Drastyczna podwyżka cen prądu uderzy w auta elektryczne
W przyszłym roku czeka nas duża podwyżka prądu. Obecnie szacuje się, że wyniesie między między 10 a 20 procent. To uderzy w raczkujący rynek samochodów elektrycznych.
Podwyżka jest nieunikniona. Spółki energetyczne nie kryją, że zwrócą się do Urzędu Regulacji Energetyki (URE) z wnioskami o podwyższenie ceny przynajmniej o 20 proc.
Wpływ na to mają ceny prądu na rynku hurtowym - 1 MWh podrożała już o 100 zł. Rosną ceny emisji CO2 (z 33 do 55 euro), co szczególnie mocno uderza w polską, opartą na węglu energetykę.
To wszystko oznacza, że rachunki za prąd w domowym gniazdku wzrosną o około 20 proc. Ale to nie wszystko. Spodziewać się można również podwyżek na stacjach ładowania samochodów elektrycznych, co podważy i tak wątpliwy ekonomiczny sens ich zakupu.
Już dziś, o ile samochodu elektrycznego nie ładujemy w domu i nie mamy instalacji fotowoltaicznej, eksploatacja auta elektrycznego nie jest wcale wyraźnie tańsza niż spalinowego. Przykładowo, koszt ładowania na stacjach Greenway, przy użyciu szybkiej ładowarki wynosi 2,09 zł (na ładowarce o mocy 50 kW) do 2,39 zł (90 kW). Do tego dochodzi opłata za ładowanie ponad godzinę (40 gr za minutę).
Naładowanie akumulatora o pojemności 80 kWh (realny zasięg poza autostradami do 450 km), kosztuje więc około 190 zł (na wolniejszej ładowarce jest taniej, ale dochodzi opłata za czas). Koszt przejechania 100 km to około 42-43 zł (realne zużycie prądu to około 18 kWh/100 km).
Tymczasem koszt przejechania 100 km autem spalinowym, zużywającym 8 l/100 km to około... 45 zł. Jeśli więc ładowanie auta podrożeje o 20 proc, koszt przejechania 100 km przekroczy 50 zł i i będzie wyraźnie wyższy niż koszt przejechania 100 km autem spalinowym!
***