Kia e-Niro - nie zawsze warto polegać na pierwszym wrażeniu
Czy samochód elektryczny może pochwalić się swoją praktycznością? Czy miejski crossover może być dynamiczny i przyjemny w prowadzeniu? Twierdzące odpowiedzi na te pytania poprowadziły inżynierów marki Kia do stworzenia modelu e-Niro. Elektryczne Niro oraz Hyundai Kona Electric zbudowane są w oparciu o podobne rozwiązania techniczne, jednak wykazują zupełnie inny charakter. Jak w rzeczywistości prezentuje się zestawienie, z pozoru, skrajnie niepasujących do siebie cech? Sprawdzamy.
Kia e-Niro zauważalnie akcentuje swoją elektryczną konstrukcję, poprzez całkowicie zabudowany pas przedni, na którym ulokowane zostało również gniazdo do ładowania. Specjalny wzór felg oraz niebieskie wstawki, to kolejne elementy, które wyróżniają wersję elektryczną.
Styl nadwozia jest bardzo zachowawczy, cechuje się regularnymi kształtami i poprawnymi proporcjami. Nie jest to auto, które wizualnie wyjątkowo wyróżnia się na tle konkurencji. Bryła pojazdu jest bardzo spójna, wszystkie elementy bardzo zgrabnie komponują się ze sobą i tworzą obraz dopracowanego projektu. Całość mogłaby sugerować, że e-Niro jest nudnym samochodem, który nie może zaoferować zbyt wielu wrażeń. Nic bardziej mylnego.
Pierwsze pozytywne emocje dostarczane są, po zajrzeniu do wnętrza. Odnajdziemy tam bardzo bogate wyposażenie, świetne spasowanie wszystkich elementów i dużo praktycznych schowków. Delikatne zastrzeżenie można mieć jedynie do jakości użytych materiałów, bo w ich skład wchodzą przede wszystkim twarde i czarne tworzywa sztuczne. Dobre wrażenie sprawiają ozdobne listwy o ciekawym wzorze oraz niebieskie przeszycia na tapicerce, które korespondują z elementami nadwozia w tym samym kolorze.
Kia e-Niro stawia przede wszystkim na funkcjonalność i tutaj na brak miejsca w środku nie można narzekać. Siedzi się wysoko, znacznie wyżej niż można by się spodziewać po małym miejskim crossoverze. Miejsca na głowę jest wystarczająco w obu rzędach, nie zabraknie go również na nogi. Przednie fotele są elektrycznie sterowane oraz wyposażone w podgrzewanie i wentylację. Szeroka kabina, dużej wielkości szyby oraz opcjonalne okno dachowe sprawiają wrażenie dużej przestronności, dzięki czemu można się tutaj poczuć jak w znacznie większym aucie. Trochę rozczarowujący okazuje się natomiast bagażnik, który oferuje co prawda 451 litrów, ale jego nieregularne kształty i wysoko poprowadzona podłoga utrudniają lokowanie bagaży.
Multimedia obsługiwane są za pomocą ekranu dotykowego o przekątnej 10,25 cala, który cechuje się przyzwoitą jakością obrazu, choć w ostrym słońcu jego czytelność mocno spadała. Duży plus za liczne przyciski znajdujące się pod nim, które znacząco ułatwiają poruszanie się po menu systemu. Świetnie sprawuje się zestaw audio marki JBL, który gra czysto, głośno i naturalnie, przyjemnie podbijając niskie tony.
Może wygląd tego nie sugeruje, ale e-Niro potrafi jeździć bardzo dynamicznie. Silnik elektryczny generuje maksymalną moc 204 KM oraz moment obrotowy 395 Nm, gotowy do wykorzystania od pierwszych chwil przyspieszania. Do tego precyzyjny układ kierowniczy, działający z przyjemnym oporem i skuteczne hamulce sprawiają, że szybsza jazda staje się bardzo satysfakcjonująca. Samochód, pomimo wysokiej i wąskiej budowy, zachowuje się wyjątkowo stabilnie, o co dba bardzo poprawnie zestrojone zawieszenie. Skutecznie radzi sobie ono również z nierównościami, które tłumi niezwykle szybko, zachowując jednocześnie wysoki komfort. Do tego mamy tutaj aktywny tempomat, asystenta utrzymania na pasie ruchu, a to wraz z bardzo skutecznym wyciszeniem wnętrza sprawia, że auto jest świetnym towarzyszem do dłuższych wyjazdów.
Dostępne są cztery tryby jazdy: Sport, Normal, Eco oraz Eco+. Ten ostatni wyraźnie wydłuża zasięg, ale znacząco ogranicza moc silnika i działanie klimatyzacji. W trybie sportowym wyostrza się działanie pedału przyspieszenia oraz usztywnia się układ kierowniczy, a samochód wtedy wykazuje pełnię swoich możliwości dynamicznych. Rozpędzanie do "setki" zajmuje 7,8 sekundy, a z kolei przyspieszenie od 80 do 120 km/h trwa zaledwie 5 sekund. Prędkość maksymalna wynosi 167 km/h. Kontrola trakcji skutecznie unika doprowadzenia do poślizgu kół i, pomimo napędu wyłącznie na przednią oś, trzeba naprawdę się postarać, żeby zerwać przyczepność przy przyspieszaniu.
