Dziennikarz jechał 300 km/h
Na autostradach wcale nie jeździ się najszybciej w Niemczech! Wariactwo, powiecie? Pewnie tak, ale...
Mam tu na myśli nie możliwość wdepnięcia w podłogę i gnania, ile fabryka dała, ale pokonywanie ogromnych odległości z maksymalnie wysoką prędkością średnią.
Na wspaniałych autostradach naszych zachodnich sąsiadów zdarzało mi się już ustawiać tempomat na 250 km/h (!), a dwa razy pędziłem za kierownicą 300 km/h. Potwornie szybko, owszem, ale nigdy nie udało mi się utrzymać takich prędkości dłużej niż przez kilka, kilkanaście minut.
I nie chodzi nawet o przysłowiowe stada tirów i tłok na autobahnach, ani o legendarną już niezdolność przeciętnego Niemca do prawidłowej oceny odległości i prędkości (swojej lub innych kierowców), co w efekcie daje regularne zajeżdżanie drogi i wymuszanie hamowania po granice fizyki.
Nie - Niemcy po prostu są niezwykle ostrożni i w miejscach potencjalnie niebezpiecznych chętnie ustawiają ograniczenia prędkości, zwykle do 110-120 km/h, ale zdarza się i 80 km/h. A przy ogromnej masie pojazdów zalewających ich piękne autostrady oznacza to makabryczne zatory.
To fragment tekstu zamieszczonego na blogu dziennikarza Macieja Pertyńskiego, jurora w konkursie na Światowy Samochód Roku (World Car of the Year Award. Cały tekst znajdziesz TUTAJ.