Kto wygra Grand Prix Monako? Nie da się tego przewidzieć

Formuła 1 zawitała do Monako - najbardziej ekskluzywnej i malowniczej z odwiedzanych lokalizacji. Wyścig w Księstwie Grimaldich to runda, w której zwycięstwo chce mieć w swoim sportowym CV każdy kierowca. W tym sezonie chętnych do triumfu na ulicznym torze jest naprawdę wielu.


Specyfika wyścigu i nieprzewidywalność tegorocznej rywalizacji sprawiają, że kibiców najprawdopodobniej czeka niezapomniane Grand Prix.  

Kierowcy, szefowie zespołów, kibice i dziennikarze są zgodni. Grand Prix Monako to kolejnot w koronie Formuły 1 i weekend, na który czekają wszyscy. Kierowcy, bo żadnen inny tor w kalendarzu mistrzostw świata nie stanowi takiego wyzwania i nie premiuje równie wysoko odważnych i bezbłędnych zawodników. Szefowie zespołów, ponieważ wyścig w Księstwie to nie tylko ogromny prestiż, ale także wiele możliwości biznesowych, które otwierają się przed ekipami za sprawą obecności wysoko postawionych przedstawicieli licznych firm. Kibice, bo nigdzie nie mają okazji być tak blisko akcji na torze jak w Monako. Z kolei dziennikarze cenią sobie wypad na Lazurowe Wybrzeże głównie dlatego, iż zwykle dostarcza on mnóstwo ciekawego materiału. Nie zawsze o charakterze czys to sportowym.

Reklama

Jeśli uzupełnić te walory o coroczną obecność gwiazd filmowych, zaglądających do Monako z pobliskiego Cannes, wszechobecny blichtr, a także bogatą historię wyścigu, otrzymujemy imprezę, na której warto być przynajmniej raz w życiu. Mimo statusu wyścigu i pojawiających się na nim gości specjalnych, nie ulega wątpliwości, że najważniejszymi aktorami liczącego 78 okrążeń widowiska są kierowcy. Większość z nich bez mrugnięcia okiem przyznaje, że obok GP Belgii na Spa, Monako to ich ulubiona runda, a atmosferze ścigania się w Księstwie nie dorównuje żaden inny wyścig. Co więcej, można śmiało zakładać, że gdyby dać kierowcom możliwość wyboru tylko jednego wyścigu, jaki mieliby wygrać w swojej karierze, 9 na 10 wskazałoby Monako. Właśnie w taki sposób wyścigową nieśmiertelność zyskali Olivier Panis i Jarno Trulli. Obaj zwyciężali w Formule 1 tylko raz, obaj w Monako. Gdyby nie te zwycięstwa, Francuz i Włoch pokonaliby dystans dzielący zmagania na torze od kart wyścigowej historii właściwie niezauważeni. Triumf w Monako sprawił, że choć nie trafili na stałe do panteonu gwiazd F1, raczej nie zostaną szybko zapomnieni.

 Spośród kierowców tegorocznej stawki, zwycięstwami w Monako może pochwalić się aż siedmiu zawodników, w tym sześciu mistrzów świata. Jedynym startującym triumfatorem GP Monako, który nie miał jeszcze okazji podnieść na koniec sezonu trofeum za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej jest Mark Webber. Oprócz niego w Monako zwyciężali także Sebastian Vettel, Jenson Button, Lewis Hamilton, Fernando Alonso (dwukrotnie), Kimi Räikkönen oraz Michael Schumacher (pięciokrotnie). Każdy z wymienionych kierowców dowiódł więc, iż posiada umiejętności pozwalające zwyciężać na krętym i niewybaczającym błędów torze. Już same te nazwiska stanowią gwarancję wyścigowych emocji. Ale bieżący sezon zmagań w Formule 1 jest najbardziej nieprzewidywalnym od prawie 30 lat, więc nie będzie ogromną niespodzianką, jeśli po GP Monako lista triumfatorów w sezonie 2012 powiększy się o szóstego kierowcę i szóstego konstruktora. Chęć zwyciężania w Monako jest jednak tak silna, iż można być pewnym, że najbardziej uznane ekipy postarają się do takiej niespodzianki niedopuścić.

 McLaren ma na swoim koncie najwięcej, bo aż piętnaście zwycięstw w Monako. Oczywiście sama statystyka nie czyni ich faworytem tegorocznego wyścigu, tym bardziej, że Jenson Button i Lewis Hamilton obawiają się, iż charakterystyka samochodu (znacznie lepsze zachowanie w szybkich zakrętach, których w Monako nie ma) może stanowić poważną przeszkodę na drodze po kolejne trofeum. Z drugiej strony szef McLarena Martin Whitmarsh uważa, że nie najlepszy początek sezonu obudził w Hamiltonie sportową złość, którą Anglik będzie chciał ukoić zwycięstwem na ulicach Monte Carlo.

 Broni nie złoży także Ferrari. Fernando Alonso współprowadzi z Vettelem w klasyfikacji kierowców i na pewno zrobi wszystko, żeby nie pozwolić rywalom uciec w punktacji przed wyścigiem w Kanadzie, na który Ferrari zapowiedziało kolejny pakiet poprawek auta, mający zwiększyć szanse zespołu i kierowcy na sięgnięcie po upragniony tytuł. Słabą stroną tegorocznego F2012 jest trakcja, której na torze w Monako nigdy za wiele, ale Alonso niejednokrotnie udowadniał, że świetną jazdą jest w stanie nadrobić braki auta. GP Monako to także ważna runda dla Felipe Massy, którego kierownictwo zespołu coraz mocniej naciska o uzasadnienie obecności w zespole, przełamanie fatalnej passy i notowanie wyników, których oczekuje się od zawodnika reprezentującego barwy najbardziej utytułowanej stajni w sporcie.

 Poprzednie dwa wyścigi wygrał Red Bull. W tym roku Vettel i Webber stają przed szansą skompletowania dla zespołu hat-tricka, co byłoby wyczynem, jakiego od 1993 roku (McLaren zwyciężał w latach 1989-93) nie udało się dokonać żadnemu zespołowi. Czy można się spodziewać, że urzędujący mistrzowie świata zrezygnują z doskonałej okazji na nawiązanie do wyjątkowego osiągnięcia McLarena?

 O zwycięstwie w barwach Mercedesa bez wątpienia marzy Michael Schumacher, któremu ewentualny sukces w tegorocznej edycji wyścigu pozwoliłby zrównać się liczbą zwycięstw z Ayrtonem Senną określanym często mianem "Króla Monako". Dla nie najmłodszego już Niemca (skończył 43 lata) może to być jedna z ostatnich, jeśli nie ostatnia okazja na dorzucenie do swojego resume szóstego zwycięstwa. Po triumfie w Chinach, już bez wyraźnej presji zwycięstwa, o niespodziankę może się też pokusić Nico Rosberg.

 Ogromne apetyty na opuszczenie Monako po wizycie na najwyższym stopniu podium ma Lotus. Kimi Räikkönen wygrywał w Księstwie Grimaldich w 2005 roku, a według wielu fachowców szósty wyścig sezonu to dla zespołu z Enstone doskonała okazja do zaatakowania czołówki i sięgnięcia po zwycięstwo, którego nie udało się odnieść w Bahrajnie oraz Hiszpanii. Lotus E20 był bardzo szybki na każdym typie toru, jaki odwiedziła dotychczas Formuła 1. Niewykluczone, że łatwość prowadzenia i osiągnięcia pożądanego balansu, a także dobra trakcja auta pozwolą zespołowi cieszyć się z pierwszego zwycięstwa od GP Japonii 2008, kiedy startowali jeszcze pod szyldem Renault.

Bojowy nastrój nie opuszcza Pastora Maldonado. Zwycięzca z Barcelony doskonale radził sobie w Monako już w poprzednim debiutanckim sezonie, a jeśli sugerować się formą samochodu Williamsa w wymagającym dobrej trakcji, ostatnim sektorze Circuit de Catalunya, można przypuszczać, iż w najbliższy weekend FW34 może stanowić w rękach Wenezuelczyka groźną broń. Maldonado ma też wiele do udowodnienia szefostwu Automobilklubu Monako. Po wyścigu World Series by Renault w 2005 roku, kiedy to Pastor zignorował żółtą flagę i spowodował wypadek, w którym jeden z porządkowych odniósł poważne obrażenia, podjęto decyzję o dożywotnim zakazie startów Maldonado w Księstwie. Gdyby nie interwencja ojca kierowcy, który obiecał pokryć koszty leczenia i rehabilitacji poszkodowanego, Maldonado mógłby zapomnieć o ściganiu się w Monako. Niesiony sukcesem zespołowego kolegi, szarżę na najwyższe pozycje obiecał też Bruno Senna. Brazylijczykowi nadal nie udało się bowiem przekonać do siebie krytyków.

Dla każdego z kierowców i zespołów zwycięstwo w Monako może oznaczać zatem coś innego. Do odniesienia sukcesu, oprócz idealnej pracy wyjątkowo trudnych "w obsłudze" opon Pirelli, bezbłędnej jazdy i niezawodnego auta, potrzeba także trochę szczęścia, niezbędnego w europejskiej stolicy hazardu. Kto wie, czy psikusa nie postanowi spłatać zwykle kapryśna w rejonie Monako pogoda. To już jednak zmartwienie kierowców i zespołów. Kibice mogą śmiało zacierać ręcę w oczekiwaniu na jeden z najlepszych i najbardziej ekscytujących wyścigów sezonu.

Jacek Kasprzyk

 


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy