Rozmawiamy z Szymonem Godźkiem - Partnerem marki CUPRA
Od niedawna marka CUPRA ma nowego polskiego Partnera, którym został Szymon Godziek - jeden z najbardziej utalentowanych i uznanych na świecie zawodników, specjalizujący się w ekstremalnym freestyle’u MTB i freeride. Rozmawiamy z nim na temat jego sportowych osiągnięć oraz pasji, a także dlaczego wybrał właśnie markę CUPRA
Michał Domański, Interia: W swojej dyscyplinie jesteś, jeśli jeszcze nie legendą, to zdecydowanie jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników. Mam jednak wrażenie, że wielu naszych czytelników mogło o tobie nie słyszeć. Czy mógłbyś więc na początek powiedzieć, w jakiej dyscyplinie startujesz?
Szymon Godziek: Nasza dyscyplina, rowerowy freestyle jest dyscypliną niszową. Od wielu lat poświęcam się kilku jej odmianom, takim jak slopestyle, street i freeride. W slopestyle’u jeździmy na mniejszych rowerach, podobnych do BMX’ów. Różni je umieszczony z przodu amortyzator oraz koła o wysokości 26 cali. Na tego rodzaju rowerach skaczemy i robimy najbardziej skomplikowane tricki. W slopestyle’u głównie oceniane są trudność ewolucji, czystość przejazdu oraz styl i flow. Od ponad dziesięciu lat biorę udział w zawodach w Polsce i za granicą, gdzie rozwijam swoją pasję do akrobacji rowerowych i przekraczania własnych granic.
MTB Freestyle oraz freeride - myślę, że część osób, choćby intuicyjnie, domyśla się, czym różnią się takie zawody, ale gdybyś mógł wyjaśnić, czym się różnią?
Zawody freeride odbywają się w górach na zjeździe. Zjeżdżamy i skaczemy na rowerach górskich o dużo większym zawieszeniu z przodu i z tyłu. Wyglądem przypominają najbardziej motocykl crossowy - są większe, cięższe i zniosą więcej obciążeń. Na takich rowerach zjeżdżamy w dół w górach po trasach, które sami sobie wytyczamy i budujemy. Największe i najważniejsze zawody freeride’owe Red Bull Rampage odbywają się w stanie Utah w USA, gdzie ukształtowanie i rodzaj terenu zapewniają najbardziej sprzyjające warunki do uprawiania freeride’u. Od 2014 tam startuje i próbuje swoich sił w "skakaniu z klifów" na rowerze MTB ;).
Kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z MTB Freestyle?
14 lat temu, na przełomie 2007 i 2008 roku. Zaczęło się od pokonywania bardzo małych przeszkód, np. skakania z krawężnika. Z czasem, krok po kroku, trenowałem na coraz większych przeszkodach i stawiałem sobie coraz większe wyzwania.
Zaczynałeś właśnie od tej dyscypliny, czy wcześniej trenowałeś coś innego?
Wcześniej miałem krótkie epizody z parkourem, który od zawsze bardzo mi się podobał. Uprawialiśmy go i biegaliśmy wspólnie ze znajomym. Skakaliśmy z wysokości przeważnie na trawnik lub piach. Wydaje mi się, że to doświadczenie było mocno kluczowe w tym, co robię teraz. Trenując parkour, nauczyłem się wywracać i spadać z wysokości, amortyzować upadki. Na przestrzeni lat gdy we freestyle’u rowerowym zdarzały mi się "gleby", wiedziałem jak się bezpiecznie przewrócić.
Na swoim koncie masz wiele sukcesów, ale mówię tu nie tylko o zwycięstwach, ale także na przykład o tym, że jako pierwszy zawodnik, wykonałeś "tsunami flip" w czasie zawodów. Możesz powiedzieć coś więcej o tym tricku? Co było w nim szczególnie wymagające?
Flip tsunami to trick pochodzący wprost z freestyle’u motocrossowego. Jeszcze zanim zacząłem jeździć na rowerze, marzyłem o tym, by latać na crossie. Przez całą moją karierę rowerową inspirowałem się FMX-em. Chciałem robić takie tricki na rowerze, jak moi koledzy na motorach - stąd też wziął się pomysł wykonania flip tsunami. Podpatrzyłem u chłopaków, że ich pojazdy posiadają specjalne, przykręcane do kierownicy podpórki, których nie znajdzie się w rowerach. Takie rozwiązanie pozwala maksymalnie wyciągnąć się na pojeździe i później na niego bezpiecznie wrócić. Zdecydowałem, że samodzielnie przygotuję takie podpórki na kierownicę roweru. Potem trenowałem ten trick, by móc wystąpić w zawodach Red Bull District Ride. Udało mi się go wykonać podczas pierwszej próby i wygrałem w kategorii Best Trick. Najbardziej wymagające było przygotowanie roweru. Postawiłem sobie też wyzwanie - chciałem spróbować czegoś, czego nikt do tej pory nie zrobił na rowerze.