Siła hamowania odzyskowego regulowana jest za pomocą łopatek, które znajdują się przy kierownicy. Możemy ustawić jeden z trzech poziomów rekuperacji, całkowicie ją wyłączyć lub też zdać się na tryb automatyczny, który reguluje jej działanie uwzględniając warunki drogowe oraz odległość od poprzedzającego pojazdu. Korzystając jedynie z hamowania rekuperacyjnego samochód może całkowicie się zatrzymać i w wielu sytuacjach, przy odrobinie wprawy, da się niemal wyeliminować użycie klasycznego hamulca. Na cyfrowych zegarach na bieżąco wyświetlana jest informacja o tym, o jaką wartość udało nam się zwiększyć zasięg podczas hamowania.
Testowany przez nas egzemplarz ma baterię litowo-jonową o pojemności 64 kWh, która wyposażona została w system chłodzenia i ogrzewania, co znacząco podnosi jej wydajność przy niekorzystnych temperaturach. Producent deklaruje zasięg na poziomie 455 km. A jak to wygląda jest w rzeczywistości? Zależy to przede wszystkim od warunków, w których się poruszamy i naszego stylu jazdy. Jeżdżąc spokojnie po mieście można liczyć, że zużycie energii będzie oscylowało wokół 13 kWh/100 km, co z kolei przekłada się na zasięg około 490 kilometrów. Z kolei poza miastem poruszając się z prędkością około 90 km/h, przejechać można do 400 kilometrów na jednym ładowaniu. Natomiast jadąc autostradą, należy zaplanować, że w pełni naładowana bateria pozwoli na pokonanie nieco ponad 300 kilometrów.
Uzyskane wyniki są bardzo zadowalające i pozwalają już zaplanować dłuższą trasę, podczas której docenimy również maksymalną moc ładowania wynoszącą 100 kW. Ładując baterię z taką mocą 80% jej pojemności uzupełnimy w niecałą godzinę. Na stacji o mocy 50 kW 80% pojemności baterii uzyskamy po około 75 minutach. Jeśli samochód jest w pełni rozładowany i podłączymy go do gniazdka domowego 230V/10A, to na całkowite uzupełnienie energii poczekamy prawie 33 godziny. Korzystając z jednofazowej stacji prądu przemiennego o mocy 7,2 kW skrócimy ten czas do niecałych 10 godzin, a mając do dyspozycji stację trójfazową 11 kW zaoszczędzimy kolejne 3 godziny. Proces ładowania możemy śledzić na ekranie wewnątrz pojazdu lub przez smartfona, korzystając z aplikacji Kia UVO. Orientacyjny stan naładowania przedstawiany jest także przez trzy diody LED znajdujące się pod przednią szybą, a zapalenie każdej z nich oznacza jedną trzecią uzupełnionej energii.
Kia e-Niro dostępna jest w trzech wariantach wyposażenia oraz w dwóch wariantach silnikowych. Do wyboru mamy silnik o mocy 136 KM i baterię o pojemności 39,2 kWh oraz mocniejszy wariant, w którego skład wchodzi silnik o mocy 204 KM oraz bateria o pojemności 64 kWh. Zasięg dla poszczególnych wersji wynosi odpowiednio 289 i 455 kilometrów. Oba warianty napędowe mogą być zestawione z dowolnym poziomem wyposażenia.
Kupując elektryczne Niro należy liczyć się z kosztem co najmniej 146 990 złotych. Otrzymujemy wtedy słabszy zespół napędowy oraz bazową wersję wyposażenia "M", która w standardzie oferuje między innymi system aktywny tempomat, tylne czujniki parkowania, klimatyzację automatyczną, cyfrowe zegary, ekran dotykowy o przekątnej 8 cali, kamerę cofania, czy felgi aluminiowe w rozmiarze 17 cali. My testowaliśmy najbogatszą odmianę XL, która wraz z mocniejszym silnikiem kosztuje minimum 188 990 złotych. Samochód objęty jest siedmioletnią gwarancją z limitem przebiegu wynoszącym 150 000 kilometrów. Taką gwarancją objęta jest również bateria, a producent deklaruje, że w tym okresie jej pojemność nie spadnie poniżej 65% początkowej wartości.
Elektryczna Kia Niro nie szokuje wyglądem, nie sili się też przesadnie na oryginalność, ale pozostaje samochodem bardzo dobrze skonstruowanym, który, ponad względy wizualne, stawia sobie cele użytkowe. Kia udowadnia, że auto elektryczne nie musi wiązać się z mocno ograniczoną praktycznością i wyłącznie krótkimi przejazdami po mieście. Model e-Niro pozwala bezboleśnie przesiąść się z samochodu spalinowego do elektrycznego. Rzetelnie spełnia swoje funkcje, nie uczestnicząc w gonitwie za modą i ciągle zmieniającymi się trendami. Jego mocne strony to przede wszystkim duży zasięg, przestronna kabina, bogate wyposażenie oraz świetne właściwości jezdne. Do wad należy zaliczyć głównie wysoką ceną i niezbyt ustawny bagażnik. Użyte materiały we wnętrzu również mogłoby być nieco lepszej jakości.
Tekst i zdjęcia: Michał Borowski
***