Jelcz ma nową superciężarówkę. To dzieło polskich inżynierów

JELCZ uzyskał właśnie kolejne lukratywne zamówienie - kontrakt na dostawę 38 wozów dla systemu obrony przeciwrakietowej PILICA+. W Jelczu-Laskowicach próby zakładowe przechodzi właśnie zupełnie nowa - trzecia generacja - wojskowych pojazdów spod znaku legendy polskiej motoryzacji. Kiedy nowe "superjelcze" trafią na służbę?

12 grudnia Agencja Uzbrojenia podpisała z Konsorcjum PGZ-PILICA+ umowę wykonawczą na "dostawę, kompletację oraz integrację" podwozi samochodowych marki JELCZ z wyrzutniami iLauncher, czyli efektorami zestawów rakietowo-artyleryskich PILICA+. W ramach umowy spółka JELCZ ma dostarczyć 38 podwozi typu P882.57 z kabiną dwumiejscową. Oprócz samych pojazdów Konsorcjum PGZ-PILICA+ dostarczyć ma także pakiety logistyczne, szkoleniowe oraz dokumentację techniczną. Całkowita wartość wynosi około 550 mln zł brutto.

 

To kolejny z imponującej serii lukratywnych kontraktów, jakie w ostatnim czasie do producenta polskich ciężarówek. Śmiało powiedzieć można, że spółka JELCZ urosła dziś do miana najjaśniejszego klejnotu w koronie współczesnej polskiej motoryzacji. Marka, która w ubiegłym roku świętowała swoje 70-lecie, przetrwała marazm trudnych lat dwutysięcznych i obecnie śmiało może być stawiana za wzór udanej transformacji "gospodarczo ustrojowej" w polskim przemyśle motoryzacyjnym. 

Reklama

Jak wojsko uratowało legendę polskich dróg

Przez wiele lat firma słynęła z produkcji autobusów bazujących na - pozyskanej w 1975 roku - licencji francuskiego Berlieta. Przełom lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych odcisnął się jednak głębokim piętnem na jej kondycji finansowej. Ostatnie autobusy - modele Jelcz M083C Libero dla MPK Kraków - wyjechały z fabryki Jelcza w 2008 roku, gdy firma znalazła się na skraju upadłości. W 2012 roku udziały w Jelczu (a ściślej spółce Jelcz-Komponenty) wykupiła od syndyka masy upadłościowej Huta Stalowa Wola.

Pomysł "rewitalizacji" zasłużonej dla polskiej motoryzacji fabryki i uczynienia nowej firmy - Jelcz sp. z o.o. - głównym dostawcą pojazdów ciężarowych dla Wojska Polskiego okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie wsparcie rodzimego przemysłu ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej oraz ogromnej pracy polskich inżynierów. 

JELCZ idzie w kamasze

W dwa lata po przejęciu Jelcza przez HSW na drogi wyjechały pierwsze ciężarówki nowej serii Jelcz 442.32, które z czasem urosły do miana etatowej ciężarówki Wojska Polskiego. Wozy bazowały na - opracowanym samodzielnie przez polskich konstruktorów - modelu Jelcz 442D "Bartek", który od początku powstawał z myślą zastąpienia w polskim wojsku ciężarówek Star 266 i Star 944.
W stosunku do starszych ciężarówek jelczańskiej produkcji, wozy mogły się pochwalić m.in. nowym układem napędowym (Iveco Tector) i - zaprojektowaną od podstaw opancerzoną kabiną z osłoną balistyczną na poziomie 1 (według STANAG 4569). 

Jelcz motoryzacyjnym gigantem. Miał dobry produkt i dużo szczęścia

Decyzja o przejęciu jelczańskich zakładów przez Hutę Stalowa Wola zbiegła się w czasie z napiętą sytuacją geopolityczną. Gdy w 2014 roku z fabryki wyjeżdżały pierwsze Jelcze 442.32 Federacja Rosyjska zbrojnie zajmowała ukraiński Krym. Imperialne zapędy naszego wschodniego sąsiada poskutkowały przyspieszeniem procesu modernizacji Polskich Sił Zbrojnych i kolejnymi zamówieniami.

Przykładowo pod koniec 2015 roku rozpoczęto przygotowania do stworzenia nowego rodzaju sił zbrojnych - Wojsk Obrony Terytorialnej. Na mocy różnych przetargów do formacji, która oficjalnie rozpoczęła swoją działalność 1 tycznia 2017 roku, trafiło ponad 1200 ciężarówek Jelcz 442.32.

Polskie ciężarówki dla polskich żołnierzy

Z czasem firma urosła do etatowego producenta ciężarówek dla polskiego wojska i stała się beneficjentem wielu lukratywnych kontraktów. Przypominamy, że Jelcze stanowić mają nośniki nie tylko dla Pilicy (obrona przeciwlotnicza bardzo krótkiego zasięgu), ale też dla programów Wisła (obrona przeciwlotnicza średniego zasięgu) i Narew (obrona przeciwlotnicza krótkiego zasięgu). W grudniu 2022 roku firma zawarła też pierwsze umowy wykonawcze na dostawy pojazdów i podwozi specjalnych Jelcz dla modułów artylerii rakietowej - wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych zakontraktowanych w Stanach Zjednoczonych (HIMARS) oraz w Korei Południowej (K239 Chunmoo). 

Tylko w ubiegłym roku Jelcz dostarczył polskim żołnierzom ponad 350 ciężarówek w różnych odmianach. Firma zawarła też kilka lukratywnych kontraktów. Wśród nich wymienić można np. dwie duże umowy na dostawę pojazdów w układzie 4x4 i 6x6 na kwotę blisko 880 mln złotych z terminem realizacji odpowiednio do 2026 i 2027 roku. 

Całkiem nowy Jelcz wkracza na scenę. Trzecia generacja będzie wygodniejsza

Nośnikami dla efektorów systemów artylerii rakietowej HIMARS i Chunmoo są cenione przez żołnierzy Jelcze 8x8 z rodziny P882. Mało kto wie, że na tegorocznych targach przemysłu obronnego  MSPO Jelcz zaprezentował prototyp następcy tego pojazdu - serię P883.

W pierwszej kolejności mają powstać pojazdy w układzie napędowym 6x6 i 8x8, ale firma planuje też  wdrożenie nowego typu podwozi do innych modeli. Spółka JELCZ przeszła bardzo długą drogę w budowaniu zaplecza logistycznego polskich Sił Zbrojnych, - dziś na wyposażeniu wojska jest już ponad 4000 pojazdów S02.

Zupełnie nowa ciężarówka z Jelcza. Mamy być z czego dumni

Nowa generacja polskich ciężarówek wyróżnia się m.in. gruntownie przeprojektowaną kabiną przystosowaną do montażu dodatkowych pakietów opancerzenia. Wóz ma też nowy układ konstrukcyjny - jednostka napędowa umieszczona została nie pod lecz za kabiną, co ułatwia jej serwisowanie w warunkach polowych, zwiększa komfort pracy załogi i pozwala obniżyć sylwetkę pojazdu. 

Sam silnik (MTU/Mercedes) wraz z automatyczną skrzynią biegów ZF tworzy jeden zintegrowany powerpack, co zdecydowanie przyspiesza obsługę pojazdu "w polu". Z technicznego punktu widzenia największą nowością są jednak - zaadaptowane z amerykańskich rozwiązań - niezależne osie pojazdu AxleTech ISAS wyposażone w pneumatyczne hamulce tarczowe. Czteroosiowy model P883.57 mierzy 10,74 m długości, 2,55 m szerokości i legitymuje się masą własną 22 ton. Maksymalna masa techniczna wynosi aż 44 tony, a maksymalna ładowność - aż 22 tony.

Efektem zastosowania nowego podwozia ma być przede wszystkim poprawa komfortu użytkowników, zarówno na drogach utwardzonych jak i w czasie jazdy drogowej. Nowa konstrukcja pojazdu z zawieszeniem niezależnym umożliwiła także stworzenie kabiny dysponującej stosunkowo dużą powierzchnią, która daje techniczne możliwości przewozu do 4 osób załogi - dodaje Zadka. W Jelczu powstało już kilka prototypowych egzemplarzy Jelcza 3. generacji, w odmianach 6x6 (typ 663.34 T60) i 8x8 (P883.57 T80).

Oprócz wymiarów wozy różnią się też m.in. osiągami i zastosowaną jednostką napędową. W mniejszych pojazdach znalazł się silnik MTU 12,8 o mocy 450 KM i maksymalnym momencie obrotowym 2000 Nm. Wariant z czterema osiami napędzany jest silnikiem MTU 15,6 l generującym 578 KM i aż 2800 Nm. W każdym z wariantów w układzie przeniesienia napędu zastosowano automatyczną siedmiostopniową przekładnię ZF 7HP 3020 ze - sterowaną ręcznie (elektropneumatycznie) - skrzynią rozdzielczą z blokadą międzyosiowego mechanizmu różnicowego. 

Jelcz 3. generacji dla Wojska Polskiego. Kiedy wozy trafią na służbę?

Obecnie stworzone w Jelczu prototypy przechodzą różnego rodzaju próby "zakładowe". W początku przyszłego roku samochody trafić mają na testy w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej w Sulejówku.

Przedstawiciele JELCZA potwierdzają, że jeśli wozy uzyskają pozytywną opinię państwowego instytutu, dostawy mogłyby się rozpocząć nawet w 2024 roku. To oczywiście skrajnie optymistyczny wariant, bo w przypadku zupełnie nowych konstrukcji próby mające na celu wyeliminowanie wszystkich "chorób wieku dziecięcego" trwają z reguły około dwóch lat. Realnie można więc zakładać, że Jelcze nowej, trzeciej generacji, trafią do żołnierzy około 2026 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jelcz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama