Śmierć za 6 tys. zł?

Ludzie dzielą się tylko na dwie grupy: mądrych i głupich. Dotyczy to wszystkich, niezależnie od wykonywanej profesji, ani tego czym się poruszamy.

Kierowca samochodu może zachowywać się na drodze, jak skończony idiota, są motocykliści, których śmiało stawiać można jako wzór cnót. Na ilość błędów popełnianych na drodze wpływ ma wiele czynników. Umiejętności, pogoda, zmęczenie a także stan techniczny pojazdu. O tym, że po przystąpieniu Polski do struktur Unii Europejskiej nasze drogi zapełniły się nastoletnimi samochodami, które w wielu bardziej rozwiniętych krajach już dawno występowałyby jedynie w postaci "złomu stalowego" wiemy wszyscy. To prawda, że nawet dwudziestoletni golf wydaje się być lepszy niż równoroczny fiat 125p, ale pamiętajmy, że nieudolnie przeprowadzone naprawy powypadkowe w znaczny sposób wpływają na sztywność konstrukcji.

Reklama

Z drugiej jednak strony, kierowcy samochodów i tak mają lepiej niż motocykliści. Ewentualny wypadek spowodowany złym stanem technicznym zwykle lepiej kończy się dla kierowcy samochodu niż dla właściciela, często sportowego jednośladu. A powypadkowych, naprawianych motocykli na naszych drogach jest, niestety, coraz więcej. Wystarczy przyjrzeć się bliżej ogłoszeniom, by zobaczyć , że już za 6-8 tys. zł można się dziś stać właścicielem japońskiego "przecinaka" o mocy często przekraczającej 100 KM. Wszystkie są zadbane i bezwypadkowe, większość - o zgrozo! - zarejestrowana.

Niestety, okazyjna cena to jedynie lep na żyjących (jeszcze) marzeniami młodzieńców, którym chęć posiadania własnych dwóch kółek przesłania zdrowy rozsądek. Motocykl, w przeciwieństwie do samochodu, rzadko pełni funkcję środka transportu. Szybki "przecinak" to raczej prywatna fabryka adrenaliny. Oczywiście, są ograniczenia, jest zdrowy rozsądek, ale prawda jest taka, że nie ma chyba na świecie właściciela "wiertarki", który nigdy nie zrobiłby świecy, czy rygorystycznie trzymał się przepisów.

Ścigacz, jak sama nazwa wskazuje, nie służy raczej do spokojnej jazdy, czego skutki często widzieć możemy na drodze. Oferta używanych motocykli tej klasy jest bogata, ale kupienie dobrze utrzymanego motoru za rozsądne pieniądze graniczy z cudem. Dlatego właśnie zanim wybierzemy się na oględziny poprośmy o radę profesjonalistów. Niezastąpione okażą się fora zrzeszające motocyklistów. Członkowie klubów już na pierwszy rzut oka są w stanie odróżnić, czy owiewek zamontowanych w motocyklu nie wprowadzono przypadkiem w dwa lata po dacie produkcji pojazdu, czy fabryczne są lusterka, manetki i kierunkowskazy.

Oczywiście 10-15 letni "ścigacz" zapewne nie raz zaliczył w swym życiu "szlifa", pytanie tylko czy były to niegroźne "parkingowe gleby", czy spotkanie z przydrożnym drzewem. Niestety, wypadkową przeszłość sprawdzić można dopiero w trakcie oględzin, ale i to nie będzie łatwe. Do Polski przywieziono w ostatnim czasie setki motocykli po czasem dość poważnych "dzwonach".

Podobnie jak w przypadku samochodów, szukać trzeba wszelkich oznak niefabrycznego malowania. Klejone owiewki , ślady farby na elementach plastikowych - wszystko to zdradza powypadkową przeszłość maszyny . Także spawanie popękanych ram (np. główki) jest u nas na porządku dziennym. Faktem jest, że niektóre modele są dość wrażliwe na tym punkcie - nieudolne lądowanie ze "świecy" (jazda na jednym kole) może sprawić, że przeciążeń nie wytrzyma nie tylko amortyzator. Spawana rama częściej świadczy jednak o bardzo poważnym wypadku, o którym poprzedni właściciel narowistego rumaka zapewne nikomu już nie opowie... Niestety, punktów, gdzie można sprawdzić geometrię ramy jest w Polsce zaledwie kilka.

Kupując używany motocykl, trzeba więc przeprowadzić o wiele dokładniejsze oględziny niż w przypadku używanego samochodu. O ile bowiem w wypadku zakupu samochodowego złomu najczęściej najbardziej ucierpi portfel, to już szrot na dwóch kołach w bezpośredni sposób zagraża zdrowiu i życiu jego właściciela.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nie żyje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy