F1. Charles Leclerc wygrał GP Austrii, ale narzeka na bolid
Charles Leclerc świętował w minioną niedzielę swoje trzecie zwycięstwo w Formule 1. Udało mu się to, pomimo awaryjności bolidu Ferrari, która sprawia poważne problemy.
Leclerc na torze Red Bull Ring w Spielbergu zwyciężył po raz pierwszy od kwietnia. Dzięki temu awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Dalej jednak ma dużą, 38-punktową stratę do prowadzącego Holendra Maksa Verstappena z Red Bulla.
"Zdecydowanie potrzebowałem tego. Mam na myśli te ostatnie pięć wyścigów, które były niesamowicie trudne dla mnie, ale oczywiście także i dla zespołu" - powiedział.
Monakijczyk wyjaśnił, że ostatnio czuł jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu. Niedzielny wyścig był przełomowy. "Naprawdę dobrze jest znów wygrać" - dodał.
Leclerc przez większość wyścigu był zachwycony jego przebiegiem. Na ostatnich okrążeniach pojawił się jednak problem z przepustnicą w jego bolidzie. W efekcie spadła prędkość maszyny i niewiele zabrakło, aby wykorzystał to drugi na mecie Verstappen.
O pechu może mówić za to Sainz jr. Jego Ferrari w końcówce rywalizacji odmówiło współpracy, a czarną serię dopełnił pożar bolidu. Na szczęście Hiszpan zdołał opuścić kokpit bez większego szwanku. Sainz jr. tydzień temu po raz pierwszy w karierze wygrał zawody F1 - o Grand Prix Wielkiej Brytanii.
Zdegustowany awarią silnika kolegi Leclerc zauważył, że w ten sposób trudno będzie zdobyć pierwszy od 2008 roku tytuł mistrza świata konstruktorów.
"To zdecydowanie jest problemem, więc musimy się temu przyjrzeć i upewnić się, że to się już nie powtórzy. W moim przypadku zdarzyło się to dwa razy w ciągu ostatnich pięciu wyścigów, a teraz znowu dopadło Carlosa. Dlatego jak najszybciej musimy sobie z tym poradzić" - podkreślił.
Monakijczyk zwyciężył w dwóch z trzech pierwszych wyścigów sezonu, ale potem miał kłopoty z bolidem podczas rywalizacji na torach w Hiszpanii i Azerbejdżanie. Sainz w tym roku czterokrotnie nie ukończył zawodów.
***