Motocykle 125: CBS to nie ABS
Wielu klientów salonów motocyklowych, zwłaszcza ci, którzy przesiadają się na jednoślady z prawem jazdy kategorii B, mylnie rozszyfrowują skrót CBS. Jeśli nie zostaną wyprowadzani z błędu przez sprzedawców, mają przeświadczenie, że kupując motocykl z kombinowanym układem hamulcowym, dostają to samo co w przypadku ABS-u.
Zmodyfikowana przed kilkoma laty ustawa, która dała możliwość przesiadki na jednoślady sporej grupie kierowców bez prawa jazdy motocyklowego, spowodowała wzrost popularności modeli z silnikami do 125 centymetrów sześciennych pojemności. Ta popularność trwa do dzisiaj i wynika ona po części z niskich cen takich pojazdów, komfortu użytkowania, a także - a może przede wszystkim - braku ograniczeń administracyjnych. Już nie trzeba zdawać egzaminu na prawo jazdy motocyklowe (A), aby cieszyć się jazdą na jednośladach. Teraz wystarczy prawo jazdy B, posiadane co najmniej przez trzy lata.
Z jednej strony komfort, z drugiej bezpieczeństwo. Właśnie z myślą o tym ostatnim, europejski legislator wprowadził od 2017 roku wymóg montażu w motocyklach z silnikami do 125 cm sześciennych zaawansowanych układów przeciwdziałających blokowaniu kół podczas hamowania (ABS) lub też prostszych kombinowanych układów hamulcowych, w skrócie oznaczanych jako CBS. Mimo zbliżonego nazewnictwa, w praktyce są to zupełnie inne systemy wspomagające kierowcę.
Kombinowany układ hamulcowy, to nic innego jak system w którym jedną dźwignią (obojętne ręczną czy nożną) uruchamiamy hamulce na obu kołach motocykla. Jak to jest realizowane (mechanicznie, hydraulicznie, z wykorzystaniem zaworka regulującego rozkład siły hamowania) ma w tym momencie mniejsze znaczenie. Ważne jest, że - w zamierzeniu europejskiego ustawodawcy - ma to poprawić bezpieczeństwo jazdy na motocyklach, co jest istotne przede wszystkim w przypadku osób, które wsiadając na jednoślady, mają doświadczenie z kierowania wyłącznie samochodami.
Zobacz również:
- Pięć największych skuterów, którymi można jeździć z prawem jazdy kategorii B
- Rejestracje motocykli w listopadzie. Lider jest tylko jeden
- Jechał pod wpływem po własnym podwórku. Pójdzie siedzieć na 10 miesięcy
- 312 tys. Polaków straciło prawko za ten sam błąd. Niektórzy po 6 razy
- Przeszkadzały mu samochody, więc zbudował zasieki i podłączył je do prądu
Ci bardziej doświadczeni motocykliści wiedzą, że tylny hamulec (odpowiadający może za 20-30 procent skuteczności hamowania) dobrze służy do stabilizowania jednośladu w zakrętach, czy też lekkiego wytracania prędkości. Bardziej zaawansowani korzystają z niego w celu wywołania poślizgu tylnego koła, co przydaje się podczas szybkiej jazdy off-roadowej.
Największym problemem motocyklowych debiutantów jest właśnie prawidłowe dozowanie siły hamowania i właśnie im dedykowany jest układ CBS. Teoretycznie, poprzez zadziałanie na obu kołach, ma uniemożliwiać blokowanie tylnego, a tym samym ma wyeliminować niekontrolowane poślizgi, na ogół kończące się wywrotką.
W zależności od konstrukcji jednośladu, inicjowanie działania układu CBS odbywa się za pomocą dźwigni nożnej lub klamki na kierownicy. W tradycyjnych motocyklach deptanie hamulca nożnego uruchamia zaciski (lub bębny) na obu kołach. Ten sam efekt w skuterach uzyskamy poprzez naciśnięcie klamki tylnego hamulca (lewej).
Układ CBS to substytut - przynajmniej prawny - pełnoprawnego ABS-u. Europejska dyrektywa zobowiązuje producentów do montażu przynajmniej CBS-u, chociaż z perspektywy kilku tysięcy kilometrów na kanapach wszelakich motocykli wiemy, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest układ przeciwdziałający blokowaniu kół podczas hamowania, czyli ABS. To jest po prostu bezpieczniejsze.
Wybierając motocykl klasy 125 musicie rozważyć kwestię systemów CBS i ABS... własnym portfelem. Nie jest tajemnicą, że kombinowany układ hamulcowy to rozwiązanie stosowane w prostszych, a co za tym idzie, tańszych konstrukcjach. Renomowani producenci - zwłaszcza japońscy - już dawno postawili na bezpieczeństwo, stąd układy ABS są standardowym wyposażeniem wielu modeli. Tak jest w przypadku Yamahy MT-125, czy również serii sportowych skuterów XMax.
Czy warto dopłacić za ABS? Bez dwóch zdań - warto. Na bezpieczeństwie nie należy oszczędzać. W przypadku nowicjuszy przydatne mogą być również kursy doszkalające. Co prawda ustawa tego nie wymaga, ale rozsądek podpowiada, że kilkusetzłotowy wydatek w przyszłości może zaprocentować...
MW