Ostry spór o auta elektryczne w USA sięgnął najwyższych kręgów władzy
Elektryfikacja i szeroko pojęta polityka prośrodowiskowa mająca na celu ograniczenie emisji spalin zajmują nie tylko władze Unii Europejskiej, ale również ekipę rządzącą w Stanach Zjednoczonych. Jednak republikańscy politycy starają się zablokować działania administracji prezydenta Joe Bidena.
Rozwój elektromobilności oraz polityka klimatyczna stały się nowym przedmiotem sporu między dwiema największymi partiami w Stanach Zjednoczonych (Demokratyczną i Republikańską). Politycy republikańscy starają się blokować podejmowane przez administrację prezydenta Joe Bidena działania związane z promowaniem samochodów elektrycznych i wprowadzaniem coraz bardziej restrykcyjnych norm emisji spalin.
Powiązani z Partią Republikańską prokuratorzy generalni z 25 stanów pozwali amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA) w sprawie sfinalizowanych niedawno przez nią przepisów mających na celu zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych dla samochodów osobowych i lekkich ciężarówek o połowę do 2032 roku. Argumentowano, że agencja w ten sposób przekroczyła swoje uprawnienia - informował Reuters. Prokurator generalny stanu Kentucky, Russell Coleman, stwierdził, że przepisy zaszkodzą amerykańskiej gospodarce. "Administracja Bidena jest gotowa poświęcić amerykański przemysł samochodowy i jego pracowników w służbie radykalnej zielonej agendy" - powiedział.
To nie koniec republikańskiej ofensywy w tej kwestii. Politycy tej partii zapowiedzieli również projekt ustawy, która ma unieważnić normy wprowadzone przez EPA. Kongresmen ze stanu Michigan, John James, argumentował, że normy są "wyraźnym przykładem nadmiernego działania Agencji Ochrony Środowiska" - informuje portal theverge.com.
Walki z samochodami elektrycznymi ciąg dalszy. Senator John Barrasso i jego 18 kolegów z Partii Republikańskiej zaprezentował projekt ustawy, który ma na celu wycofanie federalnych ulg podatkowych na zakup samochodów elektrycznych. W efekcie nabywcy nowych aut elektrycznych nie mogliby liczyć na ulgę w wysokości 7,5 tys. dolarów, a kupujący używane elektryki - na ulgę w wysokości 4 tys. dolarów. "Rząd federalny nie ma żadnego interesu wpychania Amerykanów do drogich samochodów elektrycznych, których nie chcą lub na które ich nie stać" - stwierdził Barrasso.
Jak wskazują amerykańskie media, kwestia samochodów elektrycznych stała się przedmiotem polaryzacji społeczeństwa m.in. w związku z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w USA. W rozmowie z The Washington Post, Mike Murphy, były strateg Partii Republikańskiej, skwitował spór następującym stwierdzeniem: "Jeśli Biden jest za (...), my jesteśmy przeciw". Sam Donald Trump krytykował pojazdy na prąd - mówił o "szaleństwie samochodów elektrycznych".
Można więc zakładać, że w przypadku gdy zmieni się gospodarz Białego Domu, zmieni się również polityka amerykańska dotycząca samochodów elektrycznych i norm emisji. Świadomość tego mają również sami producenci. Dyrektor generalny koncernu Stellantis, Carlos Tavares, przyznał jakiś czas temu, że polityka klimatyczna może ulec zmianie, a jako dwa wydarzenia, które mogą do tego doprowadzić, wskazuje wybory do Parlamentu Europejskiego oraz właśnie wybory prezydenckie w USA.