25. rocznica śmierci Ayrtona Senny

W środę 1 maja minie 25 lat od tragicznego wypadku słynnego kierowcy Formuły 1 Ayrtona Senny. Brazylijczyk zginął podczas wyścigu o Grand Prix San Marino, gdy z prędkością ponad 200 km/h uderzył w betonową barierę. Trzykrotny mistrz świata miał 34 lata.

Senna jest uważany za jednego z najlepszych kierowców F1 w historii, ale ceniony był nie tylko za to, czego dokonał na torze.

Ayrton Senna da Silva urodził się 21 marca 1960 roku w Sao Paulo w bogatej, brazylijskiej rodzinie. Jako czteroletnie dziecko dostał od ojca w prezencie miniaturowego gokarta i od razu zasmakował w wyścigach. Specjalnie wstawał rano, aby oglądać w telewizji swoich idoli rywalizujących w Formule 1.

W wieku 13 lat po raz pierwszy wziął udział w wyścigu kartingowym i od razu wygrał. Osiem lat później rywalizował już w Wielkiej Brytanii, gdzie zgarnął pięć mistrzowskich trofeów w ciągu trzech lat. Senna postanowił porzucić ścieżkę kariery, jaką wytyczył mu ojciec, odrzucając ofertę przejęcia jego biznesu. Zamiast tego dążył do spełnienia swojego największego marzenia, czyli startu w F1.

Reklama

Dokonał tego w 1984 roku, kiedy zadebiutował przed własną publicznością w barwach teamu Toleman. Nie ukończył wprawdzie Grand Prix Brazylii z powodu awarii bolidu, ale niespełna trzy miesiące później w Monako pokazał całemu światu sportów motorowych, że trzeba będzie się z nim liczyć. Na jednym z najtrudniejszych torów w kalendarzu, do tego przy intensywnie padającym deszczu, Brazylijczyk zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Francuzowi Alainowi Prostowi.

W kolejnych latach zwyciężył w Monte Carlo łącznie sześć razy i do tej pory jest pod tym względem rekordzistą. Najlepsi obecnie w stawce Brytyjczyk Lewis Hamilton i Niemiec Sebastian Vettel triumfowali tam po dwa razy.

Senna szybko doszedł do wniosku, że Toleman to za słaby zespół, jak na jego ambicje. Postanowił więc sam wykupić swój kontrakt i w 1985 roku przeniósł się do Lotusa, którego barw bronił przez trzy sezony. Trzy lata później znów zmienił barwy - tym razem trafił do McLarena. To właśnie z tym zespołem odnosił największe sukcesy. Wygrał 35 wyścigów i trzykrotnie został mistrzem świata (1988, 1990, 1991).

Początkowo toczył zacięty bój z Prostem, który najpierw był jego partnerem w McLarenie, a później ścigał się już w barwach Ferrari. Pojedynek szedł "na noże" - w 1989 roku Prost zdobył tytuł, spychając Sennę z toru w Japonii, a rok później na tym samym torze Brazylijczyk zrewanżował się Francuzowi, dzięki czemu sam został mistrzem.

Gdy zdobył trofeum po raz trzeci, w 1991 roku, jego dominacja nie podlegała już dyskusji. Ciągle jednak chciał być coraz lepszy, a to dążenie do "wyciskania" jeszcze więcej z siebie i bolidu doprowadziło do tragedii w 1994 roku, w pierwszym sezonie w barwach Williamsa.

Niektórzy mówili, że Senna jeździł "jak opętany". Prost zarzucał mu, że bardziej zależy mu na zwycięstwie niż na przeżyciu. Kiedy Brazylijczyk stawał się coraz bardziej religijny, Francuz stwierdził, że Senna jest "niebezpiecznym szaleńcem, który myśli, że bóg jest jego pilotem".

Inny ówczesny kierowca Brytyjczyk Martin Brundle częściowo podzielał tę opinię, choć nieco bardziej przebierał w słowach.

"Senna jest geniuszem, a dla mnie geniusz to osiągnięcie stanu tuż przed utratą równowagi. Jest tak rozwinięty, że dotarł do punktu na samej krawędzi. Ta linia jest cienka" - stwierdził.

Samemu Brazylijczykowi zdarzało się przyznać, że przesadził. Tak było m.in. podczas kwalifikacji przed GP Monako w 1988 roku, kiedy mając pole position już praktycznie w kieszeni, wykręcał coraz lepsze czasy. Ostatecznie był o ponad dwie sekundy szybszy od jadącego drugim McLarenem Prosta.

"W pewnym momencie mnie to wystraszyło, bo zdałem sobie sprawę, że to co robię wykracza poza moją świadomość. Powoli wróciłem do alei serwisowej i postanowiłem już nie wyjeżdżać na tor tego dnia" - relacjonował Senna.

W końcu przekroczył granicę - 1 maja 1994 w Imoli stracił panowanie nad bolidem, jadąc z prędkością ponad 300 km/h. Przed uderzeniem w barierę zdążył wyhamować o prawie 100 km/h, ale to było za mało. Na miejscu udzielano mu pomocy, później został przetransportowany do szpitala helikopterem, ale nie udało się go uratować.

"Ayrton nie był zwykłym człowiekiem. Był jeszcze znakomitszym człowiekiem niż kierowcą" - podsumował Frank Williams, właściciel ostatniego teamu w karierze Senny.

Na pogrzebie Brazylijczyka w Sao Paulo pojawiło się wielu jego rywali, w tym Prost.

Łącznie przez całą karierę Senna wygrał 51 wyścigów F1, co daje mu czwarte miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Z pole position startował 65 razy i pod tym względem jest trzeci.


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy