Dwusuw na schwał
Gas Gas EC 300 to dowód, że nie ma co mówić o końcu ery dwusuwowych enduro. Z Wojtkiem Renczem spotykam się na torze w Obornikach Śląskich. Chmury zahaczają o czubki drzew, ale kiedy umawialiśmy się na testowanie Gas Gasa EC 300, nie wiedzieliśmy, że lato postanowi chwilę odpocząć. Na dodatek, raz za razem nad torem przechodzi rzęsisty deszcz, zamieniający nawierzchnię w błoto po pachy.
- Trzeba być nieźle zrytym, żeby pchać się w takie bagno - wymiękłem. - Nie przesadzaj, damy radę - stwierdził Rencz. - Byłby skwar, też byś marudził, że za bardzo się kurzy. Zobaczysz, będzie ekstra!
Na lawecie stoi niebieski Gas Gas EC 300. Złotym kolorem błyskają amortyzatory Öhlins. Pierwsza liga! Spoko, przedni zawias tej firmy jest dostępny wyłącznie w opcji. Seryjnie dostajesz Marzocchi, który ma również full regulację i identyczny skok. Nawet golenie maja tę samą średnicę. Tyle, że Öhlins to Öhlins i praktycznie wszyscy zawodnicy od razu na niego się decydują. Oglądam detale. Boczna podstawka z aluminium, zbiorniczek płynu hamulcowego zintegrowany z pompą - niezłe bajery.
Odpinając pasy, którymi skrępowałem Gasa Gasa na przyczepie, przyglądam się silnikowi. Za potężną komorą rezonansową kryją się maleńki cylinder i głowica. Kurczę, czyżby Hiszpanie nie potrafili robić czterosuwów? Przecież dwusuwy nie maja już racji bytu! Jasne że potrafią, w ofercie hiszpańskiej firmy jest czterosuwowa 450 zasilana wtryskiem paliwa - ekstrazabawka. Ale każdy dwusów jest prostszy w konstrukcji, przez co na każdą naprawę wywalasz mniej kasy. Proste, nie?
Koniec gadania, Wojtek pali sprzęta i heja na tor. Nie będziemy przecież stali w tej mżawce jak słupy. Niech się coś w końcu zacznie dziać! Szybki ruch kranikiem przykręconym w najniższym punkcie przezroczystego zbiornika, wyciągnięcie małej dźwigienki ssania i maszyna gotowa do odpalenia. Ponieważ jest to klasyczne hard enduro, nie ma elektrycznego rozrusznika. Ba, nie ma nawet akumulatora, a iskrownik dysponuje mocą spasionej żarówki w lampce na stole (90 W), akurat tyle, by rozbłysły lampy z tyłu i z przodu. Trzy szybkie kopnięcia i silnik, prychając, ożywa. Z rury sączy się smużka białawego dymu. Kurczę, jak za dawnych lat!
Zbyt szybkie wyłączenie ssania i silnik zdycha. Musi trochę się rozgrzać. Przez kilka następnych chwil Wojtek i Gas Gas osiągają właściwą temperaturę. Spokojne objechanie toru, tak na wszelki wypadek, czy nie ma jakichś niespodzianek. Potem już można szaleć. Okolicę zaczyna przeszywać świdrujący odgłos odkręcanego na maksa silnika, a motocykl raz po raz wzbija się na hopkach wysoko w powietrze. Wszystko byłoby OK, gdyby nie rozregulowane sprzęgło. Szybka zmiana położenia klamki i można wracać do zabawy. W EC 300 Hiszpanie zastąpili linkę przewodem hydraulicznym. Przede wszystkim dlatego, że takie sprzęgło działa dużo precyzyjniej i lżej. Komponenty dostarcza hiszpańska firma AJP.
Pora na ostre latanie. Startowi towarzyszy szpryca piasku spod koła i gwizd pracującego na wysokich obrotach silnika. Motocykl raz za razem płynnie składa się w zakręty, pokonując łuki efektownymi uślizgami. Po chwili najazd na "trumnę", efektowny lot i równie efektowne lądowanie, podczas którego zawieszenia dostają ostro w kość, uginając się do granic możliwości. Te są w Gas Gasie imponujące. Przednie koło ma skok 295 mm, tylne - 310 mm. Imponujące są również prześwit (całe 340 mm), jak i wysokość, na którą trzeba podnieść nogę, by dosiąść tej maszyny - 940 mm. W tak ekstremalnej jeździe Öhlinsy nieźle dają radę. Co prawda, trzeba było nad nimi popracować, ustawiając je do potrzeb i umiejętności jeźdźca, ale to wysiłek do zaakceptowania. Kto nie chce inwestować dodatkowej kasy, powinien zadowolić się fabrycznym Marzocchi, który jest nieco bardziej komfortowy. Z tyłu nawet w standardzie będziecie mieli Öhlinsa, który w przeciwieństwie do patentu KTM-a, nazwanego PDS, będzie połączony systemem dźwigni z aluminiowym wahaczem.
