Nietypowa eksplozja w Norwegii. To koniec aut na wodór?
Uwieczniona przez dziennikarzy katastrofa sterowca LZ129 Hindenburg zakończyła erę podniebnych gigantów. Podobne następstwa może mieć dla samochodów z ogniwami paliwowymi wybuch stacji tankowania wodoru w Norwegii.
Do potężnej eksplozji doszło w norweskiej miejscowości Sandvika krótko po godzinie 17. Wybuch był tak silny, że w przejeżdżających nieopodal pojazdach wystrzeliły poduszki powietrzne! Zdaniem części lokalnych mediów, w wyniku odpalenia airbagów, niegroźnie poszkodowane zostać miały dwie osoby. Na całe szczęście na samej stacji nie znajdował się wówczas żaden kierowca, który chciałby zatankować swój pojazd. Wybuch słyszalny był w promieniu kilku kilometrów.
W akcji gaszenia pożaru uczestniczyć miało aż dziewięć zastępów straży pożarnej i bezzałogowy robot pożarniczy. Sam obiekt musiał być stale polewany wodą, by ochłodzić zbiorniki z wodorem i zapobiec kolejnym eksplozjom. Strażacy wyznaczyli wkoło stacji zamknięty obszar ochronny o promieniu 500 m. Spowodowało to istny paraliż komunikacyjny - z użytku czasowo wyłączono bowiem przebiegające nieopodal skrzyżowanie dwóch autostrad - E18 i E16 prowadzących do Oslo. Na drogach utworzyły się ogromne korki.
Powód eksplozji pozostaje tajemnicą. Wkrótce po zdarzeniu operator stacji zamknął dziesięć bliźniaczych obiektów na terenie Norwegii. W kraju wstrzymano też sprzedaż - zasilanych wodorem - aut marek Hyundai i Toyota. Dotychczas sprzedane pojazdy profilaktycznie wezwano do serwisów. Decyzję można jednak uznać za "marketingową" zwłaszcza, że w chwili wybuchu na stacji nie było żadnego pojazdu na ogniwa paliwowe...
Niewykluczone, że do awarii, która w efekcie spowodowała widowiskową eksplozję, przyczyniły się stosunkowo wysokie temperatury. Mało kto wie, że utrzymanie wodoru w niskich temperaturach wymaga zaawansowanych instalacji chłodniczych generujących... duże ilości ciepła. Właśnie ze względu na konieczność chłodzenia paliwa tankowanie pojedynczego auta wodorem z mobilnych stacji, które nie są wyposażone w odpowiednie agregaty chłodnicze, trwać możne nawet ponad pół godziny.
Przypominamy, że ogniwa paliwowe to technologia zaczerpnięta z klasycznych (dieslowsko-elektrycznych) okrętów podwodnych, w których pełni rolę napędu niezależnego od powietrza. W samych ogniwach, w wyniku tzw. utleniana wodoru na zimno, dochodzi do łączenia wodoru z tlenem czego efektem jest produkcja prądu elektrycznego, ciepła i - jako "odpadu" - czystej chemicznie wody.
Polimerowe, zbrojone włokami węglowymi, zbiorniki Toyoty Mirai (są dwa) mieszczą łącznie 122,4 l wodoru zgromadzonego pod ciśnieniem 700 barów. Podobne panuje na głębokości ponad 7100 metrów! W przypadku Toyoty, by zapewnić maksimum bezpieczeństwa, zbiorniki poddawano najdziwniejszym próbom. Nie ograniczyły się one wyłącznie do testów zderzeniowych. Strzelano do nich np. wielkokalibrowymi (!) pociskami, by mieć pewność, że nawet wówczas nie dojdzie do zapłonu.