Co wskazałbyś jako swój największy dotychczasowy sukces?
Myślę, że to, że w wieku 31 lat nadal jeżdżę na wysokim poziomie, utrzymuję dobrą formę i udaje mi się unikać poważniejszych kontuzji. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat bardzo dużo ludzi przewinęło się przez ten sport. Wielu też w krótkim czasie przestało szybko jeździć w związku z nawracającymi kontuzjami. Cieszy mnie to, że znalazłem balans pomiędzy robieniem szalonych i niebezpiecznych rzeczy a wiedzą, kiedy przyhamować i odpuścić. Dzięki temu nadal z sukcesami mogę robić to, co lubię najbardziej.
Sezon w roku 2019 zacząłeś po poważnej kontuzji kolana, a z kolei w 2020 roku rozpoczęła się pandemia i wszyscy wiemy, co to oznaczało dla sportowców. Ostatnie lata nie były wiec dla ciebie łatwe. Jak to przełożyło się na twoją obecną formę i występy?
Jakkolwiek to nie zabrzmi - w bardzo dobry, o ile nie najlepszy sposób. Powrót po 8 miesiącach kontuzji pozwolił mi wypracować najlepszą formę na koniec sezonu i najbardziej prestiżowe zawody Red Bull Rampage. Ten czas wykorzystałem na intensywne treningi w moim ogrodzie i spocie treningowym. Zrobiłem najlepszą formę w życiu. Nigdy nie czułem się lepiej.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
Chciałbym się mocno skupić na trenowaniu slopestyle’u. Czuję, że jestem w życiowej formie i chciałbym to maksymalnie wykorzystać. Będę walczyć o mistrzostwo świata. W tym roku prawdopodobnie nie mam na to szans, ale liczę na jeszcze lepszą formę w przyszłym roku. Oprócz tego planuję organizację kilku eventów freeride’owych. Wszystko chcę połączyć z FMX-em, który czuję, że daje mi niesamowity feeling lekkosci, kiedy z powrotem wchodzę na rower.
Kolarstwo górskie, grawitacyjne, ekstremalne - to bez wątpienia zajęcia dla osób z dużym temperamentem. Czy dlatego właśnie zdecydowałeś się zostać ambasadorem marki CUPRA?
Tak, to właśnie przede wszystkim temperament hiszpańskiej marki sprawił, że zdecydowałem się na współpracę z CUPRĄ. To dla mnie olbrzymia frajda i satysfakcja. Cieszę się, że CUPRA zobaczyła, że to co robię jest po prostu fajne.
Co najbardziej cenisz sobie w samochodach tej marki? Mocne silniki? Stylistykę? Czy jeszcze coś innego?
Przede wszystkim to, że każda jazda samochodem wiąże się z naprawdę niesamowitymi emocjami. To dla mnie trochę nowe doświadczenie i odmiana od dotychczasowej, codziennej jazdy autem. Za każdym razem, gdy wsiadam za kierownicę CUPRY, wyzwala to we mnie adrenalinę podobną do tej, którą odczuwam podczas zawodów. Nie bez znaczenia jest też design. Przyciąga wzrok i wyróżnia się. Pasuje mi stylistyka CUPRY i po pierwszych tygodniach wiem, że to auto idealnie dopasowane do mnie.
Którym modelem jeździsz obecnie?
Jeżdżę Formentorem VZ. Jego dynamika nawet na mnie robi wrażenie [śmiech] i wywołuje ciarki na całym ciele! Poza tym to auto jest dla mnie idealnym połączeniem samochodu rodzinnego i sportowego. Do tego ma pojemny bagażnik, który sprawdza się na różnych wycieczkach i w moich trasach na zawody.
CUPRA pokazała niedawno podczas dużego eventów kilka swoich nowości. Zobaczyliśmy SUVa Terramar, jego elektrycznego krewniaka Tavascana, a także miejskiego UrbanRebela. Który z nich najbardziej ci się podobał?
Od razu wpadł mi w oko koncept UrbanRebel. Drapieżny z wyglądu i ze sportowymi osiągami - myślę, że będzie dawał dużo frajdy i idealnie pasuje do miejskiego stylu życia.
Kiedy przyjdzie czas na zmianę samochodu, pozostaniesz przy obecnym modelu, czy chciałbyś spróbować którejś z nowości CUPRY?
Chciałbym wypróbować wszystkie modele. Każdy z nich ma w sobie coś, co intryguje i przyciąga. Co sprawia, że chce się wsiąść za kółko, ruszyć w podróż i sprawdzić jego możliwości. Póki co przede mną za chwilę testowanie nowego Formentora VZ5. Cieszę się na to spotkanie. Kto wie, może uda mi się kiedyś akrobacja CUPRĄ. Spokojnie, tylko żartuję.