Miał zbyt mocny motocykl na swoje prawo jazdy. Teraz zapłaci 60 tys. zł
W 2013 r. wprowadzono nowelizację, na mocy której pojawiły się nowe kategorie prawa jazdy uprawniające do jazdy motocyklem – AM i A2. Choć ustawodawca precyzyjnie określił dane techniczne jednośladów przypisując je do odpowiednich kategorii, niektórzy fani dwóch kółek znaleźli sposób na fikcyjne zmniejszenie mocy pojazdu i uzyskanie stosownego wpisu w dowodzie rejestracyjnym. O tym, jak poważne mogą być konsekwencje takiego działania, przekonał się jeden z motocyklistów, który musi teraz zapłacić 60 tys. zł.

W skrócie
- Motocyklista jechał nielegalnie zarejestrowanym motocyklem Kawasaki Ninja 636, który przekracza dozwolone parametry dla kategorii A2.
- Ubezpieczyciel obciążył go kosztami naprawy Mercedesa, co wyniosło 60 tys. zł.
- Prowadzenie pojazdu bez wymaganych uprawnień wiąże się z poważnymi konsekwencjami finansowymi i prawnymi.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Od momentu wprowadzenia aktualnych przepisów minęło już 12 lat, więc zarówno motocykliści, jak i producenci mieli sporo czasu, aby dostosować się do tych zmian. Na rynku pojawiło się mnóstwo modeli spełniających wymagania kategorii A2, co teoretycznie powinno sprawić, że proceder rejestrowania jednośladów z zaniżonymi danymi dotyczącymi mocy maksymalnej i stosunku mocy do masy zaniknie.
Nic bardziej mylnego - wciąż nie brakuje kierujących, którzy chcą jak najszybciej jeździć najmocniejszymi motocyklami, nie zważając na wysokie kary przewidziane w taryfikatorze ani konsekwencje prawne związane z jazdą bez wymaganych uprawnień.
Motocyklista przerysował bok Mercedesa podczas jazdy w korku. Ubezpieczyciel dopatrzył się fałszywego zarejestrowania jednośladu na kategorię A2
Na jednej z facebookowych grup motocyklista podzielił się swoją historią. "Jakiś czas temu przeciskałem się w korku i przez przypadek porysowałem Mercedesa - dwoje drzwi i ćwiartkę." Ponieważ samochód był zakupiony w leasingu, konieczne było spisanie oświadczenia o kolizji drogowej. Po półtora miesiąca kierujący jednośladem otrzymał pismo od ubezpieczyciela, w którym poinformowano go o obciążeniu kosztami naprawy pojazdu.
Choć cała kwota została wypłacona poszkodowanemu, ubezpieczyciel dopatrzył się nieprawidłowości - motocykl, którym poruszał się sprawca, mógł być nielegalnie zarejestrowany jako pojazd kategorii A2. Faktycznie, należące do mężczyzny Kawasaki Ninja 636 (najprawdopodobniej z rocznika 2003-2004) generuje moc 91 kW, czyli 124 KM, znacznie przekraczającą dopuszczalne parametry.

Motocykl został fałszywie zarejestrowany na kategorię A2. Kierujący nie posiadał odpowiednich uprawnień
Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, posiadacze kategorii A2 mogą poruszać się motocyklami o mocy silnika wynoszącej maksymalnie 35 kW (47,6KM) i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającej 0,2 kW/kg. Ustawodawca przewidział jednak pewne odstępstwo - osoby z kategorią A2 mogą kierować motocyklami, które fabrycznie mają większą moc, pod warunkiem że zostaną one odpowiednio zablokowane. Aby takie ograniczenie było legalne, moc pojazdu w wersji homologacyjnej nie może przekraczać 70 kW. Kawasaki Ninja 636, którą jechał motocyklista generuje moc 91 kW. Zablokowanie i dostosowanie do wymagań kategorii A2 jest zatem niezgodne z prawem, a do jazdy tym modelem wymagane jest posiadanie prawa jazdy A.
Mercedes wycenił szkodę na 60 tys. zł. Ubezpieczyciel wezwał motocyklistę do zwrotu kosztów naprawy
Ubezpieczyciel słusznie zauważył, że motocykl nie spełniał wymagań, a także nie mógł zostać zarejestrowany w kategorii A2 zgodnie z obowiązującymi przepisami. Kierujący jednośladem nie posiadał wymaganych uprawnień, dlatego towarzystwo ubezpieczeniowe potraktowało jego jazdę jako prowadzenie pojazdu bez uprawnień. Mercedes trafił do autoryzowanego serwisu, gdzie naprawę wyceniono na niemal 60 tys. zł. Mężczyzna musi zwrócić całą kwotę firmie wypłacającej odszkodowanie.
Nie wiem jak to ugryźć. Czy jest w ogóle sens walczyć? Byłem u prawnika, który stwierdził, że jeśli Stacja Kontroli Pojazdów potwierdzi, że motocykl nie powinien poruszać się po drogach na kategorię A2, to nie ma sensu pchać się w sąd
Jakie konsekwencje grożą za jazdę motocyklem nielegalnie zarejestrowanym na kategorię A2?
Kiedyś było prościej i faktycznie można było spotkać się z fałszywie zarejestrowanymi mocnymi motocyklami na kategorię A2. Wielokrotnie na znanych portalach aukcyjnych pojawiały się ogłoszenia najróżniejszych generacji Yamahy R1, która generowała moc od 150 do 205 KM, a nawet dzierżącego niegdyś tytuł najszybszego seryjnie produkowanego motocykla na świecie, czyli Suzuki Hayabusy. Zdecydowana większość sprzedawanych egzemplarzy była zarejestrowana niezgodnie z prawem.
Kierujący jednośladami muszą być świadomi, że coraz większa liczba policjantów lub ubezpieczycieli to czynni motocykliści. Z łatwością rozpoznają parametry techniczne najpopularniejszych modeli i nie będą mieli problemu z wykryciem fałszywej rejestracji na kategorię A2. Od 1 stycznia 2021 r. kierowanie pojazdem bez wymaganych uprawnień jest karane przez sąd, a nie w postępowaniu mandatowym. Minimalna grzywna za to wykroczenie wynosi 1,5 tys. zł, a maksymalna nawet 30 tys. zł.
To jednak nie koniec konsekwencji, które wzrosną w momencie kolizji lub wypadku, gdy policjant, ubezpieczyciel lub biegły zauważy nielegalne zmiany w dowodzie rejestracyjnym. Kierując motocyklem bez wymaganych uprawnień możecie być pewni, że towarzystwo ubezpieczeniowe odmówi wpłaty odszkodowania, a wszystkie szkody będziecie musieli pokryć z własnej kieszeni. Jeden z komentujących słusznie zauważył, że "w życiu można wszystko, tylko trzeba być gotowym na konsekwencje." Dotkliwie przekonał się o tym motocyklista, który podzielił się swoją historią.