zgodziliśmy się na samochód, choć kusiło nas długie i dostatnie życie, miliony na koncie i Diana Dondoe jak partnerka życiowa.
Jaki samochód proponujesz? - zapytaliśmy nie wiedząc nic o gustach i preferencjach złotej rybki. Może - tak jak spora rzesza naszych Czytelników, co podkreślają w komentarzach - nie lubi samochodów na "F"? A może uważa, że auta niemieckie (a raczej "szwabskie" - to znowu komentarze) to już nie to samo co kiedyś? A jak woli "Japończyka" od "Szweda"? Kto ją wie. Chlapniemy jakieś tam auto, nie spodoba się jej nasz wybór i zamilknie...
Okazało się jednak, że "nasza" złota rybka była znakomicie przygotowana do rozmowy. Odpowiedziała błyskawicznie i - co tu dużo mówić - dowcipnie. Możesz wybierać spośród wszystkich samochodów dostępnych aktualnie w Polsce - powiedziała. Warunki są dwa. Auto musi być czarne i być albo BMW serii 3 coupe, albo alfą romeo brera.
Bardzo śmieszne, bardzo - pomyśleliśmy. Ale nasz analityczny umysł także szybko pracował. Oba kosztują coś około 200 tysięcy złotych, będziemy więc finansowo do przodu, oba są bardzo ładne i nowoczesne, choć oba wzbudzają wiele emocji. Także tych negatywnych.
Słuchaj rybko - powiedzieliśmy. Jak pokażemy się w którymś z tych samochodów na naszym osiedlu, to koledzy nas wyśmieją. Jak wybierzemy brerę to wszyscy będą pukać nam po głowie. A to, że alfa to złom ,bo się ciągle psuje. A to, że rdzewieje już na prospekcie. A to, że utrata jej wartości jest ogromna i nigdy nie odzyskamy pieniędzy, za które ją kupiliśmy (jasne, że nie przyznamy się, że auto dostaliśmy od złotej rybki, kto by w to uwierzył?). A jak wybierzemy BMW to zacznie się nazywanie nas dresiarzami, będą pytania, ile mamy pasków na spodniach i gdzie wozimy kij bejsbolowy. No i oczywiście, że BMW to skrót od "będziesz miał wypadek" lub... "wydatek", co czasami zresztą na jedno wychodzi. Nie. Nie będziemy sami wybierać. Zadecyduj ty. Zgoda?
Ale rybka nic nie odpowiedziała. Zamiast jej ciepłego, choć nieco zniekształconego głosu (haczyk!) usłyszeliśmy... dzwonek budzika. Była 7.30. Czas się obudzić...
Czym różni się BMW 325 coupe od alfy Romeo brera? Przeczytaj TUTAJ, dodaj komentarz i oddaj swój głos w ankiecie.