Nowy podatek uderzy w portfele kierowców. Ważna moc i masa auta
Wkrótce kierowcy w Austrii będą zobowiązani do uiszczania podatku za posiadanie samochodu elektrycznego. Wysokość opłaty zostanie ustalona na podstawie masy oraz mocy pojazdu. Środki te mają zostać przeznaczone na rozwój infrastruktury drogowej i energetycznej. O podobnych planach od pewnego czasu informują też inne kraje europejskie.

Spis treści:
Producenci aut elektrycznych przyciągają klientów obietnicą niskich kosztów eksploatacji oraz oszczędności wynikających z różnych form dofinansowania. Niestety, wszystko wskazuje na to, że finansowe przywileje związane z posiadaniem takiego pojazdu stopniowo zanikają. Coraz więcej krajów wprowadza dodatkowe podatki dla właścicieli samochodów bateryjnych, a wkrótce do tego grona dołączy również Austria.
Jak poinformował ÖAMTC, jeden z największych automobilklubów w Austrii, władze kraju planują wprowadzenie podatku drogowego dla właścicieli samochodów elektrycznych. Rząd liczy, że rozwiązanie to zasili budżet kwotą około 65 milionów euro rocznie, co umożliwi dalszy rozwój infrastruktury drogowej i energetycznej. Do tej pory pojazdy elektryczne były zwolnione z tego podatku, który dla aut spalinowych obliczany jest na podstawie mocy silnika oraz emisji CO2. Nowe przepisy obejmą zarówno już istniejące pojazdy, jak i te, które zostaną zarejestrowane w przyszłości.
Austria wprowadza podatek od elektryków. Liczy się masa i moc pojazdu
Podatek będzie obliczany na podstawie zarówno mocy pojazdu powyżej określonego limitu, jak i jego masy. Za pierwsze 35 kW kierowcy zapłacą 0,25 euro za każdy kilowat, natomiast za kolejne 25 kW stawka wyniesie 0,35 euro. Każdy dodatkowy kilowat ponad ten próg obciążony będzie opłatą w wysokości 0,45 euro. Warto jednak zaznaczyć, że Ministerstwo Finansów nie uwzględnia mocy szczytowej silnika elektrycznego, lecz jego moc ciągłą, która jest znacznie niższa.
Podatek obejmuje nie tylko osiągi pojazdu, ale także jego masę. Od całkowitej wagi auta odejmuje się 900 kilogramów, a opłata naliczana jest według następujących stawek: 0,015 euro za każdy z pierwszych 500 kilogramów, 0,030 euro za kolejne 700 kilogramów oraz 0,045 euro za każdy dodatkowy kilogram powyżej tego limitu.
Przykładowo, jeśli weźmiemy VW ID.3 Pro - samochód porównywalny z VW Golfem - o mocy 170 kW (231 KM) i masie własnej 2280 kilogramów, miesięczny podatek wyniesie 42,85 euro. To 514,20 euro rocznie, a więc w przeliczeniu na polską walutę ok 2100 zł. Jak zaznaczają austriaccy eksperci - odpowiada to mniej więcej dotychczasowemu podatkowi nałożonemu na VW Golfa Sport TSI o mocy 110 kW (150 KM).

Elektromobilność jest ważna ale generuje obciążenia dla państwa
Austriackie władze podkreślają, że elektryczna transformacja jest słusznym i ekologicznym kierunkiem. Jednak wiąże się ona z ogromnym obciążeniem dla budżetu państwa, nie tylko ze względu na konieczność rozbudowy infrastruktury. Największym wyzwaniem okazuje się spadek wpływów z podatków zawartych w cenach paliw, których użytkownicy samochodów elektrycznych po prostu nie płacą. To właśnie te środki stanowią główne źródło finansowania modernizacji i budowy dróg.
Ekolodzy protestują. Dodatkowe opłaty grożą załamaniem sprzedaży
Pomysł austriackiego rządu szybko spotkał się z krytyką, szczególnie ze strony organizacji ekologicznych oraz producentów samochodów. Według nich nałożenie podatku na auta elektryczne może obniżyć ich opłacalność, co z kolei zniechęci potencjalnych nabywców. Dodatkowe opłaty na już i tak kosztowne pojazdy elektryczne mogą nawet doprowadzić do spadku liczby nowych rejestracji. Przykładem jest Norwegia, gdzie wkrótce po wprowadzeniu podobnych obciążeń zanotowano rekordowo niską sprzedaż samochodów elektrycznych.
Podatek od elektryków nie jest niczym nowym. A co z Polską?
Eksperci podkreślają jednak, że Austria nie jest ani pierwszym, ani ostatnim krajem decydującym się na taki krok. Podobne opłaty obowiązują już w kilku stanach USA, a inne kraje europejskie od pewnego czasu rozważają wprowadzenie podobnych rozwiązań. Jak informowała w ubiegłym roku agencja Reuters, na opodatkowanie pojazdów elektrycznych planują zdecydować się m.in. Szwajcaria i Wielka Brytania.
Obecnie w Polsce nie ma oficjalnych planów dotyczących opodatkowania samochodów elektrycznych, a przynajmniej nie mówi się o nich publicznie. Można jednak przypuszczać, że jeśli trend ten się utrzyma i kolejne państwa wprowadzą podobne regulacje, polskie władze również mogą zdecydować się na taki krok.