Kubica opowiada o...
Robert Kubica, startujący bez KERS-u, rozpocznie z szóstego miejsca niedzielny wyścig o Grand Prix Malezji, drugą eliminację w 60. Kierowca BMW-Sauber przyznał po kwalifikacjach, że na torze Sepang rywale posiadający ten system będą mieli przewagę.
"Jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć, bo chociaż nie dokonaliśmy poważniejszych zmian po treningach, to bolid bardzo mocno dobijał do nawierzchni toru i przez to był niestabilny i trudny w prowadzeniu" - powiedział po kwalifikacjach Kubica, który na Sepangu, podobnie jak w GP Australii, startuje bez KERS-u.
System odzyskiwania energii kinetycznej przetwarza w specjalnych akumulatorach energię wytwarzaną przy hamowaniu na wirażach, po czym - jeśli kierowca włączy urządzenie - zwiększa na kilka sekund moc bolidu nawet o 80 koni mechanicznych.
"Starałem się jak najwięcej odrabiać na wirażach, ale proste odcinki toru są tu bardzo długie, co daje przewagę kierowcom używającym KERS. Jutro będę musiał startować z brudnej części toru, a na dodatek mam za sobą bolidy z KERS-em, więc start będzie bardzo trudny, ale na pewno bardzo interesujący" - dodał Polak, który zajmie miejsce w trzeciej linii startowej.
Pole position, podobnie jak tydzień temu w GP Australii, zdobył Brytyjczyk Jenson Button z teamu Brawn GP-Mercedes. W sobotę wyprzedził Włocha Jarno Trulliego z Toyoty, Niemca Sebastiana Vettela z Red Bull-Renault oraz kolegę z zespołu Brazylijczyka Rubensa Barrichello.
Jednak na starcie taka kolejność będzie zachowana tylko w pierwszej linii, gdzie pojawią się Button i Trulli. Za nimi znajdą się dwaj Niemcy: Timo Glock z Toyoty i Nico Rosberg z Williams- Toyota. Natomiast trzecią linię otworzy Australijczyk Mark Webber, obok którego ustawi się Kubica, ósmy w kwalifikacjach.
Vettel został przesunięty o dziesięć lokat do tyłu - na 13. pozycję w skutek kary nałożonej przez sędziów GP Australii, którzy uznali, że 21-letni Niemiec ponosi winę za kolizję z Kubicą, do jakiej doszło na trzy okrążenia przed metą - gdy Polak zaatakował drugą pozycję Vettela, ten uderzył w jego bolid. Obaj próbowali jechać dalej, ale w wyniku uszkodzeń pojazdów chwilę później zakończyli występ w Melbourne.
Natomiast Barrichello stracił na starcie pięć miejsc, czyli rozpocznie rywalizację z dziewiątej pozycji, bowiem po piątkowych treningach na torze Sepang musiał zmienić wadliwą skrzynię biegów przed regulaminowym terminem (zgodnie z przepisami powinna starczyć na cztery kolejne weekendy GP).
Do decydującej części kwalifikacji nie wszedł drugi kierowca BMW- Sauber - Nick Heidfeld, który w drugim etapie był 11. Ale Niemiec, dzięki karnemu przesunięciu Vettela, zyskał jedną lokatę i stanie w piątej linii obok Rubensa Barrichello.
"Jestem bardzo rozczarowany, bo wydawało się, że będę bezpieczny w drugiej części kwalifikacji, gdy byłem na siódmej pozycji. Jednak przy drugiej wizycie na torze zrobiło się tłoczno na okrążeniu wyjazdowym i miałem dwa bolidy przed sobą, a jeden tuż za, więc nie mogłem jechać odpowiednim tempem, żeby właściwie rozgrzać opony. To odbiło się na wyniku okrążenia pomiarowego" - powiedział Heidfeld.
Po kwalifikacjach szef szwajcarsko-niemieckiego teamu Mario Theissen poinformował, że jego zespół ponownie oprotestował używane przez ekipy Brawn GP-Mercedes, Toyota i Williams-Toyota dwustopniowe dyfuzory powietrza.
Jest to tak naprawdę zwykła formalność, która ma na celu uwzględnienie wyników GP Malezji - podobnie jak i GP Australii - przy rozpatrywaniu wniosku skierowanego przez część zespołów do Trybunału Apelacyjnego przy Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Ma on 14 kwietnia rozpoznać zgodność dyfuzorów z regulaminem.
Jeśli zostaną uznane za nielegalne, oskarżone o naruszenie regulaminu FIA teamy mogą zostać pozbawione punktów zdobytych w dwóch pierwszych wyścigach.