Typowo polskie piekiełko

Bielawa to niewielka, malowniczo położona, miejscowość w województwie Dolnośląskim. Na tle dziesiątek innych jej podobnych mieścin wyróżnia się głównie tym, że jej nazwa zaczyna się na B a kończy na A...

Jako rozrywki wymienić można: jedno kino, jedną dyskotekę i kilka miejsc, gdzie legalnie, przy stoliku napić się można piwa.

Wielu młodych wyemigrowało do Wrocławia i Londynu, starsi starają się żyć swoim, spokojnym rytmem. Ci którzy mogą udają się w poniedziałek do pracy, pozostali systematycznie chodzą jedynie do kościoła. Generalnie - cisza i spokój, by nie powiedzieć, nuda.

Od dziewięciu lat, raz w roku to spokojne miasteczko przeradza się jednak w miejsce napędzane mieszanką adrenaliny z benzyną, stając się Mekką dla motocyklistów. Do Bielawy przybywają miłośnicy dwóch kółek, by podziwiać pokazy jazdy ekstremalnej. Chociaż wielu odwiedzających kolejne edycje Street Fighter Festival motocyklistów narzekało na słabą organizację imprezy (wysokie wpisowe, brak nagród, itd.) trzeba przyznać, że organizatorom udawało się ściągnąć do Bielawy motocyklowe gwiazdy światowego formatu.

Reklama

Niestety impreza, która początkowo wydawała się być szansą na rozwój i promocję niewielkiego miasta (za sam pomysł należą się gratulacje!), z czasem coraz bardziej szwankowała. Chociaż na podstawie informacji prasowych rozsyłanych przez organizatora można było odnieść wrażenie, że to najlepszy tego typu zlot w układzie słonecznym, zawodnicy i kibice coraz częściej nie podzielali tego zdania. Stunterzy narzekali na brak miejsca do jazdy, w 2008 roku kilku z nich zostało pobitych przez lokalnych nastolatków.

W efekcie, Street Fighter Festival zniknął w tym roku z motocyklowej mapy Polski. Nie znikła z niej jednak Bielawa, w której postanowiono zorganizować imprezę o nazwie Motor Show Bielawa. I tutaj, niestety, zaczęły się problemy, bowiem (mając w pamięci nienajlepsze doświadczenia) organizację zlotu powierzono firmie z Warszawy, odsuwając tym samym na dalszy plan osoby związane z organizacją poprzednich Street Fighter Festiwal. W ten sposób wybuchła pierwsza bielawska wojna domowa, której skutki motocykliści odczuli w miniony weekend.

Urażony rozwojem sytuacji poprzedni organizator, dzięki któremu Street Fighter Festival stał się kulejącą, lecz znaną w środowisku imprezą, postanowił przejść do partyzantki. Wraz ze zbliżaniem się terminu nowego "Motor Show Bielawa" w Internecie pojawiało się coraz więcej głosów o tym, że impreza nie dojdzie do skutku. Motocykliści zasypywani byli mailami i smsami o tym, że impreza została odwołana. Również na naszą redakcyjną skrzynkę trafiło kilka wiadomości, z której wynikało, że w tym roku do Bielawy nie ma się po co wybierać. Oto jej treść:

"Z przykrością informujemy, iż planowana na najbliższy weekend w Bielawie znana wszystkim impreza STREET FIGHTER FESTIVAL 2010 z przyczyn niezależnych od nas nie odbędzie się.

Bardzo przepraszamy, iż informujemy o tym w ostatniej niemalże chwili ale przegraliśmy z naturą - pokazy nie odbędą się:(

Na pewno każdy znajdzie inną ciekawą imprezę, my niestety w Bielawie niczego nie organizujemy.

W razie pytań lub wątpliwości prosimy o kontakt telefoniczny (...)"

Tego rodzaju informacje dostały również serwisy motocyklowe, fora, kluby, mail przychodził również na prywatne skrzynki motocyklistów. Dodajmy, że podanego numeru telefonicznego nikt nie odbierał, włączał się za to automat czytający powyższą regułkę.

Ostatnia taka wiadomość trafiła do nas na dzień przed planowaną imprezą. Dokładne zapoznanie się z jej treścią dawało jednak do myślenia. W mailu znalazło się np. takie zdanie (pisownia oryginalna): "Nie daj sie nabrac na bajki w sieci - SFF2010 w Bielawie zostal definitywnie odwolany!!!".

Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że impreza w Bielawie nosi nazwę "Motor Show Bielawa", a nie "SFF2010"... Wiadomość była więc prawdziwa (SFF2010 nie odbędzie się), ale wysłanie jej przez byłego organizatora "Street Fighter Festiwal" na dzień przed planowanym "Motor Show Bielawa" z adnotacją, że "informujemy o tym w ostatniej niemalże chwili " zdecydowanie nie było przypadkowe. Dla wielu motocyklistów SFF istniał przecież pod nieoficjalną nazwą "Bielawa" więc informację o odwołaniu imprezy potraktowali serio.

Skutki czarnego PR były łatwe do przewidzenia. Mimo stosunkowo dobrej pogody do Bielawy zawitało niewielu fanów dwóch kółek. Zawodnicy prezentowali wprawdzie wysoki poziom, ale skuteczna antypromocja sprawiła, że trybuny świeciły pustkami.

Po zakończeniu imprezy na jednym z lokalnych serwisów informacyjnych pojawiła się wyczerpująca relacją mówiąca o tym, jak wielką klapą okazał się być "Motor Show Bielawa" i ile karygodnych wpadek zaliczyli organizatorzy. Co ciekawe - właścicielem serwisu, podobnie zresztą, jak domeny, z adresu której wysyłano informacje o odwołaniu imprezy jest osoba blisko związana z organizatorem SFF, właścicielem sklepu motocyklegoi kandydatem do rady miasta Dzierżoniowa (w jednej osobie).

Niestety, podobnie jak w przypadku wielu wojen domowych, także i w tej nie ma zwycięzców i przegranych. Są za to ofiary. W tym przypadku zostali nimi zrobieni w przysłowiowego "balona" motocykliści, oraz Bielawa, która na partyzanckiej wojnie byłego organizatora z obecnym traci wiarygodność.

Jeśli władze miasta uznają tegoroczny Motor Show za niewypał, jest wielce prawdopodobne, że Bielawa na dobre zniknie z motocyklowej mapy Polski. Wówczas, na naszą skrzynkę otrzymamy jednak zapewne kolejne wiadomości o tym, jak to nieodpowiedzialna i bezduszna rada miasta nie zdecydowała się wznowić SFF2011...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: motocykliści | festiwal | impreza | show | motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy