BOR znów jechał na przebitej oponie... Ale wolniej!

Biuro Ochrony Rządu wiozło Jarosława Gowina limuzyną z uszkodzonym kołem blisko 100 kilometrów - ujawnia "Rzeczpospolita". Do incydentu doszło, gdy wicepremier wracał ze skoków narciarskich w Zakopanem.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak i wicepremier Jarosław Gowin zapewniali w poniedziałek, że ochrona zadziała zgodnie z procedurami i nie było żadnego zagrożenia.

Błaszczak powiedział też, że trwają prace nad nową ustawą o BOR.

Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" napisała, że w ubiegły weekend auto, którym Gowin wracał do Warszawy z Zakopanego, przebiło oponę tuż za rogatkami miasta. Mimo to auto miało przejechać prawie 100 km do Krakowa, gdzie wicepremier i minister nauki przesiadł się do innego samochodu.

"Tam prawdziwy był tylko fakt, że rzeczywiście kiedyś złapaliśmy gumę. Natomiast chcę zdementować: nie było żadnego zagrożenia. Moi oficerowie zachowali się w sposób całkowicie profesjonalny. Przyjechaliśmy na tej takiej zabezpieczającej oponie, plastikowej, do najbliższej stacji benzynowej. Tam poczekaliśmy na następny samochód" - zapewnił w poniedziałek Gowin w rozmowie z TVN 24.

Reklama

Dodał, że nieprawdą jest, jakoby limuzyna przejechała 100 km z przebitą oponą, na specjalnej wkładce run-flat, która pozwala na kontynuowanie jazdy, choć z ograniczoną prędkością. "Tę gumę złapaliśmy za Krakowem. Przejechaliśmy na niej wolno, z prędkością 50 km/h, do najbliższej stacji benzynowej. To było jakieś ze 20 km, ale naprawdę wszystko było pod kontrolą" - powiedział wicepremier

Relacjonował, że kierowca natychmiast skontaktował się z przełożonym, który wydał mu polecenie, żeby dojechać do najbliższej stacji benzynowej. "To się wszystko wydarzyło na autostradzie. Gdybyśmy zatrzymali się na autostradzie, to zagrożenie byłoby bez porównania większe niż poruszanie się z prędkością 50 km/h" - uważa Gowin. - "Moim zdaniem nie ma sprawy" - podkreślił.

Zdaniem szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, "gdyby przeanalizować sytuację sprzed kilku lat, to do takich sytuacji dochodziło". "Oczywiście, trzeba zrobić wszystko, żeby było bezpiecznie. To jest zadanie dla tych, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo. Z wyjaśnień, które usłyszałem od szefostwa BOR (wynika, że) procedury zostały zachowane" - powiedział minister w Sygnałach Dnia w Polskim Radiu.


PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy