Kubica i Williams czyli gotowy scenariusz na thriller w hollywoodzkim stylu

W ostatnich dniach kibice Formuły 1 pilnie śledzili doniesienia o przedłużających się przygotowaniach nowego bolidu Williamsa. Zarówno opieszałość inżynierów brytyjskiego teamu, jak i medialne zamieszanie wokół niezrozumiałych opóźnień, które doprowadziły do utraty dwóch z ośmiu dni przewidzianych na testy pojazdu, trącą absurdem. Można by wzruszyć ramionami i rzec: "nie mój cyrk, nie moje małpy", gdyby nie fakt, że w tym sezonie kierowcą wyścigowym ROKiT Willliams Racing jest Robert Kubica, a jednym ze sponsorów tego zespołu - PKN Orlen.

FW42 wciąż nie jest gotowy... Prace nadal trwają... Podobno już wyjechali... Są w drodze... Aż dziwne, że w informacjach na ten temat nie sprecyzowano co do minuty chwili, w której transport z rozłożonym na części bolidem dotarł do Barcelony, gdzie odbywają się wspomniane próby. Podano jedynie, że stało się to "około godziny czwartej rano". Zresztą przyjazd na Circuit de Catalunya nie oznaczał bynajmniej końca epopei. "Wciąż jest sporo do zrobienia, więc auto raczej nie wyjedzie z garażu przed przerwą obiadową, ale wszyscy robią, co mogą" - stwierdziła przedstawicielka teamu. No dobrze, ale kiedy konkretnie będzie owa przerwa?!

Reklama

Sądząc po nielicznych komentarzach w Internecie polscy miłośnicy Formuły 1 przyjęli perypetie Williamsa zaskakująco spokojnie. Pojawiły się jedynie wątpliwości, czy Robert Kubica zamiast relaksować się jeżdżeniem na rowerze po Barcelonie nie powinien pozostać w fabryce w Grove i do ostatniej chwili doglądać prac nad bolidem. Tak, aby był on jak najlepiej dostosowany do fizycznych ograniczeń polskiego kierowcy.

Nieliczni wyrażają swoje opinie, jednak zdecydowana większość milczy. Zupełnie jakby zbierała siły, czekając na początek sezonu F1. Dotyczy to zarówno fanów nowego kierowcy Williamsa, jak i dużej grupy osób, które znajdują satysfakcję w nieustannych kpinach, szyderstwach i obrażaniu pochodzącego z Krakowa kierowcy.

Nie chcemy do tego wracać, przypominać, że Robert Kubica nie musi przejmować się (i pewnie nie przejmuje) jakimikolwiek głosami, napływającymi z kraju, z którym od dawna niewiele go już łączy i wyrażanymi przez ludzi, którym niczego nie zawdzięcza. Choć oczywiście to zawsze przykre, gdy jeden z nielicznych Polaków, którym udało się zaistnieć w sporcie globalnym, budzącym zainteresowanie na całym świecie, budzi taką niechęć wśród rodaków. My stale podkreślamy, że podziwiamy talent Roberta Kubicy i jego determinację w dążeniu do powrotu do Formuły 1. Tej opinii nie zmienią ewentualne i, nie ukrywajmy, wielce prawdopodobne niepowodzenia za kierownicą bolidu FW42.

Zespół Williamsa to jedna z największych legend Formuły 1. Ma na swoim koncie 9 tytułów mistrzów świata w klasyfikacji konstruktorów i ponad 100 wygranych wyścigów. Największe triumfy święcił w latach 90. XX wieku. Niestety, po dawnej świetności pozostały tylko wspomnienia. W poprzednim sezonie kierowcy brytyjskiego teamu plasowali się zazwyczaj na szarym końcu stawki. Krążą pogłoski, że nowy bolid jest jeszcze gorszy od ubiegłorocznego.

Wyniki wynikami, lecz warto pamiętać, że ROKiT Williams Racing to bodaj ostatni team w Formule 1, za którym stoi nie potężna organizacja, wielki koncern, lecz konkretny, żywy człowiek.

Mówi się, że losy Roberta Kubicy są materiałem na scenariusz filmowy w hollywoodzkim stylu. Jeżeli tak, to historia sir Franka Williamsa może być tematem serialu. Co powiecie na przykład na odcinek, w którym główny bohater tuż po swoim ślubie przeprasza gości, że musi ich opuścić, bo chce popracować jeszcze trochę w garażu? Albo na ten, gdy spiesząc się na lotnisko we Francji, pędzi wynajętym fordem sierra górskimi serpentynami, traci panowanie nad samochodem, wypada z drogi i cudem uchodzi z życiem?

16 kwietnia Frank Williams skończy 77 lat. Od pamiętnego wypadku porusza się na wózku inwalidzkim, nie włada również rękami. Nadal jednak żywo interesuje się stworzonym przez siebie zespołem F1, którym kieruje teraz jego córka, Claire. Nic nie wiemy, by był człowiekiem sentymentalnym, lecz niewykluczone, że jego osobiste doświadczenia sprawiają, iż lepiej rozumie sytuację Roberta Kubicy.

Pierwszy wyścig F1 sezonu 2019, Grand Prix Australii w Melbourne, zaplanowano na 17 marca.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy