Do grobu na dwóch kołach
Tak, wiemy. Nie każda blondynka jest idiotką, nie wszyscy politycy to złodzieje i nie każdy ujeżdżający japońską szlifierkę fan dwóch kółek to drogowe wcielenie kamikadze.
Kierowanie się w życiu stereotypami to oznaka prostactwa, trzeba jednak pamiętać, że utarte skojarzenia i opinie to wypadkowa nie tylko braku wiedzy, strachu czy głupoty, ale i doświadczenia.
Nie sposób przecież zaprzeczyć statystykom, z których jasno wynika, że gdy tylko pierwsze promienie słońca wypędzą na ulice motocyklistów, na drogi licznie wyjeżdżają też karawany. W Polsce motocykl wciąż jest najszybszym środkiem transportu na tamten świat, każdego roku setki rodzin przeżywają dramat związany z ostatnią drogą synów i mężów. Poczucie wolności (które często idzie w parze z pogardą dla przepisów drogowych) jest jak narkotyk - uzależnia i potrafi zabić. Wielu użytkowników motocyklu jest jednak tak zakochanych w swoich maszynach i stylu życia, że ryzyko śmierci traktują jak dobrą zabawę. Drogową wersję rosyjskiej ruletki.
Niestety, co jakiś czas, któryś przegrywa i wówczas pechowiec, który żegna się z tym światem, wyrusza na miejsce ostatniego spoczynku samochodem. Wkrótce może się to jednak zmienić...
Pewien miłośnik motocykli z Auckland w Nowej Zelandii zbudował pierwszy dwukołowy karawan na świecie. Za bazę do przebudowy posłużył harley davidson napędzany silnikiem o pojemności 1350 cm. Motocykl wyposażono w nową, specjalnie wydłużoną ramę z podestem, na którym mieści się trumna. Ten ostatni zaprojektowano tak, by wytrzymał nacisk do 440 kg. Podest wyposażony został również w hydrauliczne siłowniki, dzięki którym wysuwa się on ułatwiając "załadunek". Do prowadzenia tego motocyklowego giganta potrzeba aż dwóch ludzi, utrzymanie równowagi na tak obciążonej maszynie nie jest łatwe.
Konstruktor niecodziennego karawanu zaprezentował go już na kilku imprezach motocyklowych. Nowozelandczyk nie ukrywa, że liczy na zainteresowanie inwestorów i uruchomienie produkcji seryjnej.
Zobacz na filmie pierwszy motocykl karawan:
