W Belgii, po wakacjach, rusza walka o tytuł
Po prawie miesięcznych wakacjach zespoły Formuły 1 wrócą do pracy. Podczas weekendu o Grand Prix Belgii na torze Spa-Francorchamps walka o tytuły mistrzów świata wśród kierowców i konstruktorów wkroczy w decydującą fazę. Będzie to jedenasta z 19 eliminacji.
Trzy ostatnie sezony należały do ekipy Red Bull-Renault i Sebastiana Vettela. W tym roku, na półmetku rywalizacji, Niemiec ma w dorobku najwięcej, bo cztery zwycięstwa w cyklu, odniesione w marcu w GP Malezji, w kwietniu w GP Bahrajnu, w czerwcu w GP Kanady oraz w lipcu w GP Niemiec. Był też drugi w GP Monaco oraz trzeci w GP Australii i przed miesiącem w GP Węgier. Te wyniki pozwoliły mu zgromadzić 172 punkty. Drugi w klasyfikacji Fin Kimi Raikkonen z Lotus-Renault ma ich 134, o jeden więcej od Hiszpana Fernando Alonso z Ferrari. Raikkonen triumfował tylko w inauguracyjnych zawodach o GP Australii, ale później pięciokrotnie mijał linię mety jako drugi w stawce. Zresztą punktował w barwach Lotus-Renault w 27. kolejnym wyścigu. To najdłuższa seria od osiągnięcia Niemca Michaela Schumachera, któremu w latach 2001-03 udało się to w 24 startach. Fin, który w 2012 roku wrócił do F1 po dwuletnim ściganiu się w rajdach samochodowych, zdobywał punkty w swoich 38 ostatnich występach. Dla tego na horyzoncie ma bardziej efektowny rekord, należący do Nicka Heidfelda, którego seria wyniosła 41.
Alonso w tym sezonie był najlepszy w GP Chin i GP Hiszpanii, dwukrotnie finiszował jako drugi i raz jako trzeci. W całej karierze dwukrotny mistrz świata (2005-06) triumfował już 32 razy. Ze startujących obecnie zawodników gonią go Vettel - 30, Brytyjczyk Lewis Hamilton z Mercedes GP - 22 oraz Raikkonen - 20. Po słabszym otwarciu rywalizacji Hamilton zbliżył się do czołowej trójki, dzięki temu, że tuż przed przerwą wakacyjną stanął na najwyższym stopniu podium w GP Węgier - ma 124 pkt. Wcześniej dwukrotnie udało się to jego koledze z teamu Niemcowi Nico Rosbergowi - w GP Monaco i GP Wielkiej Brytanii, jednak z 84 punktami na koncie jest szósty w klasyfikacji MŚ. Wyprzedza go jeszcze Australijczyk Mark Webber - 105 pkt, którego wkład połączony ze zdobyczami Vettela daje prowadzenie wśród konstruktorów ekipie Red Bull-Renault - 277. Drugi jest Mercedes GP - 208 przed Ferrari - 194 i Lotus-Renault - 183.
GP Belgii rozgrywana jest na najdłuższym torze w całym cyklu, którego trasa liczy 7004 metrów, ale i jednym z najszybszych - 70 procent powierzchni można pokonywać na pełnym gazie, a prędkość bolidów osiąga nawet pułap 230 km/godz.). Kierowcy okrążając go 44 razy pokonają dystans 308,052 km.
Chociaż specyfiką tego obiektu jest sporo szerokich odcinków umożliwiających wyprzedzanie rywali, to od 11 lat zwyciężają tam właśnie najlepsi kierowcy w sobotnich kwalifikacjach.
W tym roku aż siedem razy pole position padało łupem bolidów Mercedes GP. Trzy pozostałe zdobył Vettel, który rozpoczynał rywalizację w imprezach Grand Prix z pierwszego miejsca już 39 razy. Daje mu to trzecie miejsce na liście wszech czasów, za Schumacherem - 68 i nieżyjącym Brazylijczykiem Ayrtonem Senną - 65. Nieco dalej są Hamilton - 30 i Alonso - 22. Jednak Hiszpanowi nie udało się to już od 20 wyścigów (ostatnio w lipcu 2012 roku przed GP Niemiec).
Wydaje się jednak, że w niedzielę kluczowa okaże się kondycja opon Pirelli, mało odpornych na zużycie. W tym sezonie wiele razy okazywały się negatywnym reżyserem wydarzeń na torach. Z tego powodu raczej trudno się spodziewać, żeby zwycięzca zdołał dotrzeć do mety tylko raz zjeżdżając do alei serwisowej. To akurat się udało w ostatnich dwóch latach Vettelowi i Brytyjczykowi Jensonowi Buttonowi z McLaren-Mercedes, który w tym sezonie zawodzi, podobnie jak jego zespół osłabiony odejściem Hamiltona.
GP Belgii odbędzie się po raz 57., a po raz 45. gościć będzie na Spa-Francorchamps, na którym najwięcej, bo sześć zwycięstw, odniósł Schumacher. Czterokrotnie dokonał tego Raikkonen, który każdy ze swoich startów w tym kraju kończył w czołowej trójce.