Bardzo nobliwe, ciemnogranatowe volvo
Gdy po raz pierwszy wsiadasz do topowej limuzyny prestiżowej marki, spodziewasz się emocji i nadzwyczajności. Z takim właśnie nastawieniem zajmowaliśmy miejsce za kierownicą volvo S80 D5.
Gdy samochód nie spełnia twoich, być może nieco wygórowanych oczekiwań, czujesz pewien zawód. I tak było w przypadku wspomnianego "szweda". Oczywiście jeżeli mówimy tu o rozczarowaniu, to tylko dlatego, że poprzeczkę zawiesiliśmy naprawdę wysoko.
Zacznijmy od tego, co dobre.
Nasze testowe, ciemnogranatowe volvo prezentuje się bardzo nobliwie. Zupełnie jakby wyjechało przed chwilą z garaży Biura Ochrony Rządu. Ma swój łatwo rozpoznawalny styl. Wnętrze też sprawia korzystne wrażenie. Zwłaszcza na tych, którzy cenią sobie skandynawski minimalizm. Surowa, szaro-srebrno-grafitowa kolorystyka. Zdecydowana przewaga skóry nad plastikiem. Szwecja - dyskrecja. Mimo mariażu Volvo z chińską firmą Geely nie znajdziemy tu żadnych dalekowschodnich akcentów, żadnych frędzelków, czy wielobarwnych, mrugających światełek.
Fotele - bardzo wygodne. Widoczność z kabiny - jak na dzisiejsze standardy wręcz znakomita. Ergonomia - bez zarzutu. Wszystko jest pod ręką, tam gdzie się tego spodziewamy. Pochwalić należy również polskojęzyczny interfejs, czyli sposób komunikowania się samochodu z podróżującymi nim osobami poprzez informacje ukazujące się na wyświetlaczach.
Wymieńmy choćby SIPS, zabezpieczający przed konsekwencjami uderzeń bocznych; WHIPS - chroniący przed urazami kręgosłupa, czy układy aktywnej kontroli prędkości jazdy (ACC), ostrzegania o ryzyku kolizji z funkcjami automatycznego hamowania z pełną intensywnością i wykrywania pieszych, kontroli czujności kierowcy (DAC), ostrzegający przed zjechaniem z pasa (LDW) i eliminujący martwe pola widoczności (BLIS). Konia mechanicznego z rozrządem temu, kto zdoła nauczyć się tych wszystkich skrótów i mądrości...
Teraz o minusach. Niestety, z naszego punktu widzenia jest ich całkiem sporo. Na przykład obszerność kabiny. O ile dla kierowcy i siedzącego obok niego pasażera miejsca nie brakuje, to z tyłu jest naprawdę ciasno. Volvo S80, mimo "rządowego" wyglądu, nie nadaje się do wożenia tylnej kanapie VIP-ów. Trochę to dziwne, bowiem auto ma prawie pięć metrów długości (bez piętnastu centymetrów), czyli niewiele mniej niż audi A6. Pod względem rozstawu osi (2835 mm) ustępuje temu niemieckiemu sedanowi o 77 mm. Ma także wyraźnie od niego mniejszy bagażnik: 480 l wobec 530 litrów w A6. Na domiar złego dostęp do kufra jest dość utrudniony za względu na znaczną jego głębokość i niewielki otwór załadunkowy.
Silnik testowanego przez nas volvo jest uruchamiany i wyłączany przyciskiem, ale kluczyka nie wystarczy mieć w kieszeni - należy go umieścić w otworze pod tymże guzikiem. Mało praktyczne.
Zastrzeżenia można mieć również do pracy sześciobiegowej automatycznej skrzyni biegów, która przy gwałtownym wciśnięciu pedału gazu wyraźnie szarpie. I do tłumienia nierówności na drodze. Precyzyjnie wyczuwanych przez samochód nawet po ustawieniu zawieszenia w trybie "comfort" (do wyboru są jeszcze dwa: "sport" i "advanced").
Rzućmy jeszcze okiem na ofertę Volvo w Polsce. Ceny modelu S80 D5 zaczynają się od 174 000 zł. Przy wyborze lepszej wersji i dodatkowego wyposażenia łatwo przekroczymy kwotę 200 000 zł.