Tym, co zasługuje na największą pochwałę, jest silnik. Widać, że inżynierowie Gas Gasa mają ogromne doświadczenie przy konstruowaniu dwusuwów, a to chociażby dzięki eksperymentom na maszynach trialowych. W przypadku EC 300 zdecydowano się na skok tłoka identyczny z jego średnicą, wynoszącą równiuteńkie 72 mm, co gwarantuje uzyskanie pojemności skokowej 294,7 cm3. O przygotowanie mieszanki troszczy się gaźnik Keihin o średnicy gardzieli 38 mm. W układzie dolotowym pojawił się zawór membranowy, czuwający nad tym, by do cylindra dostawała się odpowiednia dawka mieszanki. Jak na sportowego dwusuwa przystało, nie ma tu żadnego dozownika. Po prostu lejesz wahę do zbiornika i uzupełniasz odpowiednią ilością oleju, pod warunkiem że będzie on w jedynie słusznej proporcji 1:40. To wszystko.
W układzie zapłonowym zadecydowano się na użycie modułu Kokusan CDI Multispark, przy czym został on tak zaprogramowany, by podnieść wartość momentu w dolnym zakresie obrotów, oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe w silniku dwusuwowym. Pomóc miał w tym specjalny zawór sterujący przepływem spalin w układzie wydechowym. Jest on ukryty pod bogato żebrowaną pokrywą znajdującą się po lewej stronie silnika.
W efekcie tych wszystkich zabiegów jednostka napędowa jest jednym z najlepszych silników w swojej klasie. Nie wierzycie?! Dla przypomnienia. Gas Gas EC 300 brał udział w tegorocznej edycji Master Enduro 2005, ścigając się w największej klasie - dwusuwy pow. 250/czterosuwy pow. 450 cm3. Bez większych problemów pokonał największego konkurenta - KTM-a 300 EXC - oraz Husqvarnę TE510, KTM-a 525 EXC Racing i TM-a 530 4T. Co więcej, w decydującym starciu, gdy do walki o prymat najszybszego motocykla enduro stanęli zwycięzcy klas, EC 300 uległ jedynie Hondzie CRF 450 R, plasując się przed Yamahą WR 250 F. Nieźle! Wtedy jeźdźcy testowi chwalili go za dużą moc i dobrze zestrojone zawieszenia.
No właśnie, a ile koni drzemie w silniku EC 300? Oficjalnie fabryka nie chce się do tego przyznać i nigdzie nie znajdziecie takiej informacji. My zmierzyliśmy testowany podczas Master Enduro egzemplarz. Jego moc wyniosła 42,5 KM przy 9500 obr/min. Ponieważ w testowanych tu i tam motocyklach nie wprowadzono nawet najmniejszych przeróbek, można się domyślać, że dosiadany przez Wojtka Rencza motocykl dysponuje zbliżoną mocą.
Gas Gas to jedna z tych maszynek, która nie zrzuci z garbu jeźdźca, byle tylko nie przeginał. W przypadku silnika EC 300 można zdecydować się na w miarę spokojna jazdę lub też latanie na maksa, jeżeli tylko starcza umiejętności. I to jest właśnie wielka zaleta tego silnika.
Czyżby zatem motocykl bez wad? Tak dobrze to nie ma! Testowany egzemplarz chronicznie dręczyły rozklekotane plastiki, a kanapa wyglądała jak gdyby ktoś wrzucił ją pod koła tira. OK, ten motocykl służy do używania na maksa, to zgodne z jego przeznaczeniem. Dopiero jadąc do domu doszedłem do wniosku, dlaczego siedzenie wygląda tak jak wygląda. Wyszło mi na to, że EC 300 to maszyna nie dla miłośników schabowego z kapusta, lecz dla konsumentów sałatek warzywnych i innych niskokalorycznych dań.