Fernando Alonso wygrał GP Australii

Niezwykle ciekawy przebieg miał wyścig Formuły 1, który rozegrano w nocy polskiego czasu na torze w Melbourne. Tyle tylko, że parafrazując piłkarskie powiedzenie można stwierdzić, że obojętnie co się dzieje, i tak zawsze wygrywa Renault.

W trzecim tegorocznym Grand Prix po raz trzeci tryumfowali kierowcy francuskiego zespołu. W Australii najlepszy był Fernando Alonso. To już dziesiąta wygrana w karierze tego hiszpańskiego kierowcy.

Największym problemem kierowców w Melbourne okazało się... rozgrzewanie opon. A ponieważ safety-car pojawiał się na torze aż cztery razy, szybkie rozgrzanie opon miało duże znaczenie.

Już na okrążeniu formującym pirueta wykręcił Juan Pablo Monotya. Po chwili stojący na drugim polu startowym Giancarlo Fisichella zasygnalizował problem z bolidem, wobec czego okrążenie wstępne powtórzono, a Fisichella musiał startować z boksów.

Reklama

Kto wie, czy nie wyszło mu to na dobre, bowiem zaraz po starcie Speed i Klien wzięli w kleszcze Felipe Massę, w wyniku czego ucierpiał jeszcze Nico Rosberg. Dla tych dwóch ostatnich zawodników zawody już się zakończyły. Chwilę później dołączył do nich Jarno Trulli, który zderzył się z Davidem Coulthardem, a na tor wyjechał po raz pierwszy safety-car. Wyścig wznowiono po 4 okrążeniach, wówczas na czele znalazł się Alonso. Rywalizacja była jednak krótka. Prawdopodobnie z powodu zimnych opon z tory wypadł Klien i znów trzeba było przerwać wyścig. Ściganie rozpoczęto ponownie na 9. okrążeniu.

Na 22. okrążeniu pech dosięgnął Marka Webbera. Australijczyk przewodził stawce, gdy jego Williams odmówił posłuszeństwa.

10 okrążeń później udział w zawodach zakończył Michael Schumacher. Niemiec na ostatnich zakręcie przed prostą startową chciał wyprzedzić Jensona Buttona, co zakończył się wizytą na trawie i rozbiciem bolidu. Winą za zdarzenie Schumacher obarczył zniszczone gwałtowanymi hamowaniami opony.

Safety-car po raz ostatni wyjechał na tor na 37. okrążeniu, gdy "w czarnym" nie utrzymał się Liuzzi. Restart wygrał Alonso, który szybko zyskał 10 sekund przewagi i mógł już oszczędzać silnik na kolejny wyścig.

W końcówce zbliżył się do niego Kimi Raikkonen, jednak nie był już w stanie zagrozić Hiszpanowi, zakończył więc zawody na drugim miejscu. Trzeci był - mimo kary za przekroczenie prędkości w boksach - Ralf Schumacher, a czwarty - kolega z zespołu Kubicy, Nick Heidfeld. Niemiec narzekał bardzo na wolno rozgrzewające się opony. Przez nie wykonał piruet, co wykorzystał Schumacher wskakując na podium.

Pecha miał Jenson Button, którego ucieczki przed Fisichellą, nie wytrzymał silnik, eksplodując na ostatniej prostej! Fisichella finiszował więc piąty, a Button zatrzymał się 30 metrów przed metą. Ostatecznie sklasyfikowano go na 10. miejscu.

Szóstą lokatę zajął drugi z kierowców BMW, Jacques Villeneuve, a pozostałe punktowane miejsce rozdzielili między siebie Rubens Barichello i Scott Speed.

Zobacz wyniki i klasyfikacje w naszym nowym serwisie o Formule 1.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy