Rządowy plan elektromobilności leży. I nie wstanie
Do zapowiadanego przez premiera Morawieckiego miliona samochodów elektrycznych jeszcze długa droga. Na koniec sierpnia w Polsce zarejestrowane były tylko 6672 takie auta - informuje wtorkowy "Dziennik Gazeta Prawna". Tymczasem premier obiecywał, że w 2025 roku aut elektrycznych będzie... milion.
Dziennik pisze, że eksperci podkreślają, iż wciąż w powijakach jest system zachęt do zakupu "elektryków". "Nie został uruchomiony Fundusz Niskoemisyjnego Transportu, który przewidywał dopłaty do pojazdów. Nie wiadomo, kiedy dokładnie mogą być zrealizowane marzenia o produkcji w Polsce samochodu elektrycznego" - czytamy w "DGP".
"Utworzona przez czterech państwowych gigantów energetycznych spółka planuje wprawdzie fabrykę takich aut, ale jej przedstawiciele nie chcą powiedzieć, gdzie mogłaby powstać" - zauważa gazeta. Spółka ElectroMobility Poland zleciła zresztą opracowanie "polskiego" samochodu niemieckiej firmie EDAG. Nie za bardzo również wiadomo, na jakiej podstawie Niemcy mają opracować auto, bowiem... wciąż nie zakupiono płyty podłogowej. Płyty, która nota bene najprawdopodobniej również będzie pochodzić z Niemiec. W według słów premiera to myśmy mieli sprzedawać Niemcom licencje na budowę aut...
Według "DGP" na tym tle nieźle wygląda sytuacja z elektrycznymi autobusami. "Po ulicach jeździ 200 e-busów, a kolejne miasta organizują przetargi na ich zakup. Polska stała się też liderem w Europie pod względem eksportu elektrycznych niskopodłogowców. Tutaj jednak zasługi rządowego programu są żadne - najwięcej powstaje ich w całkowicie prywatnych zakładach Solarisa pod Poznaniem (ta kiedyś polska firma obecnie należy do Hiszpanów) i Volvo koło Wrocławia" - informuje gazeta.
Zgodnie z danymi dziennika, w zeszłym roku odbiorcy zagraniczni kupili w Polsce 131 takich pojazdów. "I tu są jednak problemy. W czerwcu Narodowe Centrum Badań i Rozwoju unieważniło trwający od półtora roku przetarg na opracowanie i produkcję tysiąca elektrobusów, które miały trafić do polskich miast. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej obiecał, że przekaże na ten cel 2,2 mld zł. Według zapowiedzi miał to być całkowicie polski autobus. Okazało się jednak, że wybrany zimą finalista - Ursus Bus - nie dostarczył wszystkich wymaganych dokumentów, które świadczyłyby o braku podstaw do wykluczenia z konkursu. Do jego fiaska przyczyniła się fatalna kondycja firmy" - tłumaczy "DGP".
Wyjaśniono, że NCBR ogłosił niedawno nowy przetarg, a pula środków urosła do 2,7 mld zł.
"Przed zeszłorocznymi wyborami do samorządów prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że produkcja e-busów uratuje inną polską markę - Autosan" - przypomina gazeta. Spółkę od Polskiej Grupy Zbrojeniowej miała przejąć Polska Grupa Energetyczna, która ulokowałaby tam produkcję autobusów na prąd.
"Z tego też nic nie wyszło. Teraz jednak jest inny pomysł na rozkręcenie produkcji w sanockiej fabryce. Jak powiedział DGP Eugeniusz Szymonik, prezes Autosana, w tym tygodniu trzy giganty energetyczne - PGE, Tauron i Enea podpiszą porozumienie, które zakłada, że firma w ciągu czterech lat wyprodukuje dla nich 1500 elektrycznych pojazdów serwisowych" - czytamy. Jak widać, w Polsce da się produkować, a nawet eksportować auta na prąd. Warunek jest jeden - musi to być prywatne przedsięwzięcie, a nie populistyczny program rządowy.