Polska liderem, przed Niemcami? Minister szokuje

Dyskusje na temat rozwoju elektromobilności, jakie toczą się na poziomie UE i w niektórych krajach Unii, Polsce mogą przynieść tylko korzyści - ocenił wiceminister energii Michał Kurtyka. Podkreślił, że Polska uważa się za prekursora niektórych rozwiązań.

"W projekcie ustawy o elektromobilności jest np. propozycja minimalnego udziału pojazdów niskoemisyjnych we flotach transportu miejskiego w miastach. Według mojej wiedzy jesteśmy prekursorem tego typu rozwiązań, bo nie ma ich jeszcze w żadnym innym kraju UE. Jeśli reszta Europy będzie szła w tym kierunku, to będziemy mogli sobie gratulować pierwszeństwa" - powiedział Kurtyka we wtorek dziennikarzom.

Wiceminister w imieniu Ministerstwa Energii podpisał we wtorek z trzema organizacjami pozarządowymi list intencyjny ws. współdziałania przy rozwoju i promocji elektromobilności w Polsce. Rządowy Plan Rozwoju Elektromobilności w Polsce zakłada, że do 2025 r. po polskich drogach będzie jeździć 1 mln samochodów  elektrycznych.  

Reklama

Pytany przez PAP o stosunek polskiego rządu do dyskusji, jakie o elektromobilności toczą się na poziomie UE i np. w Niemczech, Kurtyka ocenił, że z polskiej perspektywy są one korzystne. "Uważamy, że dyskusja na ten temat w Europie nabiera przyspieszenia. Poczuwamy się do roli tych, którzy bardzo mocno postawili akcent na elektromobilności i na tym, że transformacja energetyczna może dotyczyć nie tylko sposobu wytwarzania energii, ale też mobilności i transportu" - powiedział. Myślę, że nasz głos w tej sprawie był wyraźnie słyszalny w Brukseli - dodał.

Kurtyka zwrócił uwagę, że z jednej strony europejski komisarz ds. budżetu Guenther Oettinger wykluczył ostatnio paneuropejskie kwoty dla pojazdów elektrycznych, ale z drugiej strony w Niemczech dokonał się ostatnio "fundamentalny przełom" jeśli chodzi o sposób myślenia o przyszłości motoryzacji.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel kilka dni temu w prasowym wywiadzie stwierdziła, że jeżeli inwestycje w technologie elektrycznych samochodów i infrastrukturę ładowania nabiorą odpowiedniej szybkości, to wprowadzenie w pewnym momencie zakazu samochodów spalinowych będzie właściwym podejściem. Nie wymieniła jednak żadnego terminu. Wcześniej wiceminister gospodarki Matthias Machnig stwierdził, że jeżeli Niemcy chcą pozostać w czołówce światowej motoryzacji, to należy myśleć o wprowadzeniu wiążących kwot samochodów elektrycznych nie tylko w kraju, ale i w UE.

"Dotychczas w niemieckiej transformacji energetycznej kluczową rolę odgrywały sposoby wytwarzania energii, a nie przemieszczania się. A to transport jest odpowiedzialny za znaczną część emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń" - wskazał Kurtyka.

Myślę, że przyczyną zmiany były dwie rzeczy, które wydarzyły się na świecie - ocenił Kurtyka. Jak pierwszą wskazał sukces Tesli. "Na podium najbardziej innowacyjnych firm wdarł się ktoś, kto mówi: będziemy jeździć czymś innym. I to wdarł się, robiąc dużo pozytywnego zamieszania" - powiedział.

Jako drugą okoliczność wskazał "coraz to nowe odsłony mówiąc wprost malwersacji, oszustw - bo jak inaczej nazwać świadome wprowadzanie w błąd przy liczeniu emisji samochodów". "Koncerny motoryzacyjne poszły naprawdę w złą stronę, a jak się okazuje, za tym stoi wręcz pewnego typu zmowa. Myślę, że to skłania niemiecki rząd, żeby podejmować coraz bardziej dalekosiężne kroki" - powiedział wiceminister.

Jednocześnie zauważył, że o długoterminowych planach rządu Niemiec będzie można mówić dopiero po planowanych na 24 września wyborach, bo od ich wyników będzie zależało, jaka będzie przyszła koalicja, jaki rząd, i co będzie głównymi celami. Wtedy będzie czas, żeby wrócić do tej dyskusji - ocenił Kurtyka.

Od redakcji:

Zgodnie z polskim planem elektromobilności do 2025 roku w Polsce ma być zarejestrowany milion samochodów elektrycznych, a Polska zamierza produkować (również na eksport) własny samochód elektryczny. Tymczasem niemal cała energia w Polsce pochodzi z węgla (w procesie którego emitowane jest CO2, z którym walczy UE), a żadnego polskiego samochodu (również spalinowego) nie ma.

Tymczasem niemal każdy niemiecki producent ma już w ofercie samochód elektryczny lub będzie go miał w najbliższej przyszłości, zaś prąd w niemieckim gniazdku w zdecydowanej większości pochodzi ze źródeł odnawialnych lub elektrowni atomowych. W całej Europie Zachodniej od dawna, właśnie w związku z emisją zanieczyszczeń, odchodzi się od rozwiązań opartych na węglu.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama