Kubica pogrążony przez przepisy!

- Uważam, że Lewis Hamilton w końcówce sezonu nie będzie popełniał takich błędów jak w ubiegłym roku i dlatego szanse pokonania go w walce o tytuł mistrza świata są minimalne - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie kierowca teamu BMW-Sauber Robert Kubica.

Przyznał także, że początkowo stawiał na zwycięstwo Felipe Massy, ale sytuacja ostatnio uległa zmianie.

Do zakończenia tegorocznego sezonu zostały jeszcze trzy wyścigi, najbliższy 12 października na japońskim torze Fuji. W Japonii Kubica chce walczyć o utrzymanie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata oraz o powiększenie swojej przewagi nad zajmującym czwarte miejsce Finem Kimi Raikkoenem.

- Liczę na dobry start, będę chciał także zmniejszyć swoją stratę do prowadzących w klasyfikacji mistrzostw świata Lewisa Hamiltona i Felipe Massy. Sport nie jest przewidywalny, do końca sezonu może się jeszcze wiele wydarzyć - dodał kierowca zespołu BMW-Sauber.

Reklama

Oceniając swój ostatni start na torze w Singapurze, gdzie zajął 11. miejsce, Kubica przyznał, że był to dla niego bardzo pechowy wyścig.

- Pogrążył mnie zapis regulaminu, który zamyka pit lane po wyjeździe na tor samochodu bezpieczeństwa. Jeżeli masz wtedy bardzo mało paliwa, to trzeba ryzykować - czekać ze zjazdem na tankowanie do ostatniej chwili albo narazić się na karę. Ja musiałem zjechać gdyż kończyło mi się paliwo, ale pit lane był jeszcze zamknięty. Uważam, że ten przepis jest zły, najgorszy jaki tylko może być. Nie można dopuszczać do sytuacji, w której przypadek czy ślepy los decyduje o zwycięstwie jednego zawodnika, a odbiera wygraną innemu - przyznał Kubica.

Przepisy Formuły 1 nie mogą wszystkich zadowolić. Zespołom z końca stawki ten regulamin odpowiada, bo mają dzięki niemu szansę na punkty, których nie zdobyłyby w normalnej walce. Do ewentualnej zmiany tych przepisów, potrzebna jest jednak jednomyślność wszystkich teamów.

Robert Kubica dodał, że nadal najbardziej lubi jeździć na torach ulicznych typu "stop and go", wymagających od kierowcy doskonałej techniki. Mniej "bawią go" starty na obiektach z długimi prostymi, gdzie bardziej niż technika liczy się maksymalna prędkość bolidu.

W tym roku najbardziej utkwił mu w pamięci czerwcowy, zwycięski wyścig w Montrealu oraz deszczowy start w Monako, gdzie był drugi. Robert Kubica skomentował pojawiające się zarzuty, że wyścigi F1 są nudne, gdyż rzadko w ich trakcie dochodzi m.in. do wyprzedzania rywali.

- Jest prawdą, że "ciekawie" dzieje się na torach podczas wyścigu w deszczu. A wyprzedzanie w F1 to temat rzeka. Jeżeli kierowca jadący z przodu nie popełni żadnego błędu, twój bolid nie jest mocniejszy, twoje opony nie trzymają lepiej, to w normalnej jeździe wyprzedzenie nie jest możliwe - uważa pierwszy Polak w Formule 1.

Zdaniem Kubicy następny sezon zapowiada się bardzo ciekawie. Szykują się spore zmiany, wchodzi system KERS, dociążenie aerodynamiczne zostanie zredukowane o pięćdziesiąt procent, wracają opony typu slick. Kto najlepiej będzie do tych nowości przygotowany, ma szansę na zwycięstwo.

Na pytanie, jak spędza wolny czas jeżdżąc po całym świecie, czy zwiedza ciekawe obiekty, kierowca teamu BMW-Sauber przyznał, że nie jest wielkim fanem turystyki.

- Hotel - tor - autostrada - lotnisko; to moje turystyczne obiekty. Jeżeli mam trochę wolnego, to poświęcam czas na przygotowanie do kolejnego startu i wypoczywam. W Singapurze planowałem wyprawę do miasta, ale w końcu zabrakło czasu.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy