Tysięczny wyścig F1. Zaczęło się niemal 70 lat temu...

W niedzielę w Chinach odbędzie się tysięczny wyścig o Grand Prix Formuły 1. Przyciągająca dziś miliony kibiców rywalizacja rozpoczęła się prawie 70 lat wcześniej - w maju 1950 roku. W historii cyklu nie brakowało śmiertelnych wypadków i innych dramatów.

Pierwszy wyścig "królowej sportów motorowych" odbył się 13 maja 1950 roku. Na starcie GP w Silverstone stanęło 21 kierowców, którzy mieli do pokonania 329 km. Do mety dojechało 12 z nich, a zwyciężył Włoch Giuseppe Farina (Alfa Romeo), który później został także pierwszym w historii mistrzem świata.

Farina wygrał trzy z siedmiu wyścigów, podobnie jak inny z kierowców Alfa Romeo Argentyńczyk Juan Manuel Fangio. W klasyfikacji brano pod uwagę tylko cztery najlepsze wyniki każdego z zawodników, a Włoch okazał się lepszy o dwa punkty.

Reklama

Podczas rywalizacji w Formule 1 życie straciło łącznie 34 kierowców, m.in. legendarny Brazylijczyk Ayrton Senna. Ostatnim był w 2014 roku w Japonii Francuz Jules Bianchi, ojciec chrzestny obecnego kierowcy Ferrari Charlesa Leclerca.

Obecnie 91-letni niemiecki kierowca Hans Herrmann, który w F1 rywalizował w latach 50. i 60., wspominał niedawno: "W tych czasach, gdy stawało się na starcie, trzeba było liczyć się z tym, że przyjdzie kolej na następnego czy nawet dwóch". W wypadkach zginęło także kilkunastu kibiców.

Z biegiem lat poprawiano bezpieczeństwo, czego jednym z najświeższych, szczególnie widocznych przejawów jest tzw. "halo", czyli zamontowana przed głową kierowcy konstrukcja, mająca chronić go przed uderzeniami ciężkimi przedmiotami.

Jednocześnie nie da się nie zauważyć postępu technologicznego. Przykładowo, prawie siedem dekad temu kierownica służyła do skręcania w lewo i w prawo, obecnie ten element auta jest minikomputerem, na którym znajduje się nawet kilkaset ledowych lampek, wyświetlacz, przyciski.

"W ogóle się w tym nie odnajduję. Nie wiedziałbym, do czego służą te wszystkie guziczki..." - przyznał Herrmann.

W inauguracyjnym wyścigu Farina przejechał najszybsze okrążenie ze średnią prędkością ok. 153 km/h. Przed niespełna dwoma tygodniami w Bahrajnie najlepszy pod tym względem był Leclerc - 208,575.

Tak szybki postęp jest też jednak czymś, co zniechęca wielu kibiców do tej dyscypliny. Nie ma wątpliwości, że talent kierowcy nie jest już tak istotny jak jakość bolidów. Dobrze zilustrował to w ubiegłym tygodniu podczas testów w Bahrajnie Brytyjczyk George Russell, kolega Roberta Kubicy z teamu Williams. We wtorek miał czas o ponad 3,5 sekundy gorszy od najszybszego na torze Holendra Maxa Verstappena, a dzień później przesiadł się do samochodu partnerskiego zespołu Mercedes GP, mistrza świata konstruktorów w ostatnich pięciu sezonach, i uzyskał najlepszy czas z całej stawki.

"Kiedyś znakomity kierowca miał szansę zwyciężyć nawet w nie najlepszym samochodzie. Dzisiaj to już nie jest możliwe" - uważa Herrmann.

Formuła 1 to także wiele zaciętych pojedynków i rywalizacji, które często przenosiły się poza tor. O jednej z nich - pomiędzy Austriakiem Nikim Laudą a Brytyjczykiem Jamesem Huntem w 1976 roku - powstał nawet film zatytułowany "Rush" (w polskim tłumaczeniu: "Wyścig").

Główne role zagrali w nim Daniel Bruehl i Chris Hemsworth, którzy ukazali dwie nieustannie skonfliktowane postacie o zupełnie odmiennych osobowościach. Poukładany i zamknięty w sobie Lauda oraz lubiący być w centrum uwagi Hunt mieli za to jeden wspólny cel: za wszelką cenę nie dopuścić do triumfu rywala. W ten sposób wzajemnie "napędzali się" do podejmowania ryzyka, co Austriak przypłacił utratą zdrowia: podczas Grand Prix Niemiec na torze Nuerburgring miał poważny wypadek, w wyniku którego doznał oparzeń twarzy i poważnych uszkodzeń płuc.

Kilka tygodni później Lauda znów był w bolidzie i walczył o punkty, ale ostatecznie tytuł zdobył Hunt.

Presji rywalizacji z Kanadyjczykiem Jacques'em Villeneuve nie wytrzymał też w 1997 roku Michael Schumacher. Niemiec celowo zepchnął rywala z toru podczas wyścigu w Jerez, za co odebrano mu wszystkie punkty wywalczone w tamtym sezonie.

W bolidach F1 dotychczas zasiadł tylko jeden Polak - Robert Kubica. Zadebiutował w sezonie 2006 i do końca 2010 roku jego kariera dynamicznie się rozwijała. Na początku 2011 uległ jednak wypadkowi podczas rajdu samochodowego we Włoszech, w wyniku którego doznał licznych obrażeń, przede wszystkim kończyn. W tym sezonie wrócił do "królowej sportów motorowych" jako kierowca Williamsa.(


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy