Bazar zamiast fabryki, czyli kto blefuje w sprawie FSO?

Jak już informowaliśmy, terenami po Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie interesuje się spółka, która chciałaby tam przenieść działalność prowadzoną wcześniej na śp. Stadionie Dziesięciolecia.

Opozycja chce zwołania w sprawie losów FSO sejmowej komisji gospodarki. Wicepremier Waldemar Pawlak apeluje, by "nie roztrząsać publicznie" problemów firmy, bo może to tylko "pogrzebać szansę na znalezienie inwestora".

Sugeruje w ten sposób, że masą upadłościową pozostałą po Żeraniu rzeczywiście ktoś się interesuje. Niewykluczone, że jest to inwestor z Kataru. Ten sam, który miał kupić stocznię w Gdańsku, ale okazał się pustynną fatamorganą. A może chodzi o jakiegoś potentata z Chin, na przykład spółkę-szwagierkę firmy COVEC, osławionego budowniczego autostrady A 2? Ewentualnie o biznesmena z Indii, producenta tuk-tuków, czyli popularnych w Azji trójkołowych motorikszy, marzącego o podboju rynków Unii Europejskiej w związku z zapowiadanym ociepleniem klimatu?

Głowy mamy pełne domysłów, więc prosimy: panie wicepremierze Pawlak, jak Pan nie chce, to niech Pan nie roztrząsa, ale uchyli choćby rąbka tajemnicy. Dla uspokojenia społeczeństwa. Bo jeżeli Pan blefuje i nie ma żadnego sensownego rozwiązania, to może rzeczywiście lepiej wpuścić na pobojowisko po FSO wskrzeszony "Jarmark Europa"?

Reklama

Tysiące sprzedawców, dziesiątki tysięcy klientów, gastronomia, płatne parkingi, ożywienie całej okolicy... Taki bazar to świetny interes, pewnie bardziej dochodowy niż niejedna fabryka samochodów. A i fiskus skorzysta, o ile zdoła zmusić bazarowych handlarzy do płacenia podatków.

Mamy też inne pomysły. Na przykład supernowoczesne, interaktywne muzeum techniki z wydzielonym działem poświęconym motoryzacji. Gwarantujemy tłumy zwiedzających nie mniejsze niż w Centrum Nauki "Kopernik". A jedną z sal można by poświęcić przeszłości FSO. Warszawa M-20 jako radiowóz Milicji Obywatelskiej, figura woskowa premiera Józefa Cyrankiewicza, symbolicznie uruchamiającego linię produkcyjną fiata 125 p, wiec załogi potępiającej w 1976 warchołów z Radomia i Ursusa... Inscenizacja, przedstawiająca grupę robotników podczas przerwy śniadaniowej, leżących z buciorami na świeżo polakierowanych nadwoziach polonezów (taki widok utkwił w pamięci jednego ze znajomych, zwiedzających FSO na przełomie lat 70. i 80.). Ech, łza się w oku kręci...

Obiekty po FSO można także przekształcić w imponujące architektoniczną wyobraźnią centrum hotelowo-kongresowo-wystawiennicze, tak jak uczynili to Włosi z zakładami Fiata Lingotto w Turynie. Ewentualnie zamienić w centrum sportów ekstremalnych lub przekształcić plenery, idealne do kręcenia w 3D filmów wojennych i katastroficznych.

Można przypuszczać, że zwłaszcza ten ostatni pomysł powinien wicepremiera Pawlaka, znanego miłośnika nowych technologii, szczególnie zafrapować.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: fabryka samochodów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy