W niedzielę kultowy wyścig F1 w Monte Carlo
Niedzielny wyścig o Grand Prix Monako, uważany za jeden z najbardziej prestiżowych w kalendarzu mistrzostw świata Formuły 1, zostanie rozegrany na ulicznym torze w Monte Carlo po raz 62. W dwóch poprzednich triumfował Niemiec Nico Rosberg.
Na torze w Monte Carlo kierowcy będą się ścigali już po raz 73., ale jedenaście wcześniejszych edycji - w latach od 1929 do 1937 i w 1948 i 1952 roku, nie było zaliczane do klasyfikacji Grand Prix. Uliczna trasa w Monako ma w sumie 260,52 km, kierowcy mają do przejechania 78 okrążeń, każde po 3340 m.
Weekend w MŚ Formuły 1 w Monte Carlo jest rozbity na cztery dni, wszystkie pozostałe na trzy. A to dlatego, że w Monako pierwsze dwa oficjalne treningi odbywają się w czwartek, a w piątek ulice są otwarte dla normalnego ruchu samochodów.
Wyścig w Monako, gdzie średnia prędkość bolidów jest najniższa w całym kalendarzu, bardzo dobrze ogląda się w telewizji. Kibice mają bowiem wrażenie, jakby kierowcy pędzili ulicami Monte Carlo z bardzo dużymi prędkościami. Wszystko za sprawą częstych zmian tempa jazdy, krótkich odcinków umożliwiających gwałtowne przyspieszenie, po których następuje ostre hamowanie.
Prawdziwą perłą jest Bulwar Alberta I, przy którym mieszczą się najbardziej znane kasyna i luksusowe hotele w mieście. Przebiega on wzdłuż malowniczej mariny, w której zacumowane są zazwyczaj jachty należące do najbogatszych ludzi świata. Tam w wyścigową niedzielę zbiera się "śmietanka" celebrytów, aktorów, ludzi sztuki i polityki. W Monte Carlo tego dnia trzeba być.
Dwie ostatnie edycje wygrał Rosberg, powtarzając sukces swojego ojca Keke, który 30 lat temu - 15 maja 1983 roku - także zwyciężył na ulicznym torze w Monte Carlo.
W 2014 roku wyścig był pechowy dla czterokrotnego mistrza świata Niemca Sebastiana Vettela. 27-latek teamu Red Bull tuż po starcie zaatakował i awansował z czwartej na trzecią pozycję. Ale już na czwartym okrążeniu zaczęły się problemy, kierowca przez radio zawiadomił swojego inżyniera wyścigowego, że silnik nie ma odpowiedniej mocy.
Vettel zjechał do serwisu, gdzie mechanicy próbowali naprawić uszkodzenie. Reset komputera sterującego pracą silnika jednak nie pomógł, po wyjeździe na tor mistrz świata przejechał jeszcze tylko jedno okrążenie, w samochodzie doszło do kolejnej awarii - tym razem skrzyni biegów i kierownictwo ekipy podjęło decyzję o definitywnym wycofaniu już na 7. okrążeniu.
W ubiegłym roku aż ośmiu kierowców nie dojechało do mety. Tuż po starcie, na 1. okrążeniu rozbił się Sergio Perez (Force India), na 26. jazdę zakończył Niemiec Adrian Sutil z Saubera. Awarie silnika wyeliminowały Vettela i Fina Valtteriego Bottasa z Williamsa. Na szczęście poważnych kolizji nie było, wszyscy kierowcy o własnych siłach opuszczali tor.
W niedzielę 24 maja zapowiada się zacięta walka między dwoma zespołami - Mercedesem i Ferrari. Rosberg nie kryje, że liczy na kolejne zwycięstwo, podobne plany ma lider mistrzostw Hamilton. Walkę o najwyższe miejsce na podium zapowiada także Vettel, gdy w końcu chce przełamać zła passę Ferrari w stolicy hazardu, gdzie kierowca włoskiego teamu nie triumfował od 2001 roku. Ostatni raz udało się to Niemcowi Michaelowi Schumacherowi.
Atutem Ferrari ma być zmodernizowany silnik bolidu, który zdaniem dyrektora sportowego Mercedesa GP - Austriaka Nikiego Laudy, osiągami już dorównuje jednostce napędowej mistrzów świata.
W Monte Carlo bardzo duże znaczenie ma walka o pole position. Kto je wywalczy, ma potencjalnie największe szanse na zwycięstwo, gdyż wyprzedzanie jest tam bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Rok temu z pierwszego pola ruszał Rosberg, który później wygrał.
W tym sezonie statystyki walki o pole position są zdecydowanie korzystniejsze dla Hamiltona. Lider cyklu był najszybszy cztery razy, Rosberg tylko raz, przed poprzednim GP Hiszpanii na torze w Barcelonie.
Liderem tegorocznych mistrzostw świata jest Hamilton, który ma już w dorobku 111 pkt. Rosberg jest drugi - 91 pkt, a Vettel trzeci - 80 pkt. Wśród tych, którzy dotychczas nie zdobyli jeszcze ani jednego punktu są dwaj byli mistrzowie świata Hiszpan Fernando Alonso i Brytyjczyk Jenson Button, obaj z teamu McLaren. Ich zespół ma ogromne problemy z silnikami Hondy, które są zdecydowanie bardziej awaryjne niż jednostki rywali.
McLaren po latach współpracy z Mercedesem, od 2015 roku związał się ponownie z Hondą. Na razie efekty zmiany producenta silnika są fatalne, Alonso który przeszedł do McLarena z Ferrari aby walczyć o tytuł, już może praktycznie o nim zapomnieć.