"Izera musi wejść na rynek zanim Polak zakocha się w VW"

Musimy się śpieszyć, żeby zaoferować Kowalskiemu polski samochód elektryczny, zanim zakocha się np. w elektrycznym Volkswagenie - mówi w środowym "Pulsie Biznesu" prof. Piotr Moncarz z rady nadzorczej ElectroMobility Poland, spółki odpowiedzialnej za polską markę aut elektrycznych.

To będzie trudne, bo ile fani samochodów elektrycznych mogą już kupować kilka modeli bateryjnych Volkswagenów, to polskiego auta nie ma (poza dwoma conceptami) i w ciągu najbliższych lat nie będzie.

Prof. Piotr Moncarz pytany był w "PB" m.in. o to, czy fakt, że ElectroMobility Poland ma zostać przejęta przez Skarb Państwa i dokapitalizowana pieniędzmi publicznymi coś zmienia.

"Zmienia. Projekt wchodzi w nowy etap, tzn. budujemy fabrykę, uruchamiamy produkcję i mamy na to pieniądze. Dobrze, że minister Michał Kurtyka nie miał pokusy przerzucania gorącego kartofla" - powiedział "PB" członek rady nadzorczej ElectroMobility Poland (EMP). 

Reklama

Precyzyjnie rzecz biorąc - na razie wyznaczono działkę, na której ma powstać fabryka. Jednak żadne prace budowlane jeszcze się nie rozpoczęły.

Prof. Moncarz stwierdził, że jeśli nie ma szybkiego i medialnego sukcesu, politycy często odsuwają się od projektów. Przyznał jednak, że minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka jest partnerem solidnym, któremu udaje się przekonać premiera do udzielenia EMP wsparcia.

"Jeżeli Skarb Państwa rzeczywiście przejmie EMP i zadeklaruje finansowanie fabryki, to projekt zostanie uwiarygodniony. To ważne dla fachowców, których będziemy rekrutować, dla przyszłych dostawców, a także dla przyszłych inwestorów, którzy mogą się pojawić" - ocenił prof. Moncarz.

Pytany o to, co dotychczas się udało wskazał na prototyp, sieć międzynarodowych współpracowników i dwóch, konkurujących ze sobą, dostawców platformy. Dopytywany, czy to faktycznie sukces powiedział: "To duże osiągnięcie, że poważni producenci chcą Polsce udostępnić platformę do produkcji aut. Oni nie życzą sobie projektu, który okaże się porażką."

Prof. Moncarz przyznał, że nie ziściły się jego optymistyczne przewidywania dotyczące narodzin polskich dostawców podzespołów dla polskiego samochodu elektrycznego. "W efekcie, przynajmniej na początku, będziemy sprowadzać podzespoły z zagranicy" - powiedział dziennikowi.

EMP, spółka odpowiedzialna za uruchomienie produkcji Izery, polskiego auta elektrycznego, zostanie przejęta od firm energetycznych przez Skarb Państwa, a następnie dokapitalizowana pieniędzmi publicznymi. W ciągu kilku lat firmie udało się zaprezentować jedynie dwa concepty, których napęd, czy zastosowana płyta podłogowa nie zostały ujawnione i zapewne nie mają wiele wspólnego z rozwiązaniami docelowymi. Przynajmniej jeden z pojazdów był w stanie poruszać się samodzielnie.

Projekt stylistyczny Izery został opracowany przez włoską pracownię stylistyczną Torino Design, zaś tzw. integratorem technicznym, czyli firmą, która opracowała pojazdy, była niemiecka firma EDAG Engineering. W całym projekcie polskie były więc głównie pieniądze, które im zapłacono.

Zakład produkcyjny Izery ma powstać koło Jaworzna. Obecnie zakłada się, że budowa ma ruszyć jesienią tego roku, a pierwsze samochody mają powstać w 2024 roku. Problem polega na tym, że koszt inwestycji 5 mld zł, a firmy energetyczne - założyciele EMP - odmówiły wyłożenia takich pieniędzy. Dlatego za Izerę zapłacą wszyscy polscy podatnicy.

W tej całej sytuacji jest jeszcze jeden - wspomniany na początku - problem. Renomowani producenci samochodów nieustannie prezentują i wprowadzają do produkcji nowe modele samochodów elektrycznych. W samym salonie Volkswagena można już dziś kupić dwa elektryczne modele z serii ID.